Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne. Pokaż wszystkie posty

22 stycznia 2014

508.

Ryż jaśminowy i czerwona soczewica z pomidorami, natką pietruszki i chili

RYŻ Z POMIDORAMI I SOCZEWICĄ
(1 porcja)

          60 g ryżu jaśminowego
          60 g czerwonej soczewicy
          dwa pomidory
          szczypta soli
          +świeżo zmielone chili

Ryż i soczewicę wsypałam do rondelka, zalałam odpowiednią ilością wody i doprowadziłam do wrzenia. Zmniejszyłam ogień, a następnie dodałam pokrojone na ćwiartki, pozbawione zielonych części i obrane ze skórki pomidory. Gotowałam wszystko na małym ogniu przez ok. 25 minut do momentu, kiedy pomidory zmiękły, a soczewica i ryż wchłonęły cały płyn. Doprawiłam solą i chili i odstawiłam na kilka minut. Podałam z posiekaną natką pietruszki i świeżo zmielonym chili.


          365 dni temu

11 stycznia 2014

497. miała być szarlotka...

Szarlotkowy krem owsiany z ubitą śmietaną kremówką

No i jest - z tym, że... w szklance! Śniadaniowy krem marzył mi się już od dłuższego czasu, choć mimo tego cały czas znajdowało się coś, co było opatrzone większym priorytetem. Ale koniec końców wyszło to dzisiejszemu śniadaniu na dobre, bo przez ten cały czas udało mi się w swojej głowie doszlifować koncepcję tego kremu chyba już do perfekcji. Może odrobinę czasochłonny, za to na weekendowe śniadanie, kiedy jest czasu trochę więcej - idealny. No a jak szarlotka, to obowiązkowo lody albo bita śmietana, nieprawdaż? Jako, że na te pierwsze to chyba nie ta pora roku (wbrew pozorom za oknami?), ja wybrałam właśnie kremówkę.

SZARLOTKOWY KREM OWSIANY

          średnie jabłko
          250 ml mleka
          60 g płatków owsianych
          60 ml gorącej wody
          łyżka masła
          łyżeczka cukru trzcinowego
          pół łyżeczki cynamonu
          szczypta gałki muszkatołowej
          szczypta soli
          +sok z cytryny

Piekarnik nastawiłam na 180 stopni. Jabłko pokroiłam na ćwiartki, obrałam i pozbawiłam gniazd nasiennych, a następnie pocięłam na mniejsze plasterki. Skropiłam je sokiem z cytryny. Płatki owsiane zalałam wrzątkiem, dodałam masło i cukier trzcinowy i wymieszałam je ze sobą, by się połączyły. Przykryłam je i odstawiłam do napęcznienia. Kiedy wsiąknęły całą wodę, na blasze wyłożonej papierem do pieczenia ułożyłam jabłka, a obok nich wyłożyłam nasiąknięte płatki. Wstawiłam blachę do nagrzanego piekarnika i piekłam przez 40 minut co jakiś czas je mieszając, po upływie pół godziny zmniejszając temperaturę do 100 stopni. Kiedy płatki były już suche i podprażone, a jabłka miękkie, przełożyłam je z powrotem do miski. Mleko zagotowałam w rondelku, a następnie wlałam do miski. Odstawiłam wszystko na kilka minut do ponownego napęcznienia, by płatki lekko zmiękły. Wtedy dodałam przyprawy, zblendowałam wszystkie składniki i wstawiłam krem do lodówki. By zgęstniał, wystarczy mu 30 minut - ja przygotowałam go wieczorem. Przez noc krem tężeje jeszcze bardziej, więc rozcieńczyłam go jeszcze ok. 50-75 ml wody. Podałam z 50 ml śmietany kremówki ubitej z łyżeczką cukru trzcinowego.

WEEKENDOWY PRZEGLĄD FILMOWY vol. 9: Igrzyska Śmierci

Jeżeli miałabym wybrać jakiś film, który będzie kojarzył mi się z ubiegłymi świętami, to właśnie "Igrzyska Śmierci" Gary'ego Rossa, który oglądałam z rodzicami w cudownej, rodzinnej, aż niepodobnej naszemu domowi atmosferze. Jeżeli chodzi o filmy science fiction, to średnio jestem ich fanką i orientuję się w nowościach w tym gatunku - mam swojego ulubionego "Łowcę Androidów" i właściwie na tym koniec. Trudno mi zatem określić, czy to ta świąteczna atmosfera, czy to rzeczywiście dobry film, ale całkiem przypadł mi do gustu. W Nowy Rok miałam się wybrać z mamą do kina na drugą część, która niedawno weszła na ekrany, jednak nasze plany nie do końca nam wyszły, zatem na kolejne "Igrzyska Śmierci" wybieramy się dopiero jutro.
A Wy widzieliście już obie albo przynajmniej jedną z części? Co o nich myślicie?


          365 dni temu
A rok temu był kaiserschmarrn. Ze śliwkami i cynamonem, jedzony przy świetle lampki na moim ukochanym parapecie. Tęsknię.

3 stycznia 2014

489. nuta egzotyki

Ryż jaśminowy na mleku i mleczku kokosowym z papają karmelizowaną w miodzie na oleju kokosowym
vegan: miód -> cukier trzcinowy

That what you fear the most could meet you halfway.

29 grudnia 2013

484.

Pełnoziarniste korzenne naleśniki z kremem pierniczkowym i pomarańczą


Macie za dużo pierniczków? Zróbcie krem pierniczkowy, nie pożałujecie! Do naleśników, do pieczywa, do jedzenia łyżeczką.

KREM PIERNICZKOWY
(1 porcja)

     50 g pierniczków
     60 ml mleka
     10 g masła
     10 g miodu
     pół łyżeczki przyprawy
     korzennej

40 g pierniczków pokruszyłam i zalałam 40 ml zagotowanego mleka (można od razu wlać całe 60 ml, bo krem i tak zgęstnieje). Dodałam masło, miód i przyprawę do piernika i zblendowałam wszystkie składniki na gładką masę. Wstawiłam na noc do lodówki. Rano dolałam dodatkowe 20 ml mleka i wkruszyłam pozostałe 10 g pierniczków (przed dodaniem można je wcześniej podpiec w piekarniku albo uprażyć na patelni, by były bardziej chrupiące).

17 grudnia 2013

472.

Tapioka na mleku ze śmietaną kremówką i gruszkami w syropie waniliowym
vegan: mleko i śmietana -> mleczko kokosowe

14 grudnia 2013

469. na leniwy poranek, na wytrawnie

       

Jajka zapiekane w szynce parmeńskiej i blanszowanym jarmużu, drożdżowe bułeczki serowe z pecorino romano

Hm, skoro i tak nie piekę ostatnio muffinek, to może by wykorzystać formę do nich w nieco inny sposób? A teraz pora na intymne wyznania - kocham jarmuż!

JAJKA W SZYNCE PARMEŃSKIEJ
(1 porcja)

     2 jajka
     2 plastry szynki parmeńskiej
     kilka liści jarmużu
     (można użyć też szpinaku)
     +sól do podania

Jarmuż przelałam wrzątkiem, a następnie lodowatą wodą i wysuszyłam. Na liściach ułożyłam plastry szynki parmeńskiej i zwinęłam je tak, by utworzyły formę na jajka. Umieściłam je w foremce na muffiny i wbiłam po jednym jajku. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i zapiekałam przez 20 minut.



SEROWE BUŁECZKI
(1 porcja)

          35 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          35 g mąki pszennej tortowej
          50 ml mleka
          dwie łyżki grubo startego sera pecorino
          (albo parmezanu czy grana padano)
          łyżeczka cukru trzcinowego
          pół łyżeczki suszonych drożdży
          szczypta soli
          +masło do formy i posmarowania bułeczek

Obie mąki przesiałam do miski. Dodałam cukier, drożdże i sól i stopniowo dolewając mleka zaczęłam wyrabiać ciasto dłońmi i robiłam to przez 10 minut, dopóki nie stało się elastyczne i przestało być klejące. Uformowałam z ciasta kulę i odłożyłam na 40 minut do podwojenia objętości. Po upływie tego czasu dodałam do miski ser żółty i ponownie zagniotłam ciasto. Podzieliłam je na dwie części i z każdej z nich uformowałam okrągłą bułeczkę, którą umieściłam w wysmarowanej masłem formie. Posmarowałam je z wierzchu masłem i odstawiłam na 20 minut, by ponownie wyrosły. W tym czasie przygotowałam jajka w szynce. Gdy bułeczki wyrosły, wstawiłam całą formę do piekarnika i piekłam je przez 20 minut w 180 stopniach.

WEEKENDOWY PRZEGLĄD FILMOWY vol. 7: lekko na święta cz. 1

Ostatnio zostałam poproszona o polecenie w swoim weekendowym cyklu jakichś łatwych, niezobowiązujących filmów na czas świątecznego lenistwa. Pierwsze, co od razu po przeczytaniu tych słów przyszło mi do głowy, to film (a właściwie dwa filmy), które mnie najbardziej kojarzą się ze świętami. Nie ze względu na swoją tematykę, ale dlatego, że po raz pierwszy oglądałam je właśnie w okresie świątecznym. Kevin Smith - reżyser nie nazbyt wybitny, ale na pewno w swojej kategorii jest jednym z najlepszych. Duet Smitha i Jasona Mewesa, czyli Jay i Cichy Bob od pierwszego wejrzenia skradł moje serce. Moja przygoda z nimi rozpoczęła się od pierwszej części kultowego "Clerks". Po obejrzeniu tego filmu od razu sięgnęłam po jego sequel, a zaraz potem po całą resztę filmów z udziałem Jaya i Cichego Boba. Żaden już potem nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak obie części "Sprzedawców", ale moja miłość do owego duetu tylko się pogłębiła. Humor w w pierwszej części "Clerks" jest moim zdaniem najbardziej wyważony ze wszystkich komedii Smitha. Czarno-biały film jest niezwykle klimatyczny. Po jego obejrzeniu dopadł mnie nie tylko ból mięśni brzucha, ale i jakaś swoista nostalgia. W drugiej części Smith poszedł o krok dalej - i nie chodzi mi tyle o zainwestowanie w kolorową taśmę, ale przede wszystkim o żarty, na jakie sobie pozwolił. "Clerks II" jest dużo mniej zobowiązujący, choć i po jego obejrzeniu nie udało mi się uciec od tego dziwnego uczucia smutku czy pustki. Tym razem może dlatego, że nie ma już kolejnej części. Co prawda kilka lat temu - pomimo hibernacji postaci Jaya i Cichego Boba - pojawiły się plotki o przygotowaniach do trzeciej odsłony przygód tego duetu, ale póki co nie zostały potwierdzone działaniami. A kim są Jay i Cichy Bob?


4 listopada 2013

429. bana(na)lnie

Pieczone migdałowe banany z cukrem trzcinowym, jogurtem greckim i płatkami migdałowymi
vegan: jogurt grecki -> ubita śmietanka kokosowa

     TYDZIEŃ W RYTMIE PONIEDZIAŁKU vol. 2: John Frusciante

Dzisiaj znowu będzie raczej dość ogólnikowo, ale tym razem poczułam nieodpartą potrzebę napisania kilku słów o jednym z moich ulubionych nie tyle gitarzystów, co wokalistów.
Swojego czasu, tzn. mniej więcej 10 lat temu (brzmi to trochę, jakbym miała co najmniej 40) byłam wielką fanką Red Hot Chili Peppers. Z wiekiem to uwielbienie jednak jakoś mi przeszło, a kiedy z czasem RHCP stało się prawie tak mainstreamowe jak Christina Aguilera (bo mały Marian zarzucał włosami nie w rytm "Californication", ale wykrzykiwał "True Men Don't Kill Coyotes"), nie chciałam już nawet tego stanu rzeczy zmieniać. Natomiast gdyby nie RHCP, pewnie nigdy nie sięgnęłabym jednak do solowej twórczości Johna Frusciante, ich byłego już gitarzysty. O ile fanką tego, co uskuteczniają teraz Anthony, Flea i Chad wraz z nowym gitarzystą, nie jestem, to kierunek, w którym John zaczął iść od pewnego czasu, jeszcze przed odejściem z zespołu, bardzo mi odpowiada. W 2009 roku wydał genialną moim zdaniem płytę "The Empyrean", dla mnie najlepszą w całej swojej karierze (choć świetna "Shadows Collide With People" również zasługuje na polecenie). Wydaje mi się, że coraz trudniej dzisiaj o dobrą płytę, natomiast "The Empyrean" jest jedną z tych niewielu, na których nie ma dla mnie ani jednego zbędnego utworu. Jeżeli natomiast idzie o Red Hot Chili Peppers, to chociaż zwykle po odejściu z zespołu mojego ulubionego członka (patrz: Black Sabbath z Ozzy'm i Black Sabbath z Dio) moje podejście do niego zmienia się diametralnie, to choć ich obecne poczynania zupełnie po mnie spływają, nie mogę nie docenić Josha Klinghoffera. I tym razem również nie za to, co robi z zespołem, ale za współpracę z Johnem Frusciante właśnie. Obaj gitarzyści przyjaźnią się bowiem od lat i Klinghoffer gościł nie raz na płytach Frusciantego, zaś najbardziej wdzięcznym owocem ich współpracy jest album z 2004 roku "A Sphere in the Heart of Silence" z której pochodzi moja ulubiona piosenka tego duetu, "At Your Enemies". Na koniec zostawiam Was zatem z dwoma utworami - wspomnianym wcześniej "At Your Enemies" i jednym z wielu wspaniałych z "The Empyrean".

   

Poza tym - jak tam od zeszłego tygodnia Wasze doświadczenia z Fismollem? Ktoś się przekonał, posłuchał, polubił? :)

PS: Co powiedzielibyście na dołączanie codziennie do każdego wpisu takiego małego przypomnienia, może po prostu obrazka z linkiem do śniadania, które było np. równo rok wcześniej, ewentualnie 100, 200, 300 wpisów wstecz?

27 października 2013

421. TYDZIEŃ Z DYNIĄ II: dynia faszerowana na słodko

Dynia faszerowana paloną kaszą gryczaną z masłem, cynamonem i gałką muszkatołową z miodem gryczanym
vegan: masło -> np. olej z orzechów włoskich, miód -> syrop klonowy

Zagadka pogorszenia jakości zdjęć (na całym Blogspocie, nie tylko u mnie) rozwiązana - autokorekta Google+. Nie, nie kokietowałam wczoraj z tym rzekomo słabym zdjęciem, bo zanim je poprawiłam, wyglądało naprawdę strasznie. No właśnie - tylko dlaczego dowiaduję się dopiero teraz?! Zdenerwowałam się bardzo (jak to ja :D), bo teraz przede mną edytowanie dobrych 50 wpisów.
Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, a nie chcecie, by Google+ tak okrutnie psuło Wasze zdjęcia, tutaj możecie w zakładce "Zdjęcia" odznaczyć opcję autokorekty i wszystko wróci co normy.

12 października 2013

406. TYDZIEŃ Z DYNIĄ: dynia na mleku

Dynia piżmowa na mleku z masłem i miodem rozmarynowym

Comfort food. Gdybym miała wybrać jakiś smak jako leitmotiv dla mojego dzieciństwa, chciałabym, żeby smakowało właśnie tak. Pełny brzuszek to w końcu zawsze o jedno zmartwienie mniej.

DYNIA NA MLEKU

          pół dużej dyni* (u mnie 350 g)
          250 ml mleka
          łyżka masła
          szczypta soli
          +miód do podania

Dynię obieram i kroję w małą kostkę. Zalewam ją mlekiem, dodaję szczyptę soli, stawiam na piecu i doprowadzam do wrzenia. Zmniejszam ogień i gotuję pod przykryciem przez ok. 15 minut, dopóki dynia nie będzie miękka i zacznie się lekko rozpadać. Na koniec dodaję łyżkę masła. Podałam z miodem rozmarynowym.

*najlepiej nadają się mniej mączyste odmiany, np. piżmowa

11 października 2013

405. TYDZIEŃ Z DYNIĄ: scramble dyniowe

Dyniowe scramble owsiane smażone na oleju z orzechów włoskich z orzechami włoskimi, jogurtem greckim i miodem
vegan: jogurt grecki -> podać z ubitą śmietanką kokosową lub pominąć, miód -> syrop klonowy

      Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że smażenie na tym oleju to zbrodnia, ale szczerze powiedziawszy - mam to gdzieś. Dla takiego smaku mogę żyć krócej! A przy okazji to dyniowe scramble to jedno z najbardziej sytych śniadań, jakie do tej pory jadłam.

SCRAMBLE DYNIOWE

     duży kawałek dyni
     (ok. 200 g)
     140 ml wody
     70 g płatków owsianych
     garść orzechów włoskich
     szczypta soli
     +olej do smażenia

Obraną dynię pokroiłam w kostkę i podgotowałam na parze, by lekko zmiękła. Płatki zalałam wieczorem wrzątkiem, osoliłam i odstawiłam do napęcznienia. Gdy wchłonęły całą wodę, dodałam do nich dynię, którą wcześniej rozgniotłam widelcem. Tak przygotowaną bazę przykryłam pokrywką i odstawiłam na noc. Rano prażę orzechy włoskie na suchej patelni i odkładam je na bok. Rozgrzewam na patelni olej, a następnie przekładam na niego masę. Smażę scramble energicznie mieszając, by równomiernie przysmażyło się ze wszystkich stron i uformowało w bardziej zbite grudki. Pod koniec smażenia dorzucam na patelnię orzechy włoskie i łączę je ze scramble. Podałam z jogurtem greckim i miodem.

27 września 2013

391. pasta!

Makaron durum w sosie z nerkowców z figami pieczonymi z miodem
vegan: miód -> syrop klonowy

Skoro pojawiło się tyle próśb o przepis - dodaję go. Jest banalnie łatwy, ale czasem najprostsze rzeczy sprawdzają się najlepiej, prawda? :) To ostatnio jeden z moich ulubionych sosów, choć do czasu dzisiejszego śniadania przygotowywałam go wyłącznie na wytrawnie - z dynią, brukselką, fasolką szparagową.

MAKARON W SOSIE Z NERKOWCÓW

          75 g makaronu fagiolone
          solidna łyżka masła z nerkowców (u mnie ponad 30 g)
          garstka posiekanych nerkowców (pominęłam)
          +u mnie do podania figi pieczone z miodem,
          z innymi dodatkami opcjonalnie słodzidło

Makaron gotuję w lekko osolonej wodzie według instrukcji na opakowaniu al dente. Po ugotowaniu odcedzam go, ale nie wylewam wody, w której się gotował. Na patelnię wlewam jej ok. pół szklanki i podgrzewam na małym ogniu. Dodaję dużą łyżkę masła z nerkowców i rozpuszczam je energicznie mieszając, by pozbyć się wszystkich grudek. Gdy masło dobrze się rozpuści, a sos zgęstnieje, na patelnię wrzucam ugotowany wcześniej makaron (i opcjonalnie posiekane nerkowce, jeżeli ma być w wersji crunchy) i dokładnie je ze sobą łączę. Podgrzewam do momentu, gdy sos całkowicie oblepi makaron. Podałam z figami, które polałam miodem i piekłam w 200 stopniach przez 20 minut.

20 września 2013

384. powtórka z rozrywki

Bananowo-nerkowcowy krem z tofu z nerkowcami w solonym kokosowym karmelu

Om nom nom, znowu nie mogę się ruszać. Ale od czasu tego śniadania, które najwyraźniej przypadło Wam bardzo do gustu, wiedziałam, że nie będzie to moja ostatnia wariacja na temat tofu w słodkiej - i tym razem nieco rasistowsko "białej" wersji. Super szybki i super smaczny. Czy ktoś ma jeszcze jakieś obiekcje przeciwko tofu?

BANANOWO-NERKOWCOWY KREM Z TOFU
(jedna duża porcja)

          300 g miękkiego tofu
          mały banan
          dwie łyżki masła z nerkowców
          szczypta soli

          garstka nerkowców
          dwie łyżki wody
          łyżka cukru kokosowego
          szczypta soli

Za pomocą widelca rozgniatam tofu w misce z masłem z nerkowców, by z grubsza się ze sobą połączyły. Dodaję szczyptę soli i używając blendera miksuję składniki na gładką masę (wszystkie czynności do tego momentu wykonałam wieczorem i wstawiłam orzechowe tofu na noc do lodówki - gdy lekcje zaczynają się o 8, rano liczy się każda minuta :D). Banana dzielę dłońmi na mniejsze kawałki, wrzucam do miski i ponownie miksuję. Podałam z grubo siekanymi nerkowcami w kokosowym karmelu, który przygotowałam rozpuszczając na patelni łyżkę cukru kokosowego w niewielkiej ilości wody ze szczyptą soli, a następnie dodając orzechy odparowałam nadmiar płynu.

15 września 2013

379.

   RYŻ Z JABŁKIEM I BEZĄ

     300 ml mleka
     60 g pełnoziarnistego ryżu
     jaśminowego
     30 ml śmietany 30%
     białko jajka
     łyżka trzcinowego cukru pudru
     pół łyżeczki mąki 
     ziemniaczanej
     szczypta soli
     +małe jabłko

Wieczorem ugotowałam ryż na mleku ze szczyptą soli i odstawiłam na noc. Przygotowałam mus z antonówki krojąc ją w kostkę, podlewając odrobiną wody i dusząc, dopóki się nie rozpadła. Rano przekładam mus do kokilki. Do ryżu dodaję śmietankę, mieszam je i przekładam na warstwę z jabłka. W osobnej misce do białka dodaję cukier puder, mąkę ziemniaczaną i szczyptę soli i ubijam mikserem, dopóki nie powstanie sztywna piana, a następnie wykładam ją na wierzch ryżowej zapiekanki. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i od razu zmniejszam temperaturę do 120 stopni. Zapiekam przez 25 minut. Po upływie tego czasu uchylam drzwiczki piekarnika i dopiekam jeszcze przez kolejne 5 minut.

Śmietankowy ryż jaśminowy zapiekany z antonówką i bezą

3 sierpnia 2013

336. +śniadaniowa ZAGADKA

Banany w pełnoziarnistym cieście drożdżowym z trzcinowym cukrem pudrem

Haha, nie zapomniałam dzisiaj! Myślę, że dzisiejsza podpowiedź dotycząca jutrzejszego śniadania okaże się dla Was banalnie łatwa, więc... kto pierwszy, ten lepszy!

          Skromniejsza kuzynka hiszpańskiej tortilli, które niewdzięczny los rozdzielił i rozrzucił
          po całej Europie. Ale czy przez to, że uboższa - mniej smaczna?

BANANY CIEŚCIE DRODŻOWYM
(1 porcja)

       

     dwa małe banany
     80 ml ciepłego mleka
     60 g mąki pszennej 
     pełnoziarnistej
     20 g mąki pszennej
     tortowej
     jajko
     łyżka stopionego masła
     pół łyżeczki cukru 
     trzcinowego
     pół łyżeczki suszonych 
     drożdży
     szczypta soli

Obie mąki przesiewam do miski, wbijam jajko, dodaję przestudzone stopione masło, cukier, drożdże i szczyptę soli i łączę ze sobą wszystkie składniki, stopniowo dolewając mleka. Masa powinna mieć konsystencję rzadszą niż na racuchy - jak ciasto na gofry. Odstawiam miskę w ciepłe miejsce na godzinę, by ciasto wyrosło. Po upływie tego czasu mieszam je ponownie i rozgrzewam patelnię. Banany kroję wzdłuż na pół. Nakładam na lekko natłuszczoną patelnię po łyżce ciasta, które rozprowadzam tak, by nadać mu kształt podobny do banana, którego następnie układam na cieście i pokrywam kolejną jego warstwą. Smażę na średnim ogniu, a kiedy masa się zetnie, przewracam banany delikatnie na drugą stronę. Podałam z trzcinowym cukrem pudrem.

31 lipca 2013

333.

Jagodowy makaron durum gotowany z semoliną z jogurtem greckim
vegan: jogurt grecki -> ubita śmietanka kokosowa

Macie. Za dobra jestem.

JAGODOWY MAKARON
(1 porcja)

          ok. 200 g jagód świeżych
          albo mrożonych
          60 g makaronu durum
          (u mnie dischi volanti)
          20 g semoliny*
          szczypta soli

W garnku zagotowuję wodę, wrzucam do niej makaron i gotuję przez 8 minut, by był al dente. Do osobnego rondelka wsypuję jagody i podgrzewam dopóki nie puszczą soku. Zdejmuję je z ognia i wsypuję dwie płaskie łyżki semoliny, mieszam ją z jagodami i podgrzewam przez chwilę do zgęstnienia. Ugotowany makaron odcedzam, solę, dodaję do garnuszka z jagodami i podlewam odrobiną wody z jego gotowania. Mieszając podgrzewam wszystkie składniki dopóki dobrze się nie połączą. Makaron można opcjonalnie dosłodzić; ja podałam go z jogurtem greckim.

*można zastąpić kaszą manną, ale z semoliną smakuje zdecydowanie lepiej

24 lipca 2013

326. to... tofu?!

Czekoladowy krem z tofu z wanilią, gorzką czekoladą i borówkami

Nie lubicie tofu? A może w ogóle go nie znacie i nie wiecie, jak się do niego przekonać? Ten krem to więc idealny sposób, by się z tofu oswoić, a przy okazji wykorzystać jego dziwnie wyglądającą ((;) kostkę odnalezioną przypadkiem w czeluściach lodówki.

CZEKOLADOWY KREM Z TOFU
(jedna duża porcja albo dwie mniejsze*)

          300 g miękkiego tofu
          100 ml mleka sojowego
          45 g gorzkiego kakao
          30 g gorzkiej czekolady
          łyżeczka mielonej wanilii
          szczypta soli

Gorzką czekoladę łamię na mniejsze kawałki i roztapiam w dużej misce. Dodaję do niej pokruszone miękkie tofu i zaczynam rozdrabniać blenderem. Następnie stopniowo dolewam mleko sojowe, cały czas blendując. Dodaję kakao, wanilię i szczyptę soli i blenduję jeszcze przez chwilę do uzyskania gładkiej, jednolitej masy. Podałam z posiekaną gorzką czekoladą z wanilią.

*miałam pisać, że to na wypadek, gdyby ktoś bał się zbyt dużej ilości... magnezu (;, ale sama nie podołałam tej miseczce i póki co odłożyłam 1/3 do lodówki

Mogłabym zachwalać i zachwalać to śniadanie, ale... Niestety nie mam czasu, już jestem spóźniona, a obiecane kilka słów wyjaśnień jutro pojawi się już na pewno.

14 lipca 2013

316. MEKSYK: huevos rancheros

Huevos rancheros z natką pietruszki na pełnoziarnistej tortilli

Wakacje chyba jednak nie do końca mi służą, bo jak widać - najwyraźniej całkiem straciłam poczucie czasu. Dodając wczorajszy wpis zupełnie zapomniałam, że to już sobota, a więc i czas na kolejną śniadaniową zagadkę. Nie wiem, chyba ta miłość do Janusza czasami mnie zaślepia.
Z takich jajek każdy farmer może być dumny. Huevos rancheros to chyba jedno z najbardziej charakterystycznych śniadaniowych dań. W Meksyku posilają się nim najwięksi machos, by mieć energię na cały dzień pracy. Oryginalnie sadzone jajka z pikantnym sosem pomidorowym podaje się na tortilli kukurydzianej przygotowanej ze specjalnej mąki masa harina (i ta zwykła, szerzej dostępna w naszych sklepach się do tego niestety nie nadaje). Opcjonalnie podawane z awokado, sokiem z limonki, a nawet czerwoną fasolą - solidny kop energetyczny na długie godziny!

MEKSYK: huevos rancheros

     tortilla
     50 g mąki pszennej graham
     30 ml gorącej wody
     szczypta soli

     sos pomidorowy
     dwa pomidory
     pół średniej cebuli
     ząbek czosnku
     mała papryczka chili albo kilka 
     kropel tabasco
     szczypta soli
     oliwa do smażenia

     dwa jajka
     oliwa do smażenia
     + opcjonalnie natka pietruszki,
     kolendra, awokado, limonka albo
     czerwona fasola do podania

Wieczorem zalałam mąkę wymieszaną ze szczyptą soli gorącą wodą i zagniotłam ciasto, po czym owinęłam je folią spożywczą i wstawiłam do lodówki na całą noc (masie należy dać odpocząć przynajmniej pół godziny). Rano rozwałkowuję kulę ciasta na cienki placek i podgrzewam na dobrze nagrzanej suchej patelni przez minutę z każdej strony, dopóki na tortilli nie zaczną pojawiać się pęcherzyki powietrza. Na małej patelni rozgrzewam łyżeczkę oliwy i wrzucam na nią drobno posiekaną cebulę i podsmażam przez chwilę. Dodaję sparzone i obrane, pokrojone w ćwiartki pomidory, podlewam je odrobiną wody. Rozgniatam je widelcem, solę i doprawiam tabasco i roztartym czosnkiem; podgrzewam jeszcze przez chwilę, dopóki pomidory odpowiednio nie zmiękną. Na innej patelni rozgrzewam odrobinę oliwy i przygotowuję jajka sadzone. Gdy białka się zetną, przekładam jajka na tortillę, a następnie przykrywam je sosem pomidorowym. Podałam z posiekaną natką pietruszki. By tortilla pozostała chrupiąca warto po nałożeniu dodatków podgrzać ją jeszcze przez chwilę na patelni na średnim ogniu.

*tj. typ 1850 - moim zdaniem najlepiej nadaje się do przygotowania tortilli, bo wraz z otrębami jest bardziej zmielona niż zwykła pełnoziarnista

6 lipca 2013

308. fasolowe niebo +śniadaniowa ZAGADKA

Fasolowy krem kokosowy z malinami i wiórkami kokosowymi
vegan: mleko w proszku -> mleczko kokosowe w proszku lub 30 ml gęstego mleka kokosowego zamiast zalewy

Cieszę się, że moja śniadaniowa akcja spotkała się z takim zainteresowaniem. Szczerze powiedziawszy, to nie sądziłam, że ktokolwiek będzie chciał do niej dołączyć i miałam początkowo zamiar dodawać po prostu wpisy ze śniadaniami z różnych stron świata, które jeżeli będą stanowić inspirację dla innych - to super, a jeżeli nie, to przynajmniej będą dla mnie możliwością odkrycia nowych smaków. Przemyślałam wszystkie Wasze propozycje i zdecydowałam, że co sobotę będę dawać małą wskazówkę dotyczącą kraju, w śniadaniową podróż do którego wybiorę się następnego dnia. Haha, może nawet przewidzę nagrodę dla osoby, która do końca wakacji jako pierwsza odgadnie jak największą ilość państw? :D Cały przyszły tydzień będzie natomiast szansą dla Was, by spróbować zaproponowanego przeze mnie śniadania. Razem z końcem akcji dodam wpis z podsumowaniem, w którym umieszczę linki do wszystkich przygotowanych przez Was śniadań. Co powiecie na takie rozwiązanie?

A teraz podpowiedź dotycząca jutrzejszego śniadania! Myślę, że fanom dobrego kina zagadka nie powinna sprawić najmniejszego problemu.
Ten kraj słynie ze zgoła innych, charakterystycznych dla tamtego regionu produktów, jednak jutrzejsze śniadanie będzie na słodko. Jedno z najpopularniejszych w tym państwie śniadań podam z jagodami, choć owocami, które najbardziej powinny się z nim kojarzyć, są bezapelacyjnie poziomki.
 Wiecie już, o jaki kraj chodzi? :)

A co do śniadania, to muszę przyznać, że odkąd zrobiłam swoje pierwsze ciasto z fasoli, zaczęłam sobie z nią coraz śmielej poczynać. Po ostatnim pieczeniu blondies zostało mi jeszcze trochę fasoli i tak spontanicznie wykorzystałam je do przygotowania improwizowanego kokosowego smarowidła do chleba. I to był strzał w dziesiątkę! Postanowiłam więc odtworzyć ten smak w śniadaniowej, miseczowej wersji. A przy okazji w końcu znalazłam zastosowanie dla mleka w proszku, które już od dawna zalegało rzucone w kąt szafki kuchennej, a które kupiłam z myślą o przygotowaniu jakiegoś ciasta na jego bazie. Te plany jednak dawno już poszły w odstawkę, za to do przygotowania tego kremu było jak znalazł!

FASOLOWE RAFAELLO
(1 porcja)

          puszka białej fasoli (220 g fasoli
          +dodatkowo ok. 30 ml pozostałej zalewy)
          30 g mleka w proszku
          30 g wiórków kokosowych
          łyżeczka cukru trzcinowego

Fasolę lekko odsączam, pozostawiając jednak niewielką ilość zalewy i przekładam do miseczki. Wiórki kokosowe wsypuję na patelnię i prażę przez chwilę na małym ogniu, by tylko lekko się przyrumieniły. Następnie dodaję 2/3 do miski z fasolą, wsypuję mleko w proszku i cukier trzcinowy i blenduję ze sobą wszystkie składniki do równomiernego rozdrobnienia fasoli, jednak by wiórki kokosowe były wciąż wyczuwalne. Miskę owinęłam folią spożywczą i wstawiłam na noc do lodówki, dzięki czemu masa zgęstniała i nabrała jeszcze bardziej wyrazistego smaku. Krem podałam z malinami i resztą uprażonych wiórków.

22 czerwca 2013

294.

Serniczki z patelni nadziane białą czekoladą z malinami

NADZIANE SERNICZKI Z PATELNI

          150 g twarogu półtłustego
          50 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          jajko (ja zwykle dodaję jednak tylko białko, 
          moim zdaniem takie smakują o wiele lepiej - 
          wtedy należy dodać 40 zamiast 50 g mąki)
          szczypta soli
          +ok. 25 g białej czekolady do nadziania

Twaróg rozgniatam widelcem z białkiem (albo całym jajkiem) i szczyptą soli tak, by pozbyć się grudek. Następnie stopniowo dodaję mąkę i mieszam ciasto łyżką, dopóki nie będzie gładkie i odpowiednio gęste. Oddzielam porcje masy łyżką i zwilżonymi w zimnej wodzie dłońmi formuję płaskie placuszki, w środku których umieszczam po 1/4 kostki białej czekolady (do nadziania dzisiejszych serniczków użyłam dwóch i pół dużej kostki) i dokładnie ją zalepiam, formując okrągłe serniczki. Smażę z obu stron na średnim ogniu na patelni teflonowej przetartej tłuszczem.

20 czerwca 2013

292. owsiana jajecznica (prawie) bez jajek?

Owsiane scramble smażone na oleju kokosowym z jogurtem bałkańskim, wiórkami kokosowymi i borówkami
vegan: białko -> rozgnieciony banan, pominąć jogurt

Zastanawiacie się pewnie, cóż to za dziwny oksymoron pojawił się w tytule mojego dzisiejszego wpisu. Pamiętam czas, kiedy nie należałam jeszcze do śniadaniowej blogosfery i kiedy właśnie to scramble robiło wówczas na blogach furorę. O trochę zapomnianym przepisie przypomniała mi ostatnio Anka i wtedy było już dla mnie jasne, że muszę je znowu zrobić. A co to takiego to scramble? Krótko mówiąc - owsiana jajecznica. Zawsze, kiedy nie wyjdą wam placki czy gofry owsiane, możecie nazwać powstałe danie "scramble" i od razu zyska na wykwintności. (; W moim dzisiejszym śniadaniu efekt jajecznicy był jednak całkowicie zamierzony i na szczęście nie musiałam robić dobrej miny do złej gry. Świetna odmiana od tradycyjnego wykorzystania płatków, całkowicie zaspokajająca mój owsiany apetyt.

OWSIANE SCRAMBLE

          60 g płatków owsianych
          białko jajka
          łyżka oleju kokosowego (albo każdego 
          innego dowolnego tłuszczu do smażenia)
          szczypta soli
          +dowolne dodatki

Płatki owsiane zalewam wrzątkiem tak, by woda przykryła je ok. półcentymetrową warstwą i odstawiam do napęcznienia (zrobiłam to wieczorem, by mogły dobrze wchłonąć płyn; wody nie powinno być jednak za dużo, by olej nie strzelał podczas smażenia). Białko ubijam ze szczyptą soli na sztywną pianę i dodaję do napęczniałych płatków. Mieszam je ze sobą delikatnie, ale dokładnie. Na patelni rozgrzewam łyżkę oleju kokosowego i przekładam tak przygotowaną masę, równomiernie rozprowadzając ją łyżką. Kiedy zacznie się rumienić, dzielę ją na mniejsze kawałki łyżką i kilkakrotnie mieszam, smażąc jeszcze przez chwilę. Podałam z jogurtem bałkańskim, wiórkami kokosowymi i borówkami.

OBSERWUJĄ