Pokazywanie postów oznaczonych etykietą twaróg. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą twaróg. Pokaż wszystkie posty

13 stycznia 2014

499. to naprawdę już koniec

Domowa pełnoziarnista rustykalna mini bagietka z kozim twarogiem i jogurtem i lawendą

Jutro... Już jutro wszystko będzie jasne.

BAGIETKI RUSTYKALNE
(3 sztuki)

          150 ml mleka
          150 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          75 g mąki pszennej tortowej
          15 g masła
          15 g cukru trzcinowego
          łyżeczka suszonych drożdży
          pół łyżeczki soli

Obie mąki wsypałam do miski, dodałam masło, cukier, drożdże i sól i stopniowo dolewając mleka zaczęłam wyrabiać ciasto dłońmi. Wyjęłam je na blat i wyrabiałam przez 10 minut, by stało się gładkie. Uformowałam je w kulę, włożyłam do miski i odstawiłam na 45 minut do podwojenia objętości. Po upływie tego czasu uderzyłam w ciasto pięścią, podzieliłam je na trzy części i na omączonym blacie z każdej z nich uformowałam wałek o długości ok. 30 cm, który następnie skręciłam wokół własnej osi i ułożyłam na wyłożonej papierem do pieczenia blasze. Odstawiłam w ciepłe miejsce na kolejne 45 minut, po czym wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekłam przez ok. 15-20 minut.

TYDZIEŃ W RYTMIE PONIEDZIAŁKU vol. 11

Dawno nie kupiłam żadnej fajnej płyty, zatem należało te zaległości nadrobić. Wczorajsze zdobycze to "Dirt" i "Jar of Flies" Alice in Chains, "Ten" Pearl Jam i "Fear of a Blank Planet" Porcupine Tree. Wszystko za mniej niż 100 zł. Marian-meloman jest ukontentowany.




          365 dni temu
Tak się złożyło, że i rok temu zajadałam się domowym pieczywem. Jednak - jeżeli dobrze pamiętam - wtedy nie musiałam się nigdzie spieszyć, bo był środek ferii. Zeszłoroczne smaki to pochwała prostoty w wydaniu wytrawnym. Chociaż tamto śniadanie nie znalazło się w ulubionych, wspominam je bardzo... smacznie. Może warto odświeżyć stary przepis? :)

12 stycznia 2014

498.

Domowa półpełnoziarnista drożdżówka z serem białym, białym makiem i lukrem trzcinowym

Nie, żebym miała tak czysty obiektyw i musiała czyścić bokeh w Photoshopie. Pora pożegnać się z choinką. A w tym roku nawet ściereczka ta sama, co 365 dni temu!


DROŻDŻÓWKI Z SEREM I MAKIEM
(4 sztuki)

          120 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          120 g mąki pszennej tortowej
          60 ml mleka
          30 g cukru trzcinowego
          20 g masła
          jajko
          dwa żółtka
          łyżeczka suszonych drożdży
          pół łyżeczki soli

          masa serowa
          120 g twarogu półtłustego
          białko jajka
          łyżka cukru trzcinowego

          masa makowa
          80 g białego maku
          80 ml wrzątku
          białko jajka
          dwie łyżki cukru trzcinowego

Obie mąki przesiałam do miski, dodałam cukier, drożdże, sól i masło, wbiłam jajko, dodałam żółtka i połączyłam ze sobą wszystkie składniki. Następnie stopniowo dolewając mleka zaczęłam wyrabiać ciasto dłońmi i robiłam to przez 10 minut, aż stało się gładkie i elastyczne. Uformowałam je w kulę, włożyłam do miski i odstawiłam na godzinę do wyrośnięcia. Masę makową przygotowałam mieląc blenderem wcześniej sparzony mak i dodając białko i cukier. Twaróg również zblendowałam z białkiem i cukrem. Kiedy ciasto wyrosło, wyciągnęłam je na blat, ponownie zagniotłam i rozwałkowałam z niego prostokąt o wymiarach ok. 40x25 cm. Masę serową wyłożyłam na rozwałkowane ciasto i równomiernie rozsmarowałam, pozostawiając 10-centymetrowy margines na jednym z krótszych boków. Tak samo postąpiłam z masą makową. Zawinęłam ciasto tak, by roladka miała ok. 10 cm szerokości, a margines wolnego ciasta znajdował się pod spodem. Tak zwinięte ciasto przecięłam nitką na cztery części, które ostrożnie przełożyłam na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. Wysmarowałam je mlekiem i odstawiłam na kolejne pół godziny. Piekłam drożdżówki w 180 stopniach przez 20 minut. Po upieczeniu studziłam je na kratce (ciepłe też są świetne - jedną zjadłam zaraz po wyjęciu z piekarnika!).

          365 dni temu
Równo rok temu na śniadanie jadłam jedną z moich ulubionych wersji owsianek - mocno czekoladową, w wydaniu bananowym. Pisałam również o zmianach, jakie zaszły w moim odżywianiu. Muszę przyznać, że sporo się od tamtego czasu zmieniło - i te 365 dni temu nawet nie pomyślałabym, że jeszcze bardziej w głowie może mi się poprzestawiać. (; Nie wiem, czy to zmiany na dobre - ale na pewno na... inne.

5 stycznia 2014

491. pora przeprosin

Jednoporcjowy kokosowy sernik z jagodami

Chyba właśnie nadszedł ten czas w roku, kiedy w końcu pora przeprosić się z mrożonymi owocami. W otchłani zamrażarki przy okazji szukania świnki na wczorajszy obiad, znalazłam również resztkę jagód - własnoręcznie zbieranych (no dobra - nie przeze mnie, rzecz jasna, bo ktoś we wakacje musiał dzień w dzień odwiedzać babcię w szpitalu, ale przez przemiłą sąsiadkę). Muszę też przyznać, że jednoporcjowych serników nigdy nie uważałam do tej pory za swoją domenę i nawet nie starałam się nigdy rywalizować o tytuł (cytując klasyka) "serniczkowej bogini". Jakkolwiek przez święta, na które nie udało mi się niestety upiec żadnego domowego sernika, nazbierałam na nie mnóstwo różnych pomysłów. Kto wie zatem, czy niedługo nie zrobię sobie nawet małego śniadaniowego, proteinowego maratonu.

SERNICZEK KOKOSOWY
(1 porcja)

          200 g twarogu sernikowego
          50 ml mleczka kokosowego
          10 g mąki ziemniaczanej
          białko jajka
          łyżka cukru trzcinowego
          łyżka wiórków kokosowych
          szczypta soli
          garść jagód
          +jagody do podania

Twaróg, mleczko kokosowe, białko, mąkę, cukier i sól umieściłam w misce i zmiksowałam na gładką masę. Następnie przelałam ją do kokilki wyłożonej papierem do pieczenia i wygładziłam łyżką powierzchnię, którą posypałam wiórkami kokosowymi, na których umieściłam mrożone jagody. Wstawiłam sernik do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i zmniejszyłam temperaturę do 120 stopni. Piekłam sernik przez godzinę, po czym studziłam przy otwartych drzwiczkach piekarnika. Po ostygnięciu wyjęłam go z formy i wstawiłam na noc do lodówki.

20 grudnia 2013

475. coraz bliżej Święta

Twarogowe makowe kluski gotowane w syropie mandarynkowym

MAKOWE KLUSKI W SYROPIE
(1 porcja)

          150 g twarogu półtłustego
          50 g mąki (użyłam pełnoziarnistej z 3 zbóż)
          dwie łyżki maku
          białko jajka
          szczypta soli

          syrop
          400 g mandarynek
          +skórka otarta z dwóch mandarynek

Twaróg połączyłam w misce z białkiem i solą, dodałam mąkę i mak i połączyłam ze sobą składniki. Przełożyłam ciasto na blat oprószony mąką i omączonymi dłońmi dobrze je zagniotłam. Ciasto podzieliłam na dwie części i z każdej z nich uformowałam wałek o średnicy ok. 1 cm, odcinając kwadratowe kluseczki. Partiami wrzucałam je na wrzącą osoloną wodę i gotowałam do wypłynięcia na powierzchnię. Następnie wyłowiłam je i odsączyłam na ręczniku papierowym. Na małą patelnię wycisnęłam razem z cząstkami sok z mandarynek. Doprowadziłam go do wrzenia i gotowałam na dużym ogniu do odparowania większości płynu. Gdy syrop zgęstniał, dodałam otartą skórkę i wrzuciłam na patelnię kluseczki. Zmniejszyłam ogień i gotowałam je w syropie jeszcze przez chwilę, by osiągnął odpowiednią konsystencję.

7 grudnia 2013

462. naleśniki dla księżniczki, rózga od Mikołaja

Orkiszowe śmietankowe naleśniki różano-buraczane z śmietankowym twarożkiem i płatkami migdałowymi

Mikołajki były co prawda wczoraj, jednak orkan Ksawery dał się najwyraźniej Mikołajowi we znaki, bo - jak widać - znaczna część blogosfery może pochwalić się nimi dopiero dzisiaj. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I chociaż szczerze śmiem wątpić, że w jakikolwiek sposób zasłużyłam sobie na taki prezent, nie będę przecież protestować. Nie zdążyłam mojemu Mikołajowi jeszcze podziękować, więc skoro jest już okazja - zrobię to teraz. Nie mam pojęcia, skąd mnie tak dobrze znasz, ale przesyłam ogromny, wirtualny uścisk (bo pogoda na całowanie się już raczej minęła), Katarzyno!
Wczoraj po powrocie z Krakowa w końcu mogłam dorwać się do upragnionej, wyczekiwanej paczki, która od kilku dni czekała już na mnie w domu. Kiedy ją otwarłam i pierwszym, co zobaczyłam, okazała się być ukochana przeze mnie czekoladowa łyżeczka, oczy aż mi się zaświeciły. Sięgając dalej ręką natrafiłam tylko na jeszcze więcej czekolady, hipsterską (jak to sam Mikołaj określił :)) i lekko dekadencką konfiturę z brandy i kubek z ocieplaczem. Kubek, który nie byłby właściwie niczym wyjątkowym, gdyby nie fakt, że "ubranko" zostało wykonane własnoręcznie właśnie przez naszą Kasię! Kto by pomyślał, że w naszym gronie mamy takiego zdolniachę? :) A oprócz wszystkich prezentów, które znalazły się na zdjęciach, mogłam również przeczytać uroczą, przemiłą kartkę świąteczną, do której szczerze się uśmiechnęłam czytając ostatnie jej słowa, no i przede wszystkim - duuużo folii bąbelkowej! Może być lepszy prezent?


Ślicznie dziękuję Wam wszystkim - i za naszą mikołajkową akcję, i za wczorajsze wspólne śniadanie. Przypominam raz jeszcze, żeby na maila schizzy.cat@gmail.com wysyłać linki do Waszych czekoladowych śniadań.

RÓŻOWE NALEŚNIKI
(1 porcja)

          45 g mąki orkiszowej typ 1100*
          60 ml soku z buraków
          60 ml mleka
          30 ml śmietany 30%
          30 ml wody różanej
          jajko
          szczypta soli

Do miski wsypałam mąkę i sól, wbiłam jajko i wymieszałam je ze sobą. Dolałam śmietankę i sok z buraków i połączyłam je z ciastem. Na koniec rozrzedziłam masę wodą różaną i mlekiem. Miskę owinęłam folią i wstawiłam na noc do lodówki (warto pozwolić odpocząć ciastu przynajmniej pół godziny). Rano smażyłam naleśniki na teflonowej patelni naleśnikowej na małym ogniu (jeżeli ogień będzie za duży, naleśniki zarumienią się i nie będą różowe, a brązowe) z obu stron. Podałam nadziane 150 g chudego twarogu zmiksowanego z trzema łyżkami śmietany kremówki i płatkami migdałowymi.

*użyłam chlebowej, bo to najniższy typ, jaki akurat znalazłam, a chciałam, by były jak najdelikatniejsze; można użyć dowolnej mąki - i pełnoziarnistej, i tortowej

4 grudnia 2013

459. seromak bez maku?

Jednoporcjowy seromak z białym makiem

Wiem, że większość z Was opowiedziała się ostatnio co prawda za starą wersją zdjęć, jakkolwiek są takie poranki (jak dzisiejszy), kiedy innych zrobić się nie da.

JEDNOPORCJOWY SERNIKOMAKOWIEC

          masa makowa
          50 g białego maku
          50 ml mleka
          50 ml wody
          białko jajka
          łyżeczka mąki pszennej
          łyżeczka cukru trzcinowego
          łyżeczka miodu
          szczypta soli

          masa serowa
          150 g twarogu półtłustego
          białko jajka
          łyżeczka mąki pszennej
          łyżeczka cukru trzcinowego
          szczypta soli

Mak zalałam mlekiem i na malutkiej patelni doprowadziłam do wrzenia. Zmniejszyłam ogień i stopniowo dolewając wody gotowałam go do całkowitego wchłonięcia płynu. Następnie zmieliłam mak i dodałam do niego sól, cukier, mąkę i miód. Twaróg umieściłam w misce, dodałam cukier, sól i mąkę i zblendowałam je. Oba białka umieściłam razem w misce i ubiłam ze szczyptą soli na sztywną pianę. Połowę dodałam do masy makowej, a połowę do serowej i delikatnie je wmieszałam. Następnie do foremki wyłożonej papierem do pieczenia przekładałam po łyżce każdej masy, robiąc nieregularne kleksy. Wstawiłam kokilkę do piekarnika nagrzanego do 170 stopni i piekłam przez godzinę. Po wystudzeniu wyjęłam ciasto z formy i pokroiłam.

24 listopada 2013

449. Mikołajki i owies

Sernik macadamia z duszonymi lawendowymi śliwkami

SERNIK MACADAMIA
(1 porcja)

          200 g twarogu półtłustego
          50 g orzechów macadamia (od Skworcu)
          białko jajka
          łyżka oleju z orzechów macadamia
          łyżka cukru trzcinowego
          szczypta soli

Do twarogu dodałam olej, cukier i sól i zmieliłam go blenderem. Białko ubiłam ze szczyptą soli na sztywną pianę i w trzech partiach wmieszałam je do masy serowej. Orzechy grubo posiekałam. Połowę z nich ułożyłam na dnie kokilki wyłożonej papierem do pieczenia, wyłożyłam na nie masę i pokryłam ją pozostałymi orzechami. Wstawiłam do naparowanego piekarnika nagrzanego do 160 stopni i piekłam przez pół godziny. Po upływie tego czasu zmniejszyłam całkowicie temperaturę i dopiekałam przez kolejne 20 minut. Sernik studziłam przy uchylonych drzwiczkach, po czym na noc wstawiłam do lodówki.

Jak już niektórzy zdążyli z pewnością zauważyć - u góry strony pojawiły się bannery dwóch nowych akcji. Pierwszą z nich jest owsiankowy tydzień, w którym mam zamiar podjąć się jedzenia każdego dnia owsianki i przy okazji nie zanudzenia Was nimi przy tym. (;
Ale o wiele ważniejsza jest druga akcja. Chciałam niniejszym zaprosić wszystkich, którzy jeszcze o wspólnym mikołajkowym śniadaniu nie mieli pojęcia, do wzięcia w niej udziału. Tematem przewodnim mikołajkowego śniadania jest czekolada, natomiast interpretacja tego hasła należy już do każdego indywidualnie. To co, są jacyś chętni na mocno czekoladowe śniadanie 6 grudnia?

Poniżej zamieszczam bannery akcji mikołajkowej:


 


Proszę również wszystkich, którzy są chętni, by zjeść wspólne śniadanie 6 grudnia, o zadeklarowanie swojego udziału w komentarzu. :)

13 listopada 2013

438. comfort food

Zapiekanka z makaronu durum z twarogiem z żółtkiem i rodzynkami z trzcinowym cukrem pudrem

       
Comfort food. Po prostu.

TWAROGOWA ZAPIEKANKA MAKARONOWA
(1 porcja)

     70 g makaronu durum 
     (użyłam orecchiette)
     200 g twarogu półtłustego
     żółtko jajka
     garść rodzynek
     łyżeczka cukru trzcinowego
     szczypta soli

Makaron gotuję w osolonej wodzie. Odcedzam go i umieszczam na dnie kokilki. Twaróg (miałam niemielony) blenduję, by był gładki i pozbawiony grudek. Dodaję do niego żółtko, cukier i szczyptę soli i jeszcze przez chwilę blenduję do połączenia składników. Na koniec dorzucam namoczone rodzynki i łączę je z serową masą, którą wykładam na makaron w kokilce. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekę przez 45 minut. Przygotowałam zapiekankę wieczorem, zaś rano podgrzałam ją lekko w piekarniku i posypałam cukrem pudrem.

8 października 2013

402. TYDZIEŃ Z DYNIĄ: dyniowy omlet biszkoptowy

Dyniowy omlet biszkoptowy z kozim twarogiem i jogurtem

       Hm. Czasem najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa, prawda? A umiejętność przyznania się do niepowodzenia też jest sztuką. Tak, znów zaspałam. Po wczorajszych urodzinowych swawolach dzisiaj  - nawet mimo prawie połowy kilograma indyka zjedzonego wczoraj na kolację - naszła mnie nieodparta ochota na białko, dużo białka. Chciałam więc wrócić rano do zamierzchłych początków bloga, bo omlet z dodatkiem dyni (wtedy chyba tartej) jadłam tutaj już zeszłej jesieni. Zdjęcia są jakie są, omlet jadłam jedną ręką, drugą nakładając przy tym makijaż. Ale pomimo (prawdziwego dzisiaj) porannego zamotania jednego mogę być pewna - to chyba najlepszy omlet, jaki do tej pory jadłam. Tak sycący, że jeszcze po powrocie ze szkoły nie byłam głodna (a prowiantu i tak nie miałam jak ze sobą zabrać) i chyba najgrubszy, jaki do tej pory udało mi się zrobić - choć żałuję, że zdjęcia nijak tego nie oddają, a to za sprawą dosyć wklęsłego talerzyka. Na pocieszenie z pewnością trafi jednak do ulubionych śniadań października - co do tego nie mam wątpliwości!

DYNIOWY OMLET BISZKOPTOWY

     150 g puree z
     pieczonej dyni
     20 g mąki pszennej
     pełnoziarnistej
     3 białka
     żółtko
     łyżeczka cukru
     trzcinowego
     szczypta soli

Białka ubijam mikserem na sztywną pianę ze szczyptą soli i cukrem. Zmniejszam obroty i dodaję żółtko, następnie puree, a na koniec mąkę. Miksuję tylko do momentu, kiedy składniki się ze sobą dobrze połączą. Przekładam masę na natłuszczoną nagrzaną patelnię teflonową i smażę pod przykryciem na małym ogniu dopóki boki nie będą ścięte. Następnie przewracam go na drugą stronę i smażę jeszcze chwilę już bez przykrycia. Podałam z kozim jogurtem i twarogiem.

16 września 2013

380.

Białkowy omlet biszkoptowy z quinoa z twarogiem, jogurtem naturalnym i malinami

Pomysł na omlet biszkoptowy z quinoa zrodził się w mojej głowie stosunkowo dość dawno, ale jakoś nie mógł doczekać się swojej realizacji wśród natłoku masy innych śniadań do przygotowania. Ostatecznie jednak przekonała mnie do jego zrobienia Sandra, u której zobaczyłam ostatnio podobny placek z wykorzystaniem płatków quinoa. I w tym wypadku cieszę się tylko, że to właśnie ona mnie ubiegła, haha! :* Najlepszy omlet, jaki do tej pory przygotowałam? Zaryzykuję chyba stwierdzenie, że lepszy nawet od pieczonego! A dodatek zapomnianego już trochę przeze mnie oleju ryżowego - przepadłam... Chyba nie chcę już żadnego innego. (;


OMLET BISZKOPTOWY Z QUINOA

          45 g płatków quinoa
          trzy białka
          żółtko
          łyżeczka oleju ryżowego
          łyżeczka trzcinowego cukru pudru
          szczypta soli

Białka umieszczam w misce, dodaję szczyptę soli i cukier puder i ubijam je mikserem. Gdy powstanie sztywna piana, zmniejszam obroty i dodaję kolejno żółtko i olej ryżowy, a następnie partiami dosypuję mąkę i miksuję tylko do połączenia się wszystkich składników. Przekładam masę na natłuszczoną patelnię i smażę omlet na małym ogniu, dopóki boki się nie zetną. Delikatnie odwracam go na drugą stronę* i smażę jeszcze ok. 5 minut.

*moja niezawodna metoda: podnoszę omlet szpatułką, zsuwam go na otwartą dłoń, a następnie "przykrywam" patelnią i odwracam :D

8 września 2013

372. triumf prostoty

Płatki owsiane na mleku kozim z kozim twarogiem i malinami

Konflikt iście tragiczny - owsianka w leniwy, niedzielny poranek, kiedy mam do dyspozycji całą kuchnię wraz z proszącym się wręcz o użycie piekarnikiem? Po zjedzeniu tej nie mam wyrzutów sumienia.

7 września 2013

371. królestwo za gofra!

Pełnoziarniste żytnie gofry na zakwasie z kozim twarogiem i jogurtem i figami

Mamy sobotę, będzie więc pieczenie chleba. Swojego czasu zastanawiałam się, czy z zakwasu można przygotować cokolwiek poza pieczywem czy żurkiem. Okazało się - można. Dzisiaj rano zajrzałam więc do moich zakwasów, które balowały w cieplutkim piekarniku przez całą noc. I nie mogło być inaczej. Ogłaszam wszem i wobec - nie ma lepszych gofrów. Po pierwszym kęsie poczułam się trochę tak, jakbym dotarła na koniec świata. Spróbowałam najlepszych gofrów pod słońcem. Ale - no właśnie - czy znajdą się jeszcze kiedykolwiek takie, które przynajmniej im dorównają?
Nawiązując jeszcze do dzisiejszego iście mistrzowskiego śniadania - mam małą propozycję. Ponieważ moje Śniadaniowe podróże cieszyły się chyba całkiem sporym zainteresowaniem i zyskały sobie Waszą sympatię, pomyślałam (także za sprawą kochanej agateq :*) o kolejnym weekendowym cyklu. Jako że co sobotę przedpołudnia będą mi mijać teraz najpewniej na wypieku chleba - co powiedzielibyście na taką właśnie weekendową piekarnię?

Przepis bardzo eksperymentalny, ale nie sądzę, bym chciała w nim cokolwiek jeszcze zmieniać. Jeżeli chodzi o przepis na zakwas, to jeżeli nowy cykl się pojawi - podam także dokładny przepis jak go wykonać krok po kroku. (;


    


GOFRY NA ZAKWASIE
(1 porcja, 3,5 gofra)

     150 g aktywnego zakwasu 
     żytniego (hydracja ok. 80%)
     jajko
     łyżka oleju sezamowego (ten
     akurat miałam pod ręką i był
     to strzał w dziesiątkę - idealnie
     komponuje się z mąką żytnią)
     szczypta sody oczyszczonej
     szczypta soli
     +opcjonalnie coś do posłodzenia,
     jeżeli dodatki do gofrów nie
     są dostatecznie słodkie


Wieczorem dokarmiłam zakwas. Rano odłożyłam z niego do miski 150 g, wbiłam jajko, dodałam olej, sodę i sól i dokładnie wymieszałam wszystkie składniki. Przełożyłam masę do dobrze nagrzanej gofrownicy i piekłam gofry do zarumienienia.

PS: Przepraszam wszystkich oburzonych, że dzisiaj nie naleśnikuję, ale wszyscy chyba dobrze wiedzą, jak wyglądają moje weekendy. (;

6 sierpnia 2013

339. dylematy - nie tylko kulinarne

Jednoporcjowe pełnoziarniste sernikobrownie z truskawkami



      Czasem bywa, że trudno podjąć konkretną decyzję. Podobnie było u mnie ostatnio, kiedy martwiłam się, czy tym samym nie popełnię jednego z najgłupszych błędów w swoim życiu. Musiałam jednak zdecydować, czy chcę to zrobić, czy nie, i teraz sądzę, że to nie była zła decyzja. A Wy - co o tym sądzicie? Zauważyliście jakąś zmianę w moim wyglądzie? (; Rano również trzeba czasem podjąć decyzję, która nierzadko może okazać się nie lada wyzwaniem. Jeżeli chodzi natomiast o dzisiejsze śniadanie, wygląda na to, że wybór spomiędzy dwóch możliwości nie zawsze jest konieczny. Hm, sernik czy brownie? A może by tak... sernikobrownie?! Dzisiejsza "niespodzianka", którą obiecywałam (a w zamyśle było to właśnie pochwalenie się nowym kolczykiem), de facto okazuje się być podwójna, bo pozwolę sobie nawet na stwierdzenie, że ten przepis na jednoporcjowe sernikobrownie jest rewolucyjny i nie spotkałam się jeszcze do tej pory z takim w śniadaniowej blogosferze. Ale co go takim czyni?
Jest pełnowartościowy, bo w porcji zawiera prawie 45 g białka i stosunkowo przyzwoitą ilość węglowodanów (w głównej mierze i tak złożonych), ale przede wszystkim jest ekonomiczny - bo do jego przygotowania nie zmarnuje się nawet pół jajka!


SERNIKOBROWNIE
(1 porcja)

          masa serowa
          100 g trzykrotnie mielonego twarogu półtłustego
          20 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          białko jajka
          łyżeczka cukru trzcinowego
          szczypta sody oczyszczonej
          szczypta soli

          masa czekoladowa
          40 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          10 g gorzkiej czekolady
          jajko
          żółtko (dzięki niemu nie trzeba dodawać więcej tłuszczu)
          łyżka gorzkiego kakao
          łyżeczka cukru trzcinowego
          szczypta sody oczyszczonej
          szczypta soli
          +ewentualnie trochę wody, jeżeli jajka były małe

Nastawiam piekarnik na temperaturę 180 stopni. W jednej misce umieszczam twaróg, łyżeczkę cukru, białko jajka, sodę i sól i ucieram je ze sobą na gładką, pozbawioną grudek masę. Dodaję solidną łyżkę mąki pełnoziarnistej i łączę ją z pozostałymi składnikami. Do drugiej miseczki wbijam całe jajko, dodaję pozostałe żółtko, mąkę, kakao, cukier, sodę i sól i mieszam ze sobą wszystkie składniki. Dodaję do nich grubo posiekaną kostkę gorzkiej czekolady (dolałam też dwie łyżki wody, by trochę rozrzedzić masę) i mieszam z ciastem. Obie masy przekładam do natłuszczonej kokilki, nakładając na zmianę po łyżce każdej i tworząc z nich kleksy. Wstawiam do nagrzanego piekarnika i piekę przez pół godziny. Po upływie tego czasu wyjmuję kokilkę z piekarnika. Ciasto można jeść od razu albo - jak ja - wstawić do lodówki na noc (wtedy jest moim zdaniem smaczniejsze), a rano wyjąć je z formy.


1 sierpnia 2013

334. yeast, yeast everywhere!

Odsmażone pełnoziarniste drożdżowe naleśniki z morelowym twarożkiem

Szczerze powiedziawszy, to sama nie wiem, co powinnam w tej sytuacji zrobić. Do tej pory byłam zwolenniczką przekonania, że moderowanie komentarzy czy blokowanie ich wyłącznie anonimowym użytkownikom to straszne frajerstwo i brak umiejętności zmierzenia się twarzą w twarz z krytyką. Z perspektywy czasu muszę jednak stwierdzić, że z drugiej strony obrzucanie kogoś obelgami nie podpisując się przy tym własnym imieniem i nazwiskiem czy choćby głupim nickiem również do przejawów odwagi nie należy. Mnóstwo ciepłych komentarzy, maili i podnoszących na duchu słów (w tym miejscu najbardziej dziękuję Wam, moje kochane wariatki!) i najpewniej jedna osoba, która myli działalność mojego bloga z Caritasem. Chyba jednak nie warto szargać sobie nerwów i przejmować się opinią osoby, która nawet nie rozumie idei blogowania.
Nie wiem jeszcze, co zrobię z porannym zamotaniem; póki co zostaje chyba tak, jak było. Z dwojga złego wolę już chyba mieć święty spokój dodając przepisy i unikając przy tym wiercenia dziury w brzuchu przez dziesięć osób (podlizywać to Wy się umiecie!) niż brać do siebie komentarze jednego, niewartego niczyjej uwagi życzliwego anonima.
Jeszcze raz dziękuję Wam za słowa, które pomogły mi podjąć tę decyzję. Jednak bynajmniej nie wspominałam w ostatnim wpisie o problemach, jakie mam teraz w życiu, licząc tym samym na litość i pocieszanie z Waszej strony. Pierwotnie moim zamiarem było po prostu zobrazowanie tym wszystkim, którzy myślą, że przez cały dzień leżę do góry brzuchem, przeglądam blogi kulinarne i żyję od śniadania do śniadania, że w rzeczywistości jestem od tego daleka. Niemniej doceniam Wasze wsparcie, bo szczerze nie spodziewałam się, że kogoś mogą (aż tak) przejąć moje problemy. Jesteście wspaniali, macie ogromne serca i to właśnie dla takich osób prowadzę dalej tego bloga. W innym wypadku nie miałoby to sensu - bez takich czytelników już pewnie dawno zrezygnowałabym z blogowania. W dużej mierze robię to dla Was, a skoro jest to strona przeznaczona na użytek innych, to brak przepisów mijałby się z celem. Poza tym... Za dużą mi to sprawia frajdę! ]:>
No dobra, łapcie przepis na drożdżowe naleśniki, już się nie gniewamy!

NALEŚNIKI DROŻDŻOWE
(1 porcja, 6 dużych naleśników)

     50 g mąki pszennej
     pełnoziarnistej
     200 ml mleka
     jajko
     łyżka stopionego masła
     pół łyżeczki słodzidła
     (ja użyłam miodu)
     pół łyżeczki suszonych
     drożdży
     szczypta soli

Masło i połowę mleka podgrzewam, by się ze sobą połączyły i były letnie, dodaję miód, suszone drożdże i mieszam, by wszystko dobrze się rozpuściło. Dodaję przesianą mąkę (jeżeli użyjecie świeżych drożdży, to należy przed jej dodaniem odstawić zaczyn na kilka minut, by zaczęły pracować), sól, wbijam jajko i mieszając trzepaczką, stopniowo dolewam pozostałe mleko. Gładkie i lejące ciasto odstawiam na 45-60 minut w ciepłe miejsce. Po upływie tego czasu, kiedy na powierzchni ciasta pojawią się pęcherzyki, mieszam je ponownie i smażę naleśniki na średnim ogniu na teflonowej patelni naleśnikowej z obu stron.

18 lipca 2013

320.

Sernik z mlekiem w proszku z morelami

SERNIK Z MLEKIEM W PROSZKU
(1 porcja)

          200 g mielonego twarogu półtłustego
          20 g mleka w proszku
          jajko
          łyżka mąki pszennej pełnoziarnistej
          łyżeczka cukru trzcinowego
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          szczypta soli
          +3-4 morele

Twaróg umieszczam w misce, wbijam jajko, dodaję cukier i ucieram je ze sobą, dopóki składniki dokładnie się nie połączą. Dodaję mleko w proszku, mąkę, sodę i sól i mieszam je jeszcze raz, by uzyskać gładkie ciasto. Część pokrojonych morel układam na dnie kokilki, wykładam na nie masę serową i układam na wierzchu pozostałe owoce. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekę przez 40 minut, po upływie pół godziny zmniejszając temperaturę do 150 stopni. Po wyciągnięciu kokilki z piekarnika studzę sernik przez minimum 20 minut (im dłużej, tym lepiej (;).

22 czerwca 2013

294.

Serniczki z patelni nadziane białą czekoladą z malinami

NADZIANE SERNICZKI Z PATELNI

          150 g twarogu półtłustego
          50 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          jajko (ja zwykle dodaję jednak tylko białko, 
          moim zdaniem takie smakują o wiele lepiej - 
          wtedy należy dodać 40 zamiast 50 g mąki)
          szczypta soli
          +ok. 25 g białej czekolady do nadziania

Twaróg rozgniatam widelcem z białkiem (albo całym jajkiem) i szczyptą soli tak, by pozbyć się grudek. Następnie stopniowo dodaję mąkę i mieszam ciasto łyżką, dopóki nie będzie gładkie i odpowiednio gęste. Oddzielam porcje masy łyżką i zwilżonymi w zimnej wodzie dłońmi formuję płaskie placuszki, w środku których umieszczam po 1/4 kostki białej czekolady (do nadziania dzisiejszych serniczków użyłam dwóch i pół dużej kostki) i dokładnie ją zalepiam, formując okrągłe serniczki. Smażę z obu stron na średnim ogniu na patelni teflonowej przetartej tłuszczem.

OBSERWUJĄ