Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cynamon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cynamon. Pokaż wszystkie posty

16 stycznia 2014

502.

     
Mamy tutaj chyba poważnego kandydata do ulubionych śniadań miesiąca. Jedno z lepszych (o ile nie najlepsze) w tym roku! (;


PUDDING W SŁOICZKU

          3/4 małej bagietki lub
          odpowiednia ilość
          dowolnego pieczywa
          3/4 dużego jabłka*
          50 ml mleka
          jajko
          pół łyżeczki cynamonu
          szczypta soli
          +słoiczek po maśle 
          orzechowym lub miodzie

Do głębokiego talerza wlałam mleko, wbiłam jajko, dodałam cynamon i sól i roztrzepałam je dokładnie widelcem. Jabłko pozbawiłam gniazda nasiennego i pocięłam wzdłuż w plastry. Bagietkę pokroiłam na mniejsze kromki i zamaczałam w masie jajecznej z obu stron. Następnie naprzemiennie układałam je z jabłkami w słoiczku po maśle orzechowym. Pozostałą masą jajeczną polałam wierzch puddingu. Wstawiłam słoiczek do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i zapiekałam przez pół godziny.

Pudding z domowej pełnoziarnistej bagietki rustykalnej z jabłkami i cynamonem w słoiczku po maśle orzechowym

*do słoiczka zmieściło się po 3/4 bagietki i jabłka, resztę zjadłam zapieczone solo :D


          365 dni temu
Ach, muscovado, pekany i cynamon to dla podniebienia iście królewskie połączenie!

11 stycznia 2014

497. miała być szarlotka...

Szarlotkowy krem owsiany z ubitą śmietaną kremówką

No i jest - z tym, że... w szklance! Śniadaniowy krem marzył mi się już od dłuższego czasu, choć mimo tego cały czas znajdowało się coś, co było opatrzone większym priorytetem. Ale koniec końców wyszło to dzisiejszemu śniadaniu na dobre, bo przez ten cały czas udało mi się w swojej głowie doszlifować koncepcję tego kremu chyba już do perfekcji. Może odrobinę czasochłonny, za to na weekendowe śniadanie, kiedy jest czasu trochę więcej - idealny. No a jak szarlotka, to obowiązkowo lody albo bita śmietana, nieprawdaż? Jako, że na te pierwsze to chyba nie ta pora roku (wbrew pozorom za oknami?), ja wybrałam właśnie kremówkę.

SZARLOTKOWY KREM OWSIANY

          średnie jabłko
          250 ml mleka
          60 g płatków owsianych
          60 ml gorącej wody
          łyżka masła
          łyżeczka cukru trzcinowego
          pół łyżeczki cynamonu
          szczypta gałki muszkatołowej
          szczypta soli
          +sok z cytryny

Piekarnik nastawiłam na 180 stopni. Jabłko pokroiłam na ćwiartki, obrałam i pozbawiłam gniazd nasiennych, a następnie pocięłam na mniejsze plasterki. Skropiłam je sokiem z cytryny. Płatki owsiane zalałam wrzątkiem, dodałam masło i cukier trzcinowy i wymieszałam je ze sobą, by się połączyły. Przykryłam je i odstawiłam do napęcznienia. Kiedy wsiąknęły całą wodę, na blasze wyłożonej papierem do pieczenia ułożyłam jabłka, a obok nich wyłożyłam nasiąknięte płatki. Wstawiłam blachę do nagrzanego piekarnika i piekłam przez 40 minut co jakiś czas je mieszając, po upływie pół godziny zmniejszając temperaturę do 100 stopni. Kiedy płatki były już suche i podprażone, a jabłka miękkie, przełożyłam je z powrotem do miski. Mleko zagotowałam w rondelku, a następnie wlałam do miski. Odstawiłam wszystko na kilka minut do ponownego napęcznienia, by płatki lekko zmiękły. Wtedy dodałam przyprawy, zblendowałam wszystkie składniki i wstawiłam krem do lodówki. By zgęstniał, wystarczy mu 30 minut - ja przygotowałam go wieczorem. Przez noc krem tężeje jeszcze bardziej, więc rozcieńczyłam go jeszcze ok. 50-75 ml wody. Podałam z 50 ml śmietany kremówki ubitej z łyżeczką cukru trzcinowego.

WEEKENDOWY PRZEGLĄD FILMOWY vol. 9: Igrzyska Śmierci

Jeżeli miałabym wybrać jakiś film, który będzie kojarzył mi się z ubiegłymi świętami, to właśnie "Igrzyska Śmierci" Gary'ego Rossa, który oglądałam z rodzicami w cudownej, rodzinnej, aż niepodobnej naszemu domowi atmosferze. Jeżeli chodzi o filmy science fiction, to średnio jestem ich fanką i orientuję się w nowościach w tym gatunku - mam swojego ulubionego "Łowcę Androidów" i właściwie na tym koniec. Trudno mi zatem określić, czy to ta świąteczna atmosfera, czy to rzeczywiście dobry film, ale całkiem przypadł mi do gustu. W Nowy Rok miałam się wybrać z mamą do kina na drugą część, która niedawno weszła na ekrany, jednak nasze plany nie do końca nam wyszły, zatem na kolejne "Igrzyska Śmierci" wybieramy się dopiero jutro.
A Wy widzieliście już obie albo przynajmniej jedną z części? Co o nich myślicie?


          365 dni temu
A rok temu był kaiserschmarrn. Ze śliwkami i cynamonem, jedzony przy świetle lampki na moim ukochanym parapecie. Tęsknię.

31 grudnia 2013

486.

Korzenne gofry z ricotty z czekoladowym kremem pierniczkowym

A dzisiaj nie chce mi się robić zdjęć.

28 grudnia 2013

483.

Pierniczkowa razowa kasza manna na mleku z masłem i pokruszonymi pierniczkami

Czyli poświątecznego recyklingu ciąg dalszy. Dobrze, że pierniczków jeszcze sporo zostało! :)

PIERNICZKOWA MANNA

          300 ml mleka
          100 ml wody
          60 g kaszy manny
          ok. 50 g pierniczków
          łyżeczka masła
          pół łyżeczki przyprawy do piernika
          szczypta soli
          +opcjonalnie miód do podania

Do mleka dodałam masło, sól i wkruszyłam połowę pierniczków. Doprowadziłam je do wrzenia i ściągnęłam z ognia. Pokruszone, namoknięte pierniczki roztarłam na ścianach rondelka. Kaszę mannę rozrobiłam w wodzie i wlałam do rondelka. Ponownie postawiłam go na palniku i gotowałam do zgęstnienia na małym ogniu. Na koniec dodałam przyprawę do piernika i wkruszyłam do kaszy pozostałe pierniki.

23 grudnia 2013

478.

Pierniczki w czekoladzie, ciepłe mleko

TYDZIEŃ W RYTMIE PONIEDZIAŁKU vol. 9

Tak, ten świąteczny tydzień zdecydowanie będzie w rytm tej melodii. Znacie?
A jakie są Wasze ulubione świąteczne piosenki?

22 grudnia 2013

477.

Polenta na mleku z masłem, gruszkami z cynamonem smażonymi na maśle i syropem klonowym

POLENTA NA MLEKU
(1 porcja)

          60 g kaszy kukurydzianej
          300 ml mleka
          100 ml wody
          łyżka masła
          szczypta soli

Mleko wlewam do rondelka, solę i podgrzewam. W wodzie rozrabiam kaszę kukurydzianą i zanim mleko zacznie wrzeć, wlewam ją do rondelka. Podgrzewam na średnim ogniu często mieszając, dopóki kasza nie osiągnie odpowiednio gęstej konsystencji. Po zdjęciu polenty z ognia dodaję do niej łyżkę masła i mieszam, by dokładnie się połączyły.

21 grudnia 2013

476. zoo w kuchni

Pełnoziarnisty małpi chlebek z muscovado, cynamonem i pekanami
vegan: mleko -> woda, masło -> olej np. z orzechów włoskich


Choć śniegu niewiele, to (zakładając, że nie ma się kataru) w moim domu nie sposób nie poczuć świąt zbliżających się wielkimi krokami. Pierniczki upieczone, a na dzisiejsze śniadanie małpi chleb w wersji mini. Chodził za mną, odkąd zobaczyłam go we wakacje w programie Marthy Stewart - no a kiedy będzie na niego lepsza pora, jak nie w święta?
I nie, nie jest on bananowy, jakkolwiek starałabym się zrozumieć, gdzie podprogowo udało przemycić mi się taki przekaz. :)


MAŁPI CHLEBEK
(1 porcja)

          40 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          40 g mąki pszennej tortowej
          60 ml mleka
          10 g masła
          łyżeczka cukru trzcinowego
          pół łyżeczki suszonych drożdży
          szczypta soli

          posypka
          dwie łyżki sypkiego muscovado
          garstka orzechów pekan
          łyżeczka cynamonu
          +łyżka masła

Obie mąki przesiałam do miski, dodałam masło, cukier, drożdże i sól i dolewając stopniowo mleka zagniotłam ciasto. Wyrabiałam je dłońmi przez 10 minut, aż stało się gładkie i elastyczne. Uformowałam z niego kulę, umieściłam z powrotem w misce i odstawiłam w ciepłe miejsce na 45 minut. Posypkę przygotowałam rozcierając cukier (jeżeli nie jest w grudkach, nie jest to konieczne) z orzechami w moździerzu i dodając do nich cynamon. Gdy ciasto wyrosło, ponownie je zagniotłam i podzieliłam na osiem części. Z każdej z nich uformowałam kulkę, którą następnie równomiernie pokryłam masłem (nie chciało mi się go topić, więc roztarłam masło w dłoniach i dopiero wtedy formowałam z ciasta kule) i obtoczyłam w posypce. Ułożyłam je obok siebie w natłuszczonej foremce i odstawiłam na kolejne pół godziny. Przed upływem tego czasu nastawiłam piekarnik na 180 stopni. Wyrośnięty chlebek wstawiłam do nagrzanego piekarnika i piekłam przez 20 minut.

WEEKENDOWY PRZEGLĄD FILMOWY vol. 8: lekko na święta cz. 2

"Czarny kot, biały kot". Pierwszy film Emira Kusturicy, mojego słowiańskiego guru reżyserstwa, który obejrzałam i ciągle jeden z ulubionych. Właściwie w moim subiektywnym rankingu udało się przeskoczyć go tylko przepięknemu "Underground" i maksymalnie niesłowiańskiemu "Arizona Dream" z Johnnym Deppem. Ten drugi do czasu obejrzenia "Underground" pozostawał zresztą długo tym najbardziej ukochanym, pomimo że to zupełne odstępstwo od tego, za co wielbię Kusturicę - tj. tę słowiańskość, nostalgię, czystość emocji. "Czarny kot, biały kot" to natomiast chyba najlżejszy gatunkowo film Kusturicy (nie, "Maradony" nie widziałam :D), jednak w swojej przystępności wcale nie pozbawiony głębszej wartości. Fakt, że oglądając go, śmiałam się co drugie zdanie, wcale nie przeszkodził mi w tym, by na koniec zwyczajnie się popłakać. Kolejną istotną rzeczą w tym filmie jest muzyka, która w ogóle w dziełach Kusturicy jest bardzo ważna i również tym razem nie zawiodła. I o ile miejsca soundtracku do "Arizona Dream", za który pokochałam Gorana Bregovića miłością bezwarunkową, nic w moim sercu nie zajmie, to i w ścieżce dźwiękowej tego filmu nie brakuje prawdziwych perełek. Do posłuchania "Pitbull Terrier", moja ukochana piosenka i jednocześnie kwintesencja filmu "Czarny kot, biały kot".


23 listopada 2013

448. chleb z gofrownicy

Pełnoziarniste gofry na zakwasie pszennym z jabłkami smażonymi na maśle z cukrem trzcinowym, cynamonem, gałką muszkatołową i goździkami

Dziękuję wszystkim za Wasze wczorajsze filmowe propozycje. (; Jeżeli znajdę chwilę czasu z pewnością obejrzę te, których jeszcze do tej pory nie widziałam.
A dzisiaj... Dzisiaj sobota, zatem w moim domu dzień pieczenia chleba i jednocześnie chyba najlepszy dzień w tygodniu na gofrowanie. I nie pozostaje mi nic innego niż tylko napisać, że gofry na zakwasie... są wspaniałe. (;

16 listopada 2013

441. nieodkryte smaki jesieni

Klonowe ciastko amarantusowe z poppingiem amarantusowym i gruszkami smażonymi na maśle z cynamonem i syropem klonowym

      
Chyba już pora przestać żyć złudzeniami o kupieniu ostatnich węgierek na targu. Ciast z amarantusa widziałam już na innych śniadaniowcach do groma, ale przyznam, że nigdy nie przekonywały mnie one do końca. Z drugiej jednak strony - jeśli się nie spróbuje, nigdy nie będzie się miało własnego zdania. Moje obawy na szczęście się nie potwierdziły. Ciasto wyszło miękkie w środku i mocno chrupiące z wierzchu i na brzegach. Przy okazji zakochałam się też w połączeniu masła i syropu klonowego - dlaczego ja go wcześniej nie próbowałam?!


CIASTO AMARANTUSOWE
(1 porcja)

     60 g mąki z amarantusa
     40 ml mleka
     15 g stopionego masła
     10 g poppingu z 
     amarantusa
     jajko
     łyżka syropu klonowego
     pół łyżeczki sody 
     oczyszczonej
     szczypta soli
     +popping do posypania
     wierzchu ciasta



Mąkę umieszczam w misce, wbijam jajko, dodaję stopione masło, syrop klonowy, sodę i sól i łączę ze sobą wszystkie składniki. Dolewam mleko i rozrzedzam nim ciasto. Na koniec - tuż przed pieczeniem - dorzucam do ciasta popping amarantusowy. Przekładam masę do kokilki wyłożonej papierem do pieczenia. Posypuję górę ciasta poppingiem i wstawiam je do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 40 minut. Po upieczeniu wyjmuję ciasto z kokilki; można je wystudzić lub jeść jeszcze ciepłe. Podałam z gruszkami smażonymi na maśle z cynamonem i syropem klonowym.

9 listopada 2013

434.


Naleśniki z mlekiem w proszku z gruszkami smażonymi na solonym maśle z cynamonem

NALEŚNIKI Z MLEKIEM W PROSZKU
(1 porcja, 5 dużych naleśników)

          160 ml mleka
          40 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          40 g mleka w proszku
          jajko
          łyżka stopionego masła
          szczypta soli

Wszystkie składniki łączę ze sobą w misce i miksuję do uzyskania gładkiego, dość rzadkiego ciasta pozbawionego grudek. Odstawiam na minimum 30 minut do lodówki. Po upływie tego czasu smażę naleśniki na średnim ogniu na lekko natłuszczonej patelni naleśnikowej. Podałam z gruszkami smażonymi na solonym maśle z cynamonem.

3 listopada 2013

428.

Pełnoziarniste dożdżowe muffiny nadziane charosetem* i cynamonem, mleko
vegan: mleko w cieście -> woda, masło -> olej, pominąć mleko

Rano wstaję przed wszystkimi i na palcach przemykam do kuchni. Nie w obawie, że kogoś obudzę, ale licząc, że wtedy wszystkie wczorajsze wypieki będą tylko dla mnie. Po całej nocy przegadanej z ojcem, którego tak nienawidzę, mam iście wilczy apetyt. Dzisiaj rano na szczęście czekały na mnie upieczone już wczoraj wieczorem drożdżowe zawijaski wypełnione resztką charosetu przywiezionego ponad pół roku temu z Izraela. Gdyby nie to, że tak późno sobie o nim przypomniałam, słoiczek na pewno nie wytrzymałby tak długo. Z na wpół zamkniętymi jeszcze oczami maczam drożdżowe wypieki w mleku i cudownie miękkie pochłaniam sztuka po sztuce. Czy jest coś, co smakuje lepiej?


DROŻDŻOWE MUFFINY
(6 sztuk, 2 porcje)

          80 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          80 g pszennej tortowej
          80 ml mleka
          40 g masła
          20 g cukru trzcinowego
          łyżeczka suszonych drożdży
          szczypta soli
          +charoset albo inne dowolne nadzienie

Obie mąki przesiewam do miski, dodaję cukier, drożdże, sól i masło i stopniowo dolewając mleka zaczynam zagniatać ciasto rękami. Wyrabiam ciasto przez 10 minut, dopóki nie będzie gładkie i elastyczne. Odstawiam w ciepłe miejsce na godzinę do podwojenia objętości. Po upływie tego czasu ponownie zagniatam ciasto i rozwałkowuję go na równy prostokąt o wymiarach mniej więcej 30x20 cm. Smaruję ciasto nadzieniem, pozostawiając centymetrowy margines na jednym z krótszych boków. Zwijam płat ciasta w ścisłą roladkę kończącą się w miejscu, gdzie zostawiłam wolny margines. Tak uformowany wałeczek przecinam nitką na sześć równych części. Każdy z kawałków umieszczam w osobnym otworze wysmarowanej masłem formy na muffiny. Odstawiam na kolejną godzinę do kolejnego wyrastania. Gdy muffiny osiągną pożądany rozmiar, wstawiam je do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekę przez 15 minut. Po upieczeniu wyjmuję je z formy i studzę na kratce.

*tradycyjne żydowskie nadzienie do paschy

27 października 2013

421. TYDZIEŃ Z DYNIĄ II: dynia faszerowana na słodko

Dynia faszerowana paloną kaszą gryczaną z masłem, cynamonem i gałką muszkatołową z miodem gryczanym
vegan: masło -> np. olej z orzechów włoskich, miód -> syrop klonowy

Zagadka pogorszenia jakości zdjęć (na całym Blogspocie, nie tylko u mnie) rozwiązana - autokorekta Google+. Nie, nie kokietowałam wczoraj z tym rzekomo słabym zdjęciem, bo zanim je poprawiłam, wyglądało naprawdę strasznie. No właśnie - tylko dlaczego dowiaduję się dopiero teraz?! Zdenerwowałam się bardzo (jak to ja :D), bo teraz przede mną edytowanie dobrych 50 wpisów.
Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, a nie chcecie, by Google+ tak okrutnie psuło Wasze zdjęcia, tutaj możecie w zakładce "Zdjęcia" odznaczyć opcję autokorekty i wszystko wróci co normy.

23 października 2013

417. pumpkin's home!

Kasza jaglana uprażona na oleju kokosowym z dynią, cynamonem, rodzynkami, mleczkiem kokosowym i miodem
vegan: miód -> syrop klonowy

Nigdy chyba nie zrozumiem niektórych rzeczy z moją wrażliwością bobra rzecznego.
Pomysł troszkę ukradziony Oli. Ale tylko troszeczkę, więc ciii!

PS: Gotowi na jeszcze więcej dyni? :)


22 października 2013

416. śniadanie mistrzów

Węgierki z cynamonem i cukrem trzcinowym zapiekane pod maślaną polentą ze skarmelizowanym cukrem trzcinowym

Choć czasem się gniewam, mimo wszystko lubię blogosferę. I choć wiele mam owej szeroko pojętej blogosferze do zarzucenia, jej pozytywne strony i przyjemność, jaka płynie z bycia integralną częścią tego śniadaniowego organizmu zdecydowanie przeważa nad jej wadami czy niedogodnościami. Uwielbiam nas, śniadaniowców, za to, że blogi innych są źródłem niewyczerpanych inspiracji. I chociaż już bez przepisów, liczę na to, że sama nadal będę inspirować. Kiedyś to ja swoją zapiekanką z polenty zainspirowałam Madzię do stworzenia jej słodkiej wersji; tym sposobem zatoczyłyśmy koło, bo właśnie pomysł na tę wersja kukurydzianej zapiekanki stanowiła luźną inspir... (nie, nienawidzę tego słowa w tym kontekście; swoją drogą - nie macie wrażenia, że jest już strasznie wyświechtane?) podstawę mojego dzisiejszego śniadania.
Hm, z przepisami wpisy wyglądały lepiej. Z jakąkolwiek treścią.

ŚLIWKI ZAPIEKANE Z POLENTĄ

          50 g kaszy kukurydzianej
          300 ml mleka
          łyżka masła
          łyżka cukru trzcinowego
          szczypta soli

          ok. 200 g węgierek
          łyżeczka cukru trzcinowego
          pół łyżeczki cynamonu

W rondelku zagotowuję 200 ml mleka. Do pozostałych 100 wsypuję kaszę i po wymieszaniu wlewam ją na gotujące się mleko. Zmniejszam ogień i gotuję przez kilka minut, dopóki kasza nie zgęstnieje. Na koniec dosalam ją, dodaję łyżkę masła i odstawiam do ostygnięcia. Pozbawione pestek śliwki zasypuję cukrem i cynamonem i mieszam je tak, by zostały nimi równomiernie pokryte. Przekładam je na dno kokilki, a następnie wykładam na wierzch lekko przestudzoną kaszę. Ja przygotowałam ją wieczorem, a rano posypałam z wierzchu łyżką cukru trzcinowego. Zapiekam w 200 stopniach z grzaniem od góry przez 25 minut.

18 października 2013

412. przyszła jesień

Płatki owsiane na mleku ze śliwkami smażonymi na maśle z cukrem trzcinowym i cynamonem i masłem

11 sierpnia 2013

344. INDIE: sooji ka halwa

Halawa z razowej kaszy manny z pistacjami, szafranem, kardamonem i cynamonem

Zagadka dotycząca wczorajszego śniadania mimo zakończonego już w tym roku Przystanku Woodstock wciąż jeszcze była na czasie, bo - jak się okazuje - nie sprawiła Wam najmniejszego problemu. Zatem w dzisiejszą podróż zabieram Was do Indii, by spróbować kolejnego dania tamtejszej kuchni!


                 INDIE: sooji ka halwa

Sooji ka halwa znany także pod łatwiejszą nazwą halawa jest indyjskim deserem, który jednak spokojnie może stanowić pożywne śniadanie. Halawa to w dosłownym tłumaczeniu "pudding z kaszy manny" (w hindi suji - kasza manna, halava - pudding). Przesmażoną na ghee, czyli maśle klarowanym kaszę zalewa się syropem cukrowym i podgrzewa, dopóki manna nie zacznie przypominać właśnie gęstego puddingu. Dodatkiem do halawy mogą być dowolne bakalie czy orzechy, jednak według oryginalnego przepisu nieodłącznymi przyprawami powinny być szafran i kardamon. Podaje się ją na zimno, kiedy kasza stężeje i ma stałą konsystencję. Ja podałam ją w wersji z miodem zamiast cukru, który moim zdaniem nadaje potrawie ciekawszego smaku, i pistacjami.

          300 ml gorącej wody
          60 g razowej kaszy manny
                 dwie łyżki miodu
          łyżka masła klarowanego

          kilka nitek szafranu
          pół łyżeczki mielonego kardamonu

          pół łyżeczki mielonego cynamonu
          szczypta soli
          +garść pistacji

Miód rozpuszczam w gorącej wodzie i dodaję szafran, który namaczam przez kilka minut. Na patelni rozgrzewam masło klarowane, wsypuję kaszę mannę i smażę na dużym ogniu, dopóki kasza nie zarumieni się i nie zacznie pachnieć. Pod koniec dodaję również kardamon, cynamon i posiekane pistacje, by lekko się uprażyły i uwolniły aromat. Następnie zdejmuję kaszę z palnika i ciągle mieszając zalewam ją wodą z szafranem i dosalam do smaku. Podgrzewam regularnie mieszając, dopóki pudding nie zgęstnieje. Uprażona kasza chłonie bardzo dużo płynu, dlatego ja oprócz wody, w której rozpuściłam miód i szafran, po zagotowaniu dolałam jeszcze jej pół szklanki, a mimo tego halawa nadal była gęsta i zwarta po ostygnięciu.


10 sierpnia 2013

343. śniadanie pokutne +śniadaniowa ZAGADKA

Pełnoziarniste korzenno-orzechowe ciasto marchewkowe z jogurtem greckim

Wczoraj sobie folgowałam, toteż dzisiaj zdrowiej. Zdrowiej nie znaczy jednak mniej smacznie. Odpowiadając na prośby o przepis na jednoporcjowe ciasto marchewkowe - moje pierwsze w takim formacie, ale na pewno nie ostatnie - bo miałam tyle pomysłów na jego przygotowanie, że z pewnością w przyszłości pojawi się tu jeszcze w innych wersjach nie raz.

CIASTO MARCHEWKOWE
(1 porcja)

          100 g marchwi (dwie średnie marchewki)
          50 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          łyżka tartych orzechów włoskich
          łyżka oleju z orzechów włoskich
          łyżka miodu
          jajko
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          pół łyżeczki mielonego cynamonu*
          szczypta gałki muszkatołowej*
          szczypta soli

Obraną marchewkę ścieram do miski na tarce o średnich oczkach. Wbijam jajko, dodaję mąkę, orzechy, olej, miód, sodę i przyprawy i mieszam ze sobą wszystkie składniki, by dobrze się połączyły. Przekładam masę do natłuszczonej kokilki i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piekę przez 40 minut, po wyjęciu i ostudzeniu wyjmuję ciasto z foremki. Zjadłam z jogurtem greckim.
Jeżeli podajecie ciasto jako deser, polecam zrobić do niego krem jak w tym przepisie.

*i cynamon, i gałkę dodałam świeżo zmielone z młynka


PS: Przepraszam za dzisiejsze zdjęcia - Was też, ale najbardziej samą sobie.

          Czy aby nie powinnam się obawiać, czy po zjedzeniu jutrzejszego 

          śniadania nie zawiśnie nade mną klątwa Kryszny?

28 lipca 2013

330. STANY ZJEDNOCZONE: cinnamon rolls

Pełnoziarnista cinnamon roll, zimne mleko (brak na zdjęciach)

Tak, wczoraj znowu zapomniałam o wskazówce dotyczącej dzisiejszego śniadania. Nie mam ostatnio głowy do takich rzeczy. Na szczęście w miarę szybko przypomnieliście mi o zagadce i udało mi się to nadrobić. Aleksandrze gratuluję zatem refleksu, bo jako pierwsza podała właściwą odpowiedź. Dzisiaj przedstawiam Wam więc amerykańskie cynamonowe bułeczki, które można znaleźć w tamtejszych cukierniach i nierzadko są tam konsumowane także w porze śniadaniowej. Smakowały nawet mojemu ojcu ("co to za marmolada w środku?"), więc z pewnością są warte spróbowania!

       STANY ZJEDNOCZONE: cinnamon rolls
(6 dużych bułeczek)

     ciasto drożdżowe
     150 g mąki pszennej 
     typ 2000
     150 g mąki pszennej 
     typ 500
     100 ml ciepłego mleka
     50 g miękkiego masła
     30 cukru trzcinowego
     duże jajko
     łyżeczka suszonych drożdży
     łyżeczka soli

     nadzienie
     3 łyżki cukru trzcinowego
    1,5 łyżeczki mielonego 
    cynamonu
    +mleko do 
     posmarowania bułeczek

Obie mąki przesiewam do miski, dodaję masło, cukier (można go też rozpuścić w mleku, by lepiej wyrabiało się ciasto; jeżeli używacie świeżych drożdży, i tak będzie to konieczne), drożdże i sól, wbijam jajko i mieszam wszystkie składniki łyżką. Stopniowo dolewając mleka zaczynam wyrabiać ciasto dłońmi. Robię to przez 10 minut, dopóki nie będzie gładkie i elastyczne. Z ciasta formuję kulę, umieszczam je w misce i przykrywam szmatką, odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na godzinę. Kiedy ciasto podwoi swoją objętość zagniatam je ponownie i rozwałkowuję z niego prostokąt o wymiarach mniej więcej 30x40 cm (nie mierzyłam, to totalnie na oko) i grubości 3/4 cm. Na rozwałkowane ciasto wysypuję cynamon wymieszany z cukrem trzcinowym i równomiernie rozprowadzam po całej jego powierzchni, zachowując dwucentymetrowy odstęp w miejscu, gdzie będzie kończyć się cynamonowa roladka. Dociskam nadzienie dłońmi, a następnie zwijam ściśle płat ciasta. Kroję je nożem co 5 cm, układając kawałki ciasta na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Smaruję bułeczki mlekiem ze wszystkich stron, dodatkowo posypałam je jeszcze z wierzchu odrobiną cukru. Odstawiam cynamonki na następną godzinę do kolejnego wyrośnięcia. Napuszone bułeczki wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekę je przez 15 minut, po wyjęciu studzę na kratce.


13 czerwca 2013

285. magia owsianki

Płatki owsiane, jęczmienne, quinoa i jaglane na mleku zagęszczonym z korzennym sosem z suszonych gruszek
vegan: mleko zagęszczone -> mleko owsiane lub mleko sojowe i śmietanka sojowa

Nie mam pojęcia, co w niej jest, ale gdy nie jem owsianki dłużej niż kilka dni, po upływie tego czasu zaczynam odczuwać potrzebę wrócenia do jej smaku. Zmęczona eksperymentami lubię czasem zjeść coś tak wspaniale kojącego, uspokajającego. W dzisiejszej owsiance (właściwie wielozbożance) wykorzystałam połowę rozmaitych płatków, jakie znalazłam w kuchennych szafkach - oprócz owsianych dodałam jeszcze jęczmienne, jaglane i z komosy ryżowej. Po takim śniadaniu wiem, że to będzie dobry dzień.
Adekwatna piosenka na dziś:



8 maja 2013

249.

Domowa bułka orkiszowa ze słonecznikiem z domowym masłem z orzechów włoskich, koktajl szarlotkowy

Płatki orkiszowe w formie tradycyjnej "orkiszanki" średnio mi smakują, ale w wypiekach to zupełnie coś innego! Mają cudowny, głęboki, lekko orzechowy aromat i nadają wyjątkowej struktury. Eksperymentalne bułeczki wyszły i zaryzykuję stwierdzenie, że to najlepsze pieczywo, jakie kiedykolwiek jadłam!


BUŁKI ORKISZOWE ZE SŁONECZNIKIEM
(3 sztuki)

          90 g mąki orkiszowej typ 1850
          45 g mąki pszennej typ 500
          45 g płatków owsianych
          ok. 50 ml ciepłej wody (+wrzątek do zalania płatków)
          15 g słonecznika
          łyżeczka syropu klonowego
          łyżeczka suszonych drożdży
          płaska łyżeczka soli

Drożdże i syrop klonowy rozpuszczam w ciepłej wodzie i odstawiam na chwilę na bok, płatki orkiszowe zalewam niewielką ilością wrzątku (tak, by linia wody była równa z linią płatków). Obie mąki przesiewam do miski i dodaję sól, po czym wlewam do nich przygotowany roztwór i mieszam składniki łyżką, dopóki lekko się nie połączą. Zaczynam wyrabiać ciasto rękami (w tym momencie będzie bardzo suche i zwarte, ale po dodaniu płatków konsystencja będzie odpowiednia) i po 5 minutach dodaję dwie łyżki słonecznika i stopniowo zaczynam dodawać napęczniałe płatki, cały czas wyrabiając. Po kolejnych 10 minutach ciasto powinno być dość luźne i wilgotne, ale swobodnie odchodzące od dłoni. Przykrywam miskę ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 45 minut (u mnie nagrzany do 25 stopni piekarnik). Po upływie tego czasu ponownie zagniatam ciasto, dzielę je na trzy części i formuję okrągłe bułeczki, które układam na blasze na papierze do pieczenia. Odstawiam je do wyrośnięcia na kolejne pół godziny (wstawiłam je znowu do piekarnika na 20 minut, a po tym czasie wyjęłam blachę i zaczęłam go nagrzewać). Piekę w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni przez 20 minut, po wyjęciu studzę bułeczki na kratce.


KOKTAJL SZARLOTKOWY

Od razu napiszę, że polecam nie być leniem, bo warto przygotować go tak, jak napisałam w przepisie, a nie tak, jak zrobiłam to tym razem - używając surowego jabłka. :D Niestety dzisiaj poranny głód wygrał, ale z pieczonym jabłkiem smakuje niesamowicie!


     duże jabłko
    
 kubeczek jogurtu 
     sojowego naturalnego
     (ma 150 g, ale może być
     zwykły naturalny; sojowy
     ma bardzo miły, orzechowy 
     posmak, dlatego go
     użyłam)
     pół łyżeczki cynamonu
     szczypta gałki
     muszkatołowej
     +ewentualnie sok z cytryny

Jabłko dzielę na ćwiartki (nie obieram), pozbawiam ogryzka, wkładam do naczynia żaroodpornego i piekę w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Długość pieczenia zależy od odmiany jabłka, jakiej użyjecie, ale zwykle wystarczy mu już 20 minut. Upieczone jabłko kroję jeszcze na mniejsze kawałki (niekoniecznie, jeżeli ktoś ma dobry blender) i gdy ostygnie, dodaję jogurt sojowy, cynamon i gałkę muszkatołową i blenduję je ze sobą do uzyskania jednolitej konsystencji.

OBSERWUJĄ