Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mąka pełnoziarnista. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mąka pełnoziarnista. Pokaż wszystkie posty

27 stycznia 2014

513.

Cukiniowe brownie



CUKINIOWE BROWNIE
(1 porcja)

     180 g cukinii
     60 g mąki pszennej
     pełnoziarnistej
     30 g gorzkiej czekolady
     jajko
     łyżka gorzkiego kakao
     łyżka cukru trzcinowego
     pół łyżeczki sody
     oczyszczonej
     szczypta soli

Cukinię starłam na tarce o grubych oczkach, posoliłam i odstawiłam na chwilę. W misce stopiłam 20 g gorzkiej czekolady, a następnie wsypałam mąkę, kakao, cukier i sodę. Wbiłam jajko i wymieszałam ze sobą wszystkie składniki. Cukinię odcisnęłam i dodałam do pozostałych składników. Dolałam część (mniej więcej połowę) odsączonego z niej płynu do odpowiedniej konsystencji ciasta. Na koniec dorzuciłam grubo posiekane pozostałe 10 g czekolady, przelałam masę do natłuszczonej kokilki i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 45 minut.


          365 dni temu

26 stycznia 2014

512.

Drożdżowe muffiny z łososiem i kremem z ricotty i mascarpone

DROŻDŻOWE MUFFINY Z ŁOSOSIEM
(2-3 porcje, 6 muffnów)

          90 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          90 g mąki pszennej tortowej
          100 ml mleka (użyłam pełnotłustego 3,8%)
          20 g masła
          10 g cukru trzcinowego
          łyżeczka suszonych drożdży
          pół łyżeczki soli

          nadzienie
          100 g łososia w plastrach
          50 g mascarpone
          50 g ricotty

Obie mąki umieściłam w misce, dodałam masło, cukier, drożdże i sól i stopniowo dolewając mleka zaczęłam zagniatać ciasto dłońmi. Wyjęłam je na blat i wyrabiałam przez ok. 10 minut, by było gładkie i sprężyste. Uformowałam z niego kulę, umieściłam ją w misce i odstawiłam w ciepłe miejsce na godzinę. Po upływie tego czasu ponownie zagniotłam ciasto i rozwałkowałam z niego prostokąt o wymiarach ok. 30x20 cm. Ciasto posmarowałam kremem przygotowanym z wymieszanych ze sobą ricotty i mascarpone, zostawiając dwucentymetrowy margines na jednym z dłuższych boków. Następnie na warstwie z serków równomiernie rozłożyłam łososia. Zawinęłam z ciasta ścisłą roladkę tak, by pozostawiony margines był jej zakończeniem. Ostrym nożem przecięłam ją na 6 równych części. Formę do muffinów wysmarowałam masłem i każdy z kawałków roladki umieściłam w jednym z otworów. Posmarowałam je mlekiem i odstawiłam na kolejną godzinę do ponownego wyrośnięcia. Piekłam w 180 stopniach przez 20 minut, a po upieczeniu wyjęłam muffiny z formy i studziłam na kratce.


          365 dni temu
I w 2013 roku zajadałam się drożdżami. To chyba w nich coś jest, bo i zeszłoroczne, i dzisiejsze śniadanie było wspaniałe.

21 stycznia 2014

507.

Opiekane kanapki z domowego chleba tostowego z mozzarellą i pomidorami koktajlowymi pieczonymi z oliwą z oliwek

CHLEB TOSTOWY
(1 duży bochenek - przepis autorski)

          300 g mąki pszennej tortowej
          200 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          drobnomielonej (np. graham albo tej z Lubelli)
          400 ml letniego mleka
          30 g stopionego masła
          30 g mleka w proszku
          opakowanie drożdży suszonych
          łyżka cukru trzcinowego
          pół łyżki soli

Obie mąki przesiałam do miski, wsypałam cukier, mleko w proszku, sól i drożdże. Następnie wyrabiając cały czas ciasto mikserem z hakami zaczęłam stopniowo dolewać mleka. Miksowałam je do momentu, kiedy składniki ciasta dobrze się połączyły, stało się ono gładkie i zaczęło odchodzić od ścianek miski. Odstawiłam je w ciepłe miejsce na godzinę do wyrośnięcia. Po upływie tego czasu ponownie zmiksowałam ciasto, by je odpowietrzyć. Następnie używając łyżki przełożyłam je do silikonowej formy do pieczenia i wyrównałam powierzchnię. Odstawiłam je na kolejne pół godziny w ciepłe miejsce. Kiedy ciasto na chleb podwoiło swoją objętość, wstawiłam formę do naparowanego piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekłam przez pół godziny. Po upieczeniu studziłam chleb na kratce. Nie próbowałam ciepłego, ale rozkrojony trzeciego dnia po upieczeniu jest na pewno idealny. :)


          365 dni temu

18 stycznia 2014

504.

Pełnoziarnisty czekoladowy muffin nadziany kokosową ricottą

Chciałabym coś napisać, ale jestem zmęczona spaniem do 10. Uwielbiam to cudownie napieprzające sobotnie słońce. Gdyby nie ono, robienie zdjęć przestałoby być dla mnie jakimkolwiek wyzwaniem.

MUFFIN CZEKOLADOWY

          50 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          10 g stopionego masła
          50 ml mleka
          jajko
          łyżka gorzkiego kakao
          posiekana gorzka czekolada
          łyżeczka cukru trzcinowego
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          szczypta soli

          nadzienie
          75 g ricotty
          10 g wiórków kokosowych

Mąkę wsypałam do miski, dodałam kakao, cukier, sodę i sól, wbiłam jajko i połączyłam ze sobą wszystkie składniki. Następnie dodałam stopione masło i rozrzedziłam ciasto mlekiem. Na koniec dodałam gorzką czekoladę i wymieszałam ją z masą. Połowę ciasta przełożyłam na dno kokilki wyłożonej papierem do pieczenia. Następnie umieściłam w środku nadzienie z ricotty wymieszanej z wiórkami kokosowymi i wyłożyłam na nie pozostałą masę czekoladową. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekłam przez pół godziny.


          365 dni temu

17 stycznia 2014

503.

Makowe placki z orzechami włoskimi w miodzie

Przykro mi, że nie robię gorszych śniadań - jednak to również bardzo mi smakowało. Po raz kolejny mniam.

MAKOWE PLACKI

          50 g mielonego maku
          50 ml wrzątku
          50 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          50 ml mleka
          białko jajka (można użyć całego jajka)
          łyżka stopionego masła
          łyżka miodu
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          szczypta soli
          +miód i orzechy włoskie do podania

Mak wsypałam do miski i sparzyłam wrzątkiem. Odstawiłam go na kilka chwil, a następnie dodałam mąkę, białko, masło, miód, sodę i sól i wymieszałam składniki. Na koniec dolałam mleko i ponownie dokładnie wymieszałam ciasto. Smażyłam placki na średnim ogniu na patelni teflonowej z obu stron. Podałam je z garścią orzechów włoskich, którymi "wyczyściłam" kończący się słoiczek miodu.


          365 dni temu
W zeszłym roku o tej porze był już śnieg. I mimo chłodu tliła się jeszcze jakakolwiek nadzieja.

14 stycznia 2014

500. gdyby Elvis był Włochem, a Maria'n konsekwentny

Panini z domowej pełnoziarnistej bagietki z bananem, masłem orzechowym i bekonem

Tosty z włosami? Polecam, w tym sezonie najmodniejsze blond.
Gdyby Elvis był Włochem, z pewnością nie pogardziłby jednak panini w takiej wersji. A co by było, gdyby Maria'n był konsekwentny? Nie musiałby pisać całego tego posta. Jeżeli chcecie - przeczytajcie, jeżeli nie - to jest ten moment, w którym można napisać już "mniam". Chociaż nie... Banan, masło orzechowe i bekon "mniam"? To... "intrygujące".

Sama nieraz uśmiecham się pod nosem z wyrazem politowania na twarzy, kiedy czytam różne fantazyjne, figlarne, f... filuterne (więcej, więcej przymiotników na f!) tytuły, jakimi opatrzone zostają kolejne równie wymyślne wpisy na niejednym śniadaniowcu. Zatem nie podejrzewałam nawet, że ktokolwiek uwierzy w dosłowne znaczenie naiwnego tytułu wczorajszego wpisu. Jednak... To naprawdę już koniec.
"To naprawdę już koniec". Te słowa od dłuższego czasu powtarzałam sobie praktycznie dzień w dzień. Po każdym słoiku masła orzechowego, po każdej tabliczce czekolady, po każdej blasze ciasta. W kontekście wspomnianego ostatnio przy okazji 365-dniowego flashbacku wpisu poczułam się trochę w obowiązku odnieść do tego, jak wygląda moje podejście do żywienia teraz. Od czasu tamtego posta wciąż dostaję mnóstwo maili, których niemal identyczną treść znam prawie na pamięć. I do pewnego czasu starałam się odpisywać na nie najbardziej rzetelnie i sumiennie, jak tylko potrafiłam. Jakkolwiek muszę przyznać, że po kolejnym kliknięciu "wyślij" po n-tym przepisaniu tych samych rad, tych samych zaleceń, a jedynie po raz kolejny ubranych w inne słowa, zaczęłam je ignorować. Jednak nie dlatego, że zaczęło mnie to nudzić. Dlatego, że zaczęłam czuć, że straciłam w tej kwestii jakikolwiek autorytet, jeżeli kiedykolwiek w ogóle takowy posiadałam.
Nie chcę pisać, jak do tego doszło - co było bodźcem, jak to wszystko do tej pory wyglądało - bo nie ma w tym wiele ciekawego. Jakkolwiek o ile skutki, które towarzyszyły mojej wyniszczającej diecie równo dwa lata temu, zmusiły mnie do jedzenia, o tyle w pewnym momencie, kiedy zwijając się z bólu po zjedzeniu w pojedynkę całej kaczki, blachy ciasta, mnóstwa czekolady i sporej ilości innych rzeczy, o których wciąż wiem tylko ja, ponownie dotarł do mnie jakiś impuls. Coś jest chyba nie tak. "Nie sądzisz, Marianie? To nie jest to, o czym pisałaś tym, którzy mając problem prosili cię o radę. Sama masz teraz problem."
Właściwie to moje świąteczne (i notabene trwające jeszcze sporo przed świętami - w końcu trzeba się było zaprawić w boju) obżarstwo skończyło się dopiero kilka dni temu. Do tej pory śmiałam się, że w te święta nadrobiłam jeszcze te zeszłoroczne, kiedy złapało mnie zatrucie pokarmowe. Ale chyba nie powinno mi być do śmiechu. Nie można wszystkim obarczyć śmierci bliskich, samotności. Ale trzeba też umieć przyznać się do błędu. Wiem, że gdzieś pobłądziłam. Wiem, że mam na tyle silny charakter, że wrócę na właściwe tory i odnajdę odpowiednią drogę. Drogę umiaru.
Po raz kolejny wychodzi to, jakim jestem leniem, bo na pięćsetny wpis nie przygotowałam dla Was nic "speszyl" (chociaż ten wpis... chyba jednak można go pod to podciągnąć :D). Post ze śniadaniem numer 600 będzie jednak inny. 500 to wszakże idealna okazja, by dać sobie te kolejne sto dni na ogarnięcie się. Pogodzenie się ze sobą. Kilka dni temu miałam już zacząć. Ale 500 daje większą motywację. Sto dni, sto śniadań, sto konieczności stoczenia walki ze samą sobą. Za sto dni napiszę, jak zmieniło się moje odżywianie, jak zmieniło się moje ciało na przestrzeni tego czasu. A jeżeli nie będę się wstydzić, to nawet zilustruję efekty odpowiednimi zdjęciami porównawczymi. To, że wstyd i poczucie przyzwoitości wygrają, jest dość prawdopodobne, jednak będę miała te kolejne sto dni na oswojenie się z tą myślą.
A teraz spinam pośladki - pora już dzisiaj porządnie się spocić.

          365 dni temu

13 stycznia 2014

499. to naprawdę już koniec

Domowa pełnoziarnista rustykalna mini bagietka z kozim twarogiem i jogurtem i lawendą

Jutro... Już jutro wszystko będzie jasne.

BAGIETKI RUSTYKALNE
(3 sztuki)

          150 ml mleka
          150 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          75 g mąki pszennej tortowej
          15 g masła
          15 g cukru trzcinowego
          łyżeczka suszonych drożdży
          pół łyżeczki soli

Obie mąki wsypałam do miski, dodałam masło, cukier, drożdże i sól i stopniowo dolewając mleka zaczęłam wyrabiać ciasto dłońmi. Wyjęłam je na blat i wyrabiałam przez 10 minut, by stało się gładkie. Uformowałam je w kulę, włożyłam do miski i odstawiłam na 45 minut do podwojenia objętości. Po upływie tego czasu uderzyłam w ciasto pięścią, podzieliłam je na trzy części i na omączonym blacie z każdej z nich uformowałam wałek o długości ok. 30 cm, który następnie skręciłam wokół własnej osi i ułożyłam na wyłożonej papierem do pieczenia blasze. Odstawiłam w ciepłe miejsce na kolejne 45 minut, po czym wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekłam przez ok. 15-20 minut.

TYDZIEŃ W RYTMIE PONIEDZIAŁKU vol. 11

Dawno nie kupiłam żadnej fajnej płyty, zatem należało te zaległości nadrobić. Wczorajsze zdobycze to "Dirt" i "Jar of Flies" Alice in Chains, "Ten" Pearl Jam i "Fear of a Blank Planet" Porcupine Tree. Wszystko za mniej niż 100 zł. Marian-meloman jest ukontentowany.




          365 dni temu
Tak się złożyło, że i rok temu zajadałam się domowym pieczywem. Jednak - jeżeli dobrze pamiętam - wtedy nie musiałam się nigdzie spieszyć, bo był środek ferii. Zeszłoroczne smaki to pochwała prostoty w wydaniu wytrawnym. Chociaż tamto śniadanie nie znalazło się w ulubionych, wspominam je bardzo... smacznie. Może warto odświeżyć stary przepis? :)

7 stycznia 2014

493. let's go vegan

 Pełnoziarniste placki z awokado na wodzie pomarańczowej z herbatą matcha z pomarańczami w syropie

Kilka dni temu zostałam poproszona, by wydzielić na blogu sekcję przepisów wegańskich. Na początku sama zaczęłam się zastanawiać, czy na blogu takiego barbarzyńcy jak ja, w ogóle się takie znajdą. No ale cóż, zatem - żeby było z czego taką kategorię stworzyć - pora na wegańskie śniadanie. Wegańskie nie do końca świadomie, za to bardzo świadomie smaczne.

WEGAŃSKIE ZIELONE PLACKI

          120 g awokado (jeden duży owoc)
          60 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          60 ml wody z kwiatu pomarańczy*
          łyżka herbaty matcha
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          szczypta soli
          +opcjonalnie słodzidło, jeżeli dodatki
          będą mniej słodkie

Bardzo dojrzałe awokado rozgniotłam w misce widelcem na gładką masę. Przesiałam mąkę, dodałam herbatę, sodę i sól i stopniowo dolewałam wody pomarańczowej, mieszając ciasto. Smażę placki na małym ogniu na patelni naleśnikowej, odwracając je po ok. 3-4 minutach na drugą stronę i smażąc kolejne 2 minuty. Podałam placki z pomarańczą w syropie, którą przygotowałam odparowując 100 ml soku pomarańczowego na patelni, dzieląc owoc na części i podgotowując w tak powstałym syropie.


*zamiennie - wody z... kranu :D

6 stycznia 2014

492.

Czekoladowe naleśniki ze smażonymi na maśle klarowanym mini bananami i czekoladą

TYDZIEŃ W RYTMIE PONIEDZIAŁKU vol. 10

Po małej przerwie świątecznej wracam. Bo w końcu dzisiaj już poniedziałek.

4 stycznia 2014

490. kokosowe chmurki

Banany w pełnoziarnistym kokosowym cieście

Delikatne i lekkie ciasto otulające rozpływające się w ustach banany, czyli jedzeniowy recykling po raz kolejny, tym razem w iście królewskiej wersji. Ostatnimi czasy naszła mnie ogromna ochota na kogel mogel, czego efektem jest dziewięć białek czekających w lodówce na zużycie. Są więc i banany w cieście, a będą dzisiaj jeszcze pewnie bezy i omlet biszkoptowy.

BANANY W KOKOSOWYM CIEŚCIE
(1 porcja)

          dwa banany
          60 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          60 ml mleczka kokosowego
          60 g białek
          dwie łyżki wiórków kokosowych
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          szczypta soli

Mąkę przesiałam do miski, dodałam sodę, wiórki i mleczko kokosowe i połączyłam ze sobą składniki. Następnie ze szczyptą soli ubiłam białka na sztywną pianę, którą stopniowo dodawałam do ciasta, miksując je mikserem na małych obrotach. Oba banany przecięłam wzdłuż na pół. Na rozgrzaną patelnię wylewałam po łyżce ciasta, na którym układałam po połówce banana i pokrywałam kolejną porcją ciasta. Kiedy na brzegach pojawiły się pęcherzyki powietrza, przewróciłam banany na drugą stronę i smażyłam jeszcze przez chwilę.


2 stycznia 2014

488. tęsknota za latem

Jednoporcjowe półpełnoziarniste ciasto drożdżowe ze śliwkami i kruszonką

Nowy rok, wszyscy robią noworoczne postanowienia. Do tej pory myślałam, że mnie to nie dotyczy, jednak i mnie nie ominęła tym razem ta doroczna moda. Jakkolwiek, moje postanowienie może wydać się innym dosyć kuriozalne. Chciałabym tylko, by Nowy Rok był najgorszym dniem tego roku.
Im mniej słów się tutaj pojawia, tym więcej potrzebuję ich od innych.

Zatęskniłam do lata. A co bardziej może kojarzyć się z latem, jak nie drożdżowe ciasto z sezonowymi owocami i kruszonką? Jeden z najlepszych drożdżowych wypieków jak dotąd. :)

JEDNOPORCJOWE CIASTO DROŻDŻOWE

          30 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          30 g mąki pszennej tortowej
          30 ml mleka
          10 g masła
          10 g cukru trzcinowego
          pół łyżeczki suszonych drożdży
          szczypta soli
          +jedna duża śliwka (albo inne dowolne owoce)

          kruszonka
          15 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          10 g masła
          10 g cukru trzcinowego

Obie mąki przesiałam do miski, dodałam masło, cukier, drożdże i sól, wlałam mleko i zaczęłam zagniatać ciasto rękami. Gdy składniki się połączyły, wyjęłam ciasto na blat i wyrabiałam dłońmi do momentu, kiedy stało się gładkie i przestało się lepić. Uformowałam z niego kulę, którą umieściłam w misce i odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 45 minut. Po upływie tego czasu ponownie zagniotłam ciasto i rozwałkowałam z niego okrąg o średnicy kokilki. Przełożyłam je do kokilki wysmarowanej masłem i ułożyłam na wierzchu śliwki. Wszystkie składniki kruszonki roztarłam ze sobą palcami, po czym posypałam nią ciasto. Odstawiłam je na kolejne 45 minut do ponownego wyrośnięcia. Przed upływem tego czasu rozgrzałam piekarnik do 180 stopni. Wstawiłam do niego kokilkę i piekłam ciasto przez 20 minut.


W ubranku... I bardziej perwersyjnie - bez.

31 grudnia 2013

486.

Korzenne gofry z ricotty z czekoladowym kremem pierniczkowym

A dzisiaj nie chce mi się robić zdjęć.

30 grudnia 2013

485. pomarańczowe niebo

Pomarańczowe tosty francuskie z domowej chałki a'la crepes suzette z trzcinowym cukrem pudrem

Mummy, jakie to było dobre. *.* Najlepsza wersja tostów francuskich, jakie do tej pory jadłam. Szkoda tylko, że chałki już więcej nie zostało.

POMARAŃCZOWE TOSTY FRANCUSKIE
(1 porcja)

      
     2-3 grube kromki chałki

     60 ml soku pomarańczowego
     skórka otarta z połowy
     pomarańczy
     jajko
     szczypta soli

     łyżka masła
     łyżka cukru trzcinowego
     skórka otarta z połowy
     pomarańczy
     60 ml soku pomarańczowego
     +cukier puder do podania

      Do miski wbiłam jajko, wlałam sok pomarańczowy, dodałam skórkę pomarańczową i sól i roztrzepałam je widelcem. W tak przygotowanej masie zamoczyłam chałkę i pozostawiłam na chwilę, by nią nasiąknęła, następnie odwracając ją na drugą stronę. Na patelni rozgrzałam masło i przełożyłam na nią kromki chałki. Usmażyłam je na średnim ogniu z obu stron, by tosty zarumieniły się. Następnie wsypałam na patelnię cukier trzcinowy (ciągle pozostawiając na niej tosty) i pozwoliłam mu się skarmelizować. Gdy cukier rozpuścił się, wlałam na patelnię drugą część soku pomarańczowego, dodałam skórkę otartą z połowy pomarańczy i zwiększyłam ogień. Na największym ogniu "gotowałam" tosty w pomarańczowym syropie, przewracając je w międzyczasie na drugą stronę, dopóki odpowiednio nie zgęstniał i nadmiar płynu był odparowany. Tosty podałam z trzcinowym cukrem pudrem.

29 grudnia 2013

484.

Pełnoziarniste korzenne naleśniki z kremem pierniczkowym i pomarańczą


Macie za dużo pierniczków? Zróbcie krem pierniczkowy, nie pożałujecie! Do naleśników, do pieczywa, do jedzenia łyżeczką.

KREM PIERNICZKOWY
(1 porcja)

     50 g pierniczków
     60 ml mleka
     10 g masła
     10 g miodu
     pół łyżeczki przyprawy
     korzennej

40 g pierniczków pokruszyłam i zalałam 40 ml zagotowanego mleka (można od razu wlać całe 60 ml, bo krem i tak zgęstnieje). Dodałam masło, miód i przyprawę do piernika i zblendowałam wszystkie składniki na gładką masę. Wstawiłam na noc do lodówki. Rano dolałam dodatkowe 20 ml mleka i wkruszyłam pozostałe 10 g pierniczków (przed dodaniem można je wcześniej podpiec w piekarniku albo uprażyć na patelni, by były bardziej chrupiące).

25 grudnia 2013

480.

Domowa półpełnoziarnista chałka z masłem i domowym dżemem rabarbarowo-truskawkowym, ciepłe mleko

Niezwykle twarzowy prezent, nieprawdaż?
Jest dziwnie, pięknie.
Jeszcze dziwniej w wieku 18 lat napisać, że to moje pierwsze święta.

CHAŁKA PEŁNOZIARNISTA
(1 bardzo duży bochenek o długości ok. 40 cm)

          200 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          200 g mąki pszennej tortowej
          160 ml mleka
          40 g masła
          40 g cukru trzcinowego*
          dwa żółtka
          jajko
          8 g suszonych drożdży
          łyżeczka soli

          kruszonka
          40 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          30 g zimnego masła
          20 g cukru trzcinowego

Obie mąki przesiałam do miski, dodałam masło, cukier, drożdże, sól, jajka i żółtka i połączyłam ze sobą wszystkie składniki. Następnie stopniowo dolewając mleka zaczęłam zagniatać ciasto rękami. Wyjęłam je na blat i wyrabiałam przez ok. 15-20 minut, by było gładkie i elastyczne. Uformowałam z niego kulę i umieściłam w misce, odstawiając na godzinę do wyrośnięcia. Po upływie tego czasu uderzyłam w ciasto pięścią i ponownie je zagniotłam. Podzieliłam je na sześć równych części i z każdej z nich uformowałam długi wałek o długości ok. 50 cm. Zlepiłam je ze sobą końcami i zaplotłam w warkocz. Następnie przygotowałam kruszonkę rozcierając ze sobą palcami mąkę, masło i cukier. Chałkę posmarowałam mlekiem, posypałam kruszonką i odstawiłam na kolejną godzinę do wyrośnięcia. Nagrzałam piekarnik do 180 stopni i wstawiłam do niego blachę z wyrośniętą chałkę. Piekłam ją przez pół godziny, po upływie połowy czasu zmniejszając temperaturę do 160 stopni.

*następnym razem dodałabym go dwa razy więcej, bo lubię, gdy chałka jest słodsza

24 grudnia 2013

479.

Povitica bread z makiem

POVITICA BREAD Z MAKIEM

          ciasto drożdżowe
          150 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          150 g mąki pszennej tortowej
          100 ml mleka
          50 g masła
          50 g cukru trzcinowego
          jajko
          dwa żółtka
          5 g suszonych drożdży
          pół łyżeczki soli

          nadzienie
          200 g mielonego maku
          200 ml wrzątku
          100 g miodu
          50 g masła
          dwa białka
          szczypta soli

Zmielony mak zalałam dzień wcześniej wrzątkiem, dodałam masło i miód i dokładnie je ze sobą połączyłam. Kiedy masa ostygła, wstawiłam ją na noc do lodówki. Obie mąki przesiałam do miski, dodałam masło, cukier, drożdże i sól, wbiłam jajka i dodałam żółtka i połączyłam ze sobą wszystkie składniki. Następnie stopniowo dolewając mleka zaczęłam zagniatać ciasto dłońmi. Wyłożyłam je na blat i wyrabiałam przez ok. 10 minut, by było gładkie i nie kleiło się do dłoni. Z ciasta uformowałam kulę i odstawiłam je w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na godzinę. Przed upływem tego czasu ubiłam białka na sztywną pianę ze szczyptą soli i połączyłam je z masą makową. Gdy ciasto wyrosło, uderzyłam w nie pięścią i wyciągnęłam na blat. Zagniotłam je ponownie i rozwałkowałam z niego duży prostokąt o wymiarach ok. 30x100 cm (tak, by dłuższy bok miał długość mniej więcej czterokrotnie większą niż foremka, w której pieczemy). Na rozwałkowane ciasto wyłożyłam masę makową, którą równomiernie rozprowadziłam łyżką, zostawiając dwucentymetrowy margines na krótszych bokach i jednym z dłuższych. Pokryte masą ciasto zwinęłam w roladkę. Długi wałek ciasta złożyłam na cztery części i umieściłam w silikonowej formie do pieczenia. Odstawiłam ciasto na kolejną godzinę do wyrośnięcia. Po upływie tego czasu wstawiłam formę do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i piekłam przez pół godziny. Po wyjęciu z piekarnika i ostudzeniu wyjęłam chlebek z foremki.

OBSERWUJĄ