23 stycznia 2013

144.

Pełnoziarniste kluski na parze z konfiturą mirabelkową i jogurtem greckim
vegan: masło -> olej, jogurt grecki -> pominąć

Wiem, wiem, jestem okropna. Miałam dzisiaj napisać w końcu o tym kremie, ale za chwilę przyjeżdża po mnie dziadek i nawet nie miałabym na to czasu. Wyjeżdżam na najbliższe kilka dni (pewnie tylko do weekendu, ale to zawsze coś) do dziadków na wieś. Nie wiem, jak będzie ze śniadaniami, ale jeżeli nie będę mogła dodawać ich na bieżąco, na pewno pojawią się tuż po powrocie.
A tak swoją drogą - ta muzyka na blogach jest szczerze denerwująca, żeby nie napisać już brzydziej. Kiedy otwieram rano automatycznie niezliczoną ilość nowych kart, gdzieś z ich czeluści Tomek Lipnicki przekrzykuje jakąś bliżej mi nieznaną wokalistkę o słodziutkim głosie. I to naprawdę nie brzmi dobrze, zwłaszcza, kiedy dochodzi do tego jeszcze Guy Pearce i polski lektor w oglądanym akurat "Memento". Też tak macie, czy może tylko ja zawsze automatycznie jak najszybciej i tak wyłączam tę muzykę?


KLUSKI NA PARZE
(3 sztuki)

          60 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          30 g mąki pszennej tortowej
          50 ml ciepłej wody
          15 g stopionego masła
          łyżeczka cukru trzcinowego
          pół łyżeczki suszonych drożdży
          pół łyżeczki soli
          +dowolne dodatki

Drożdże i cukier rozpuszczam w ciepłej wodzie i odstawiam na bok. Mąkę przesiewam do miski, dodaję sól i mieszając łyżką, stopniowo wlewam rozpuszczone drożdże. Następnie zaczynam wyrabiać ciasto ręcznie i robię to przez 10 minut, na koniec dodając masło i jeszcze raz dokładnie zagniatając. Miskę owijam folią spożywczą i odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 40 minut. Po tym czasie ponownie zagniatam ciasto i dzielę je nożem na trzy części. Z każdej formuję płaski placek, w środku którego umieszczam łyżeczkę konfitury (tutaj można dodać każdą ulubioną albo dowolne owoce). Zalepiam ją dokładnie w środku i formuję bułeczki, które układam na blacie oprószonym mąką, przykrywam ściereczką i zostawiam na kolejne 20 minut. Po upływie tego czasu w garnku obwiązanym gazą (albo zwyczajnie w parowarze, jeżeli jesteście w posiadaniu takowego) doprowadzam do wrzenia wodę. Kiedy zacznie się gotować, kluski układam na gazie i nakrywam garnek dużą, pasującą miską. Paruję je przez 15 minut, a następnie odkładam na papier do pieczenia - dzięki temu ich spód nie rozmoknie się, a papier nie przywrze do klusek.

47 komentarzy:

  1. łoo, kluski na parze zawsze jadłam takie zwykłe, ,,białe"
    zgadzam się co do muzyki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybaczam, tylko podziel się tym śniadaniem! Tak dawno nie jadłam a to przecież pychota! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Smak mojego dzieciństwa (może tylko nie taki pełnoziarnisty) :) Wspaniałe śniadanko.

    OdpowiedzUsuń
  4. masz zamiar robić sobie u babci sama śniadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. śniadania - tak, ale jakieś najprostsze; pewnie zwykłe owsianki. w kwestii innych posiłków całkowicie zdaję się na babcię. (;

      Usuń
    2. i tam babcia która mieszka na wsi zawsze będzie się kojarzyć z cieplutkim niekrojonym pszennym chlebem, domowym masłem, domowym mlekiem i twarogiem :D co do klusek to w przedszkolu uwielbiałem z musem truskawkowym:D teraz rzadziej jadam, raczej na obiad:)

      Usuń
    3. okej, ale moi dziadkowie chowają byki, a one niestety mleka nie dają. (;

      Usuń
  5. Uwielbiam kluski na parze- w mojej rodzinie mówimy na nie pampuchy ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kluski na parze, mniaam i to jeszcze z konfiturą mirabelkową <3
    Udanego wyjazdu!:D

    OdpowiedzUsuń
  7. robiłam kiedyś pełnoziarniste kluchy na parze i na słodko są pyyszne! muszę zdecydowanie je powtórzyć :)
    miłego pobytu u dziadków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. według mnie wszystko co pełnoziarniste smakuje lepiej, a do tego jest jeszcze zdrowsze!

      Usuń
  8. O matko, też mnie to wkurza, jeszcze jak zapomnę zawczasu przyciszyć laptopa i budzę współlokatorów, przekonanych teraz o moim fatalnym guście muzycznym. Uwielbiam pampuchy! Najbardziej te z jagodami, ale Twoja wersja też do mnie przemawia:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie! mama potem katuje mnie takimi pseudoromantycznymi pioseneczkami, przekonana, że słucham tego z największą przyjemnością. z jagodami... już wiem, jaka będzie ich kolejna wersja, którą przygotuję. :)

      Usuń
  9. Mirabelki! <3 Pięknie to brzmi :) Kluski na parze muszą być przepyszne, ja jadam od czasu do czasu tylko te kupne :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kupnych bym nie tknęła, aż boję się pomyśleć, z czego mogą być zrobione. w każdym razie ich smak wskazuje pewnie na skład surowcowy podobny do kaloszy. :D dodałam przepis - nie są chyba aż tak trudne do przygotowania, więc możesz kiedyś spróbować się z nimi pobawić, jeśli będziesz miała więcej czasu.

      Usuń
  10. tak, mnie też to niemiłosiernie wkurza-.-
    konfitura mirabelkowa?<3 to dopiero musi byc dobre!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobra, ale przeraźliwie słodka (mimo że słodzona sokiem winogronowym). choć z takimi niezbyt słodkimi kluskami komponuje się idealnie. (;

      Usuń
  11. tez mnie to wkurza... a weź tu znajdź tą kartę skąd ta muzyka leci... yhh trzeba się namęczyć z samego rana ;P
    miłego wyjazdu ;*
    mirabelki- brzmi jak środek lata :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja mam otwarte maksymalnie trzy strony, więc nie mam z tym problemu. :D Takie kluskie chętnie bym spałaszowała!

    OdpowiedzUsuń
  13. udanego wyjazdu.. ;) czekaj, czekaj wszystkie wyjazdu u dziadków są mistrzowskie!;D

    OdpowiedzUsuń
  14. mnie też denerwuje ta muzyka! a Twoje dzisiejsze śniadanie przypomina mi moją Babcię, której "parzaki" zawsze są najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ach, kluski na parze, i to pełnoziarniste! <3
    Tak, to jest niesamowicie denerwujące - przecież jak będe miała ochotę posłuchać sobie muzyki, to sama włącze!

    OdpowiedzUsuń
  16. też ją wyłaczam ;)
    a sniadanie iście królewskie! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Obłędnie wyglądają *.* Można przepis?
    Miłego wyjazdu.
    Najgorsze jest jak jeszcze nie wiesz z kąt ta muzyka :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie jadłam jeszcze tych klusek na parze :( A wyglądają obłędnie! Można przepis, może w końcu bym zrobiła :)
    Też mnie denerwuje jak nie wiem gdzie gra ta muzyka :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Tomek już siedzi cicho :)

    Jak zrobiłaś te kluchy?

    OdpowiedzUsuń
  20. też zawsze szukam pauzy, bo otwieram x kart. Memento, mocny film, wymaga skupienia ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajny, ale dla mnie akurat z kategorii tych "rozrywkowych".

      Usuń
  21. Mam prośbę :). Jak wstawiasz śniadanie z jakimś nowym daniem to wrzucaj od razu przepis :). Lubie je od Ciebie zgapiać ,bo często podajesz proporcje na jedną porcję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ok, mogę robić i tak. (; choć czasami po prostu nie wiem, czy dany przepis wyda się w ogóle dla kogokolwiek interesujący i dlatego nie dodaję ich automatycznie.

      Usuń
  22. odchudzona i zdrowsza wersja klusek na parze, pycha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, czy odchudzona, ale zdrowsza - na pewno. (;

      Usuń
  23. udanego wyjazdu kochana , odpocznij ;**
    świetne kluchy - takie moje wspomnienie z dzieciństwa ,ale teraz też je uwielbiam zajadać ;d

    OdpowiedzUsuń
  24. nigdy nie przepadałam za kluskami na parze, ale te wyglądają wyjątkowo smakowicie! chociaż nie sądzę, żebym się przełamała ;P
    co do muzyki - nie tylko ciebie denerwuje! -.- nie ma chyba nic gorszego...

    + miłego wyjazdu! ;D

    OdpowiedzUsuń
  25. Cześć !
    No to miłego wyjazdu życzę ;D
    W poście o swojej diecie i metaboliźmie pisałaś że tak go podwyższyłaś ( ?) że chudłaś na 2000 kcal , tak ? Możesz mi dokładnie powiedzieć jak to zrobiłaś ? Nie jest tak że ogranizm ma jakąś pewną granicę przy której po prostu przestaje chudnąć ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeżeli przy 2000 kcal się ćwiczy i spala więcej, niż wynosi zapotrzebowanie organizmu, to chyba nie ma w tym nic dziwnego. (; nawet jedząc 3500 kalorii i ćwicząc przy tym od rana do wieczora można teoretycznie chudnąć, bo spala się wtedy pewnie i więcej, niż wynosi samo zapotrzebowanie energetyczne. choć nawet bez ćwiczeń można chudnąć jedząc niewiele poniżej wartości swojej cpm - tyle tylko, że to chudnięcie będzie o wiele wolniejsze. coś na zasadzie: jeżeli przez tydzień będziesz jeść choć 100 kcal mniej, niż wynosi twoje zapotrzebowanie, po siedmiu dniach schudniesz trwale (tj. utrata wagi będzie równoznaczna z ubytkiem tkanki tłuszczowej, a nie zależna od np. zawartości jelit) 100 g.

      Usuń

OBSERWUJĄ