Pokazywanie postów oznaczonych etykietą banan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą banan. Pokaż wszystkie posty

14 stycznia 2014

500. gdyby Elvis był Włochem, a Maria'n konsekwentny

Panini z domowej pełnoziarnistej bagietki z bananem, masłem orzechowym i bekonem

Tosty z włosami? Polecam, w tym sezonie najmodniejsze blond.
Gdyby Elvis był Włochem, z pewnością nie pogardziłby jednak panini w takiej wersji. A co by było, gdyby Maria'n był konsekwentny? Nie musiałby pisać całego tego posta. Jeżeli chcecie - przeczytajcie, jeżeli nie - to jest ten moment, w którym można napisać już "mniam". Chociaż nie... Banan, masło orzechowe i bekon "mniam"? To... "intrygujące".

Sama nieraz uśmiecham się pod nosem z wyrazem politowania na twarzy, kiedy czytam różne fantazyjne, figlarne, f... filuterne (więcej, więcej przymiotników na f!) tytuły, jakimi opatrzone zostają kolejne równie wymyślne wpisy na niejednym śniadaniowcu. Zatem nie podejrzewałam nawet, że ktokolwiek uwierzy w dosłowne znaczenie naiwnego tytułu wczorajszego wpisu. Jednak... To naprawdę już koniec.
"To naprawdę już koniec". Te słowa od dłuższego czasu powtarzałam sobie praktycznie dzień w dzień. Po każdym słoiku masła orzechowego, po każdej tabliczce czekolady, po każdej blasze ciasta. W kontekście wspomnianego ostatnio przy okazji 365-dniowego flashbacku wpisu poczułam się trochę w obowiązku odnieść do tego, jak wygląda moje podejście do żywienia teraz. Od czasu tamtego posta wciąż dostaję mnóstwo maili, których niemal identyczną treść znam prawie na pamięć. I do pewnego czasu starałam się odpisywać na nie najbardziej rzetelnie i sumiennie, jak tylko potrafiłam. Jakkolwiek muszę przyznać, że po kolejnym kliknięciu "wyślij" po n-tym przepisaniu tych samych rad, tych samych zaleceń, a jedynie po raz kolejny ubranych w inne słowa, zaczęłam je ignorować. Jednak nie dlatego, że zaczęło mnie to nudzić. Dlatego, że zaczęłam czuć, że straciłam w tej kwestii jakikolwiek autorytet, jeżeli kiedykolwiek w ogóle takowy posiadałam.
Nie chcę pisać, jak do tego doszło - co było bodźcem, jak to wszystko do tej pory wyglądało - bo nie ma w tym wiele ciekawego. Jakkolwiek o ile skutki, które towarzyszyły mojej wyniszczającej diecie równo dwa lata temu, zmusiły mnie do jedzenia, o tyle w pewnym momencie, kiedy zwijając się z bólu po zjedzeniu w pojedynkę całej kaczki, blachy ciasta, mnóstwa czekolady i sporej ilości innych rzeczy, o których wciąż wiem tylko ja, ponownie dotarł do mnie jakiś impuls. Coś jest chyba nie tak. "Nie sądzisz, Marianie? To nie jest to, o czym pisałaś tym, którzy mając problem prosili cię o radę. Sama masz teraz problem."
Właściwie to moje świąteczne (i notabene trwające jeszcze sporo przed świętami - w końcu trzeba się było zaprawić w boju) obżarstwo skończyło się dopiero kilka dni temu. Do tej pory śmiałam się, że w te święta nadrobiłam jeszcze te zeszłoroczne, kiedy złapało mnie zatrucie pokarmowe. Ale chyba nie powinno mi być do śmiechu. Nie można wszystkim obarczyć śmierci bliskich, samotności. Ale trzeba też umieć przyznać się do błędu. Wiem, że gdzieś pobłądziłam. Wiem, że mam na tyle silny charakter, że wrócę na właściwe tory i odnajdę odpowiednią drogę. Drogę umiaru.
Po raz kolejny wychodzi to, jakim jestem leniem, bo na pięćsetny wpis nie przygotowałam dla Was nic "speszyl" (chociaż ten wpis... chyba jednak można go pod to podciągnąć :D). Post ze śniadaniem numer 600 będzie jednak inny. 500 to wszakże idealna okazja, by dać sobie te kolejne sto dni na ogarnięcie się. Pogodzenie się ze sobą. Kilka dni temu miałam już zacząć. Ale 500 daje większą motywację. Sto dni, sto śniadań, sto konieczności stoczenia walki ze samą sobą. Za sto dni napiszę, jak zmieniło się moje odżywianie, jak zmieniło się moje ciało na przestrzeni tego czasu. A jeżeli nie będę się wstydzić, to nawet zilustruję efekty odpowiednimi zdjęciami porównawczymi. To, że wstyd i poczucie przyzwoitości wygrają, jest dość prawdopodobne, jednak będę miała te kolejne sto dni na oswojenie się z tą myślą.
A teraz spinam pośladki - pora już dzisiaj porządnie się spocić.

          365 dni temu

10 stycznia 2014

496.

Pszenne placki na maślance ze smażonymi na maśle mini bananami

Nie wiem, czy tak dokładnie wyglądają amerykańskie pancakes, ale gdybym była prawdziwą amerykańską housewife, z pewnością podawałabym je swojej rodzinie każdego poranka. Placków można jeść dużo ale nie można przecież jeść ciągle takich samych. Te to bardzo miła odmiana od wszelkiego rodzaju pełnoziarnistych pancakes, jakkolwiek - może wydam się tutaj komuś dziwna - mimo wszystko o wiele bardziej i strukturą, i smakiem odpowiadają te z pełnego ziarna.

AMERYKAŃSKIE PANCAKES

          60 g mąki pszennej tortowej
          60 g maślanki
          60 g białek*
          łyżka stopionego masła
          łyżeczka cukru trzcinowego
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          szczypta soli

Białka ubiłam ze szczyptą soli i cukrem na sztywną pianę. Do miski wlałam maślankę i dodałam masło, następnie przesiałam mąkę i dodałam sodę. Miksując ciasto na małych obrotach, stopniowo dodawałam po 1/3 ubite białka. Smażyłam duże placki (wyszły trzy sztuki) na średnim ogniu na patelni naleśnikowej. Podałam je z usmażonymi na łyżce masła mini bananami.

PS: Jeżeli niezadowoleni anonimowi są żądni ładnych zdjęć, muszę przestać chodzić do szkoły. :*



*znowu pozostałość po koglu moglu (;

6 stycznia 2014

492.

Czekoladowe naleśniki ze smażonymi na maśle klarowanym mini bananami i czekoladą

TYDZIEŃ W RYTMIE PONIEDZIAŁKU vol. 10

Po małej przerwie świątecznej wracam. Bo w końcu dzisiaj już poniedziałek.

4 stycznia 2014

490. kokosowe chmurki

Banany w pełnoziarnistym kokosowym cieście

Delikatne i lekkie ciasto otulające rozpływające się w ustach banany, czyli jedzeniowy recykling po raz kolejny, tym razem w iście królewskiej wersji. Ostatnimi czasy naszła mnie ogromna ochota na kogel mogel, czego efektem jest dziewięć białek czekających w lodówce na zużycie. Są więc i banany w cieście, a będą dzisiaj jeszcze pewnie bezy i omlet biszkoptowy.

BANANY W KOKOSOWYM CIEŚCIE
(1 porcja)

          dwa banany
          60 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          60 ml mleczka kokosowego
          60 g białek
          dwie łyżki wiórków kokosowych
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          szczypta soli

Mąkę przesiałam do miski, dodałam sodę, wiórki i mleczko kokosowe i połączyłam ze sobą składniki. Następnie ze szczyptą soli ubiłam białka na sztywną pianę, którą stopniowo dodawałam do ciasta, miksując je mikserem na małych obrotach. Oba banany przecięłam wzdłuż na pół. Na rozgrzaną patelnię wylewałam po łyżce ciasta, na którym układałam po połówce banana i pokrywałam kolejną porcją ciasta. Kiedy na brzegach pojawiły się pęcherzyki powietrza, przewróciłam banany na drugą stronę i smażyłam jeszcze przez chwilę.


27 grudnia 2013

482. poświąteczny recykling!

Bananowo-migdałowy pudding z domowej półpełnoziarnistej chałki

Święta, święta i po świętach, jak to mawiają, czyli najbardziej irytujące mnie podsumowanie Bożego Narodzenia. Po świętach, ale u mnie w domu wciąż pozostało mnóstwo jedzenia, a  przede wszystkim słodkości, które aż proszą się, by zostać zjedzone. Zatem (co już wczoraj dało się zauważyć) rozpoczynam moją małą akcję pod kryptonimem "poświąteczny recykling", a na pierwszy ogień idzie chałka.
Dzisiaj dołączam też kilka migawek z ostatnich trzech dni - wypieki, choinkowe prezenty na stole świątecznym i miejsca, które odwiedziłam.
To były dobre Święta.

PUDDING Z CHAŁKI

          dwie grube kromki chałki
          pół banana (ok. 50 g)
          50 ml mleka
          jajko
          łyżka płatków migdałowych
          kilka kropel aromatu migdałowego
          szczypta soli

Banana umieszczam w misce i rozgniatam widelcem. Dodaję jajko, aromat migdałowy, sól i mleko i mieszam ze sobą wszystkie składniki. Chałkę dzielę na mniejsze kawałki i maczam w masie, układając następnie w kokilce i posypując każdą warstwę płatkami migdałowymi. Wstawiam pudding do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i zapiekam przez pół godziny.






2 grudnia 2013

457.

Bananowe ciasto gryczano-migdałowe w słoiczku po miodzie gryczanym

Dawno nie było już ostentacyjnych zachwytów nad wspaniałością żadnego z śniadań. Korzystając jednak z okazji, że mam chwilę czasu, muszę to napisać - mniam. :D To śniadanie to kwintesencja idealnego rozpoczęcia dnia. Mąka gryczana, na którą miałam już od dłuższego czasu ochotę w duecie z bananem, nadająca wilgotności, aromatu i ciekawej struktury mąka migdałowa, no i... No i ten miód - skarmelizowany na brzegach ciasta, nadający mu niesamowitej słodyczy i jeszcze głębszego aromatu. 

Ulubione śniadania z listopada zaktualizowane. Zaglądajcie i głosujcie!

TYDZIEŃ W RYTMIE PONIEDZIAŁKU vol. 6


I od nowa, i od nowa, i od nowa... Od soboty słucham w kółko. Kaleczę swój słuch włączając tę piosenkę jak najgłośniej to tylko możliwe, by słyszeć nawet, kiedy jestem w kuchni, kiedy jestem w łazience. Owocem mojej nieszczęśliwej miłości i przynajmniej marnym pocieszeniem są kupione ostatnio trzy nowe płyty Portishead. Jeżeli lubicie trip hop spod znaku Tricky'ego albo charakterystyczny wokal Bjork, to pewnie i Portishead nie jest Wam obce. Jeżeli jednak go nie znacie, a lubicie wspomniane przeze mnie klimaty, posłuchajcie koniecznie. A jeżeli wymienione przeze mnie nazwiska nic Wam nie mówią, posłuchajcie... z ciekawości. :)

BANANOWO-GRYCZANY JARCAKE

          2/3 dużego banana albo jeden mały (90 g)
          45 g mąki gryczanej
          15 g mąki migdałowej
          jajko
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          szczypta soli
          +słoiczek po miodzie

Banana rozgniatam w misce w widelcem. Dodaję obie mąki, sodę i sól, wbijam jajko i łączę ze sobą składniki, by uzyskać ciasto o konsystencji jak na placki. Przelewam masę do słoiczka (do 2/3 jego wysokości) i wstawiam go do piekarnika nagrzanego do 220 stopni, od razu zmniejszając temperaturę do 200 stopni. Piekę przez 25 minut, po upływie mniej więcej połowy czasu zmniejszając ponownie temperaturę do 160 stopni.


Aha, no i jeszcze krótkie pytanie odnośnie zdjęć - które wolicie? :)

28 listopada 2013

453. na czwartek

Płatki owsiane na mleku z bananem, ekstraktem drożdżowym i masłem

Ci z Was, którzy znają Marmite, z pewnością pomyślą sobie, że oszalałam. Było dobre. :D
Dzisiejszym dniem przejmuję się chyba najmniej. Jeżeli te prawie trzy lata temu udało mi się napisać na 100%, liczę, że i tym razem będzie dobrze.

7 listopada 2013

432.

Pieczona bananowa niepalona kasza gryczana ze skarmelizowanym muscovado i melasą trzcinową

PIECZONA KASZA GRYCZANA
(1 porcja)

          60 g kaszy gryczanej
          20 g mąki gryczanej
          duży banan
          łyżka miałkiego cukru muscovado
          szczypta soli
          szczypta sody oczyszczonej
          +melasa do podania

Kaszę ugotowałam w mniej więcej 300 ml wody do wchłonięcia płynu i odstawiłam do wystygnięcia. Banana rozgniatam widelcem, dodaję mąkę, sodę, sól i ugotowaną kaszę i odstawiam na co najmniej kilka minut, by masa zgęstniała (ja przygotowałam wszystko wieczorem i odstawiłam na noc). Przekładam ją do kokilki i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 40 minut. Po upływie połowy czasu wyjmuję kokilkę, posypuję wierzch cukrem i dopiekam do końca czasu. Podałam polane melasą trzcinową.

4 listopada 2013

429. bana(na)lnie

Pieczone migdałowe banany z cukrem trzcinowym, jogurtem greckim i płatkami migdałowymi
vegan: jogurt grecki -> ubita śmietanka kokosowa

     TYDZIEŃ W RYTMIE PONIEDZIAŁKU vol. 2: John Frusciante

Dzisiaj znowu będzie raczej dość ogólnikowo, ale tym razem poczułam nieodpartą potrzebę napisania kilku słów o jednym z moich ulubionych nie tyle gitarzystów, co wokalistów.
Swojego czasu, tzn. mniej więcej 10 lat temu (brzmi to trochę, jakbym miała co najmniej 40) byłam wielką fanką Red Hot Chili Peppers. Z wiekiem to uwielbienie jednak jakoś mi przeszło, a kiedy z czasem RHCP stało się prawie tak mainstreamowe jak Christina Aguilera (bo mały Marian zarzucał włosami nie w rytm "Californication", ale wykrzykiwał "True Men Don't Kill Coyotes"), nie chciałam już nawet tego stanu rzeczy zmieniać. Natomiast gdyby nie RHCP, pewnie nigdy nie sięgnęłabym jednak do solowej twórczości Johna Frusciante, ich byłego już gitarzysty. O ile fanką tego, co uskuteczniają teraz Anthony, Flea i Chad wraz z nowym gitarzystą, nie jestem, to kierunek, w którym John zaczął iść od pewnego czasu, jeszcze przed odejściem z zespołu, bardzo mi odpowiada. W 2009 roku wydał genialną moim zdaniem płytę "The Empyrean", dla mnie najlepszą w całej swojej karierze (choć świetna "Shadows Collide With People" również zasługuje na polecenie). Wydaje mi się, że coraz trudniej dzisiaj o dobrą płytę, natomiast "The Empyrean" jest jedną z tych niewielu, na których nie ma dla mnie ani jednego zbędnego utworu. Jeżeli natomiast idzie o Red Hot Chili Peppers, to chociaż zwykle po odejściu z zespołu mojego ulubionego członka (patrz: Black Sabbath z Ozzy'm i Black Sabbath z Dio) moje podejście do niego zmienia się diametralnie, to choć ich obecne poczynania zupełnie po mnie spływają, nie mogę nie docenić Josha Klinghoffera. I tym razem również nie za to, co robi z zespołem, ale za współpracę z Johnem Frusciante właśnie. Obaj gitarzyści przyjaźnią się bowiem od lat i Klinghoffer gościł nie raz na płytach Frusciantego, zaś najbardziej wdzięcznym owocem ich współpracy jest album z 2004 roku "A Sphere in the Heart of Silence" z której pochodzi moja ulubiona piosenka tego duetu, "At Your Enemies". Na koniec zostawiam Was zatem z dwoma utworami - wspomnianym wcześniej "At Your Enemies" i jednym z wielu wspaniałych z "The Empyrean".

   

Poza tym - jak tam od zeszłego tygodnia Wasze doświadczenia z Fismollem? Ktoś się przekonał, posłuchał, polubił? :)

PS: Co powiedzielibyście na dołączanie codziennie do każdego wpisu takiego małego przypomnienia, może po prostu obrazka z linkiem do śniadania, które było np. równo rok wcześniej, ewentualnie 100, 200, 300 wpisów wstecz?

4 października 2013

398. raw(r)!

Surowa gryczanka z bananem, kakao, karobem i kruszonym ziarnem kakaowca

SUROWA GRYCZANKA
(1 porcja)

          90 g kaszy gryczanej niepalonej
          180 ml zimnej wody (jeżeli rzeczywiście ma być raw (;)
          banan
          półtorej łyżki karobu
          łyżka surowego kakao w proszku
          szczypta soli
          +kruszone surowe kakao do podania

Wieczorem zalewam kaszę wodą i odstawiam na noc, aby namokła. Rano odlewam nadmiar wody, dodaję karob, kakao i szczyptę soli. Banana dzielę na mniejsze kawałki i również wrzucam do miski. Blenduję ze sobą wszystkie składniki do połączenia. Podałam z kruszonym ziarnem kakaowca.

PS: Dzisiejsze zdjęcie sponsorowane przez "O mój Boże, niemamczasu, jestemspóźniona".

26 września 2013

390. podwójnie egoistycznie

       
Pieczoną owsiankę a'la czekoladowa babeczka Reese's nioolka zna już chyba cała śniadaniowa blogosfera - nawet ci, którzy pewnie nigdy żadnego z produktów tej firmy nie próbowali. Przyszedł więc czas i na mnie i na moją interpretację tego śniadania! Super czekoladowa i w środku, i z zewnątrz, z chrupiącym wierzchem i zaskakującym, orzechowym wnętrzem. A najlepsze w niej było to, że gdy zobaczyłam już dno kokilki... czekała na mnie jeszcze druga! ]:>

PIECZONA OWSIANKA REESE'S

     150 ml gorącej wody

     50 g płatków owsianych
     10 g mąki owsianej
     pół dużego banana
     duża kostka gorzkiej 
     czekolady
     łyżka gorzkiego kakao
            łyżeczka oleju 
     arachidowego
     pół łyżeczki sody 
     oczyszczonej
     szczypta soli
     +solidna łyżka masła 
     orzechowego do nadziania
     i kostka gorzkiej 
     czekolady na polewę*

Płatki owsiane zalałam wieczorem wrzątkiem i odstawiłam na noc. Rano dodaję do płatków mąkę, kakao, olej, sodę, sól i rozgniecionego widelcem banana i łączę ze sobą delikatnie wszystkie składniki. Dorzucam grubo posiekaną czekoladę i ponownie mieszam masę. Następnie przekładam połowę po równo do dwóch kokilek (kokilki (;), w środku umieszczam po kopiatej łyżeczce masła orzechowego i przykrywam je warstwą pozostałych płatków. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i piekę przez pół godziny. Po upieczeniu i lekkim ostudzeniu owsianki umieszczam na wierzchu posiekaną kostkę gorzkiej czekolady, a gdy zacznie się topić, równomiernie rozsmarowuję ją po powierzchni łyżeczką.


*w sumie do przygotowania całego śniadania użyłam 25 g czekolady, bo tyle właśnie zostało mi w opakowaniu i chciałam ją zużyć do końca



Pieczona czekoladowo-bananowa owsianka nadziana masłem orzechowym z polewą czekoladową

20 września 2013

384. powtórka z rozrywki

Bananowo-nerkowcowy krem z tofu z nerkowcami w solonym kokosowym karmelu

Om nom nom, znowu nie mogę się ruszać. Ale od czasu tego śniadania, które najwyraźniej przypadło Wam bardzo do gustu, wiedziałam, że nie będzie to moja ostatnia wariacja na temat tofu w słodkiej - i tym razem nieco rasistowsko "białej" wersji. Super szybki i super smaczny. Czy ktoś ma jeszcze jakieś obiekcje przeciwko tofu?

BANANOWO-NERKOWCOWY KREM Z TOFU
(jedna duża porcja)

          300 g miękkiego tofu
          mały banan
          dwie łyżki masła z nerkowców
          szczypta soli

          garstka nerkowców
          dwie łyżki wody
          łyżka cukru kokosowego
          szczypta soli

Za pomocą widelca rozgniatam tofu w misce z masłem z nerkowców, by z grubsza się ze sobą połączyły. Dodaję szczyptę soli i używając blendera miksuję składniki na gładką masę (wszystkie czynności do tego momentu wykonałam wieczorem i wstawiłam orzechowe tofu na noc do lodówki - gdy lekcje zaczynają się o 8, rano liczy się każda minuta :D). Banana dzielę dłońmi na mniejsze kawałki, wrzucam do miski i ponownie miksuję. Podałam z grubo siekanymi nerkowcami w kokosowym karmelu, który przygotowałam rozpuszczając na patelni łyżkę cukru kokosowego w niewielkiej ilości wody ze szczyptą soli, a następnie dodając orzechy odparowałam nadmiar płynu.

24 sierpnia 2013

357.

Bananowe tosty francuskie* smażone na oleju kokosowym z jogurtem greckim i wiórkami kokosowymi

BANANOWE TOSTY FRANCUSKIE
(1 porcja)

          2-3 kromki dowolnego pieczywa
          (w zależności od rozmiaru)
          mały banan albo pół dużego
          (mój maluszek ważył 55 g)
          jajko
          szczypta soli
          +łyżka oleju kokosowego do smażenia

Banana umieszczam w płaskiej miseczce i rozgniatam widelcem, by powstała z niego płynna masa. Wbijam jajko, dodaję szczyptę soli i ubijam je ze sobą trzepaczką do lekkiego spienienia. Zanurzam kromki czerstwego pieczywa w tak przygotowanej masie, mocząc każdą po ok. pół minuty z każdej strony. Smażę na rozgrzanym oleju kokosowym z obu stron. Podałam tosty z jogurtem greckim i wiórkami kokosowymi.

*z domowego chleba pszenno-owsianego na zakwasie pszennym

PS: Nie, nie zapomniałam o zagadce. Właściwie sama jeszcze nie wiem, co z jutrzejszym śniadaniem - jeżeli nie wybiorę się już nawet w żadną śniadaniową podróż, to jutro pojawi się z pewnością wpis z podsumowaniem akcji. (;

14 sierpnia 2013

347. brownie in a jar! +ROZWIĄZANIE owsiankowej zagadki

Czekoladowo-bananowy "jarcake" w słoiczku po maśle orzechowym

Naprawdę nie podejrzewałam, że możecie mnie uznać za taką wariatkę, która dodaje do owsianki sól. Dobrze zatem, że nikt nie wie, że solę nawet jabłka. Ale ciii, nikomu o tym nie mówcie. Wczoraj padło mnóstwo zaskakujących nawet mnie odpowiedzi, bo nawet ja sama nie wpadłabym na niektóre z tych pomysłów. Bardziej oczywiste wiórki kokosowe czy wspomniana sól, czy tę trochę mniej - ryż, kalafior, seler. Nie, to żadne z nich, a prawidłowa odpowiedź została podana stosunkowo szybko, ale niewiele osób pochwyciło temat. Wczoraj na śniadanie zagościły w mojej miseczce płatki owsiane z mlekiem owsianym, orzechami pekan, syropem klonowym i pietruszką. Tak, właśnie ze startym korzeniem pietruszki. W zimie gotuję zupy w głównej mierze dla niej, by po wyłowieniu z bulionu móc się nią zajadać. Uwielbiam słodycz tego warzywa, choć mimo mojej ogromnej sympatii do niego - bałam się w końcu podejść do tej wersji owsianki, na którą pomysł zrodził się w mojej głowie już miesiące temu. Jednak jako oddanej i wiernej fance wszelkich warzyw smakowała mi bardzo i nie żałuję, że w końcu się przełamałam, by ją przyrządzić. Nie będę jej jakoś specjalnie wychwalać i polecać, bo może się okazać po prostu, że to nie Wasze smaki, ale chapeau bas, jeżeli ktoś również odważy się na dodatek tego warzywa do owsianki. (;

Nie śledzę raczej zbyt bacznie trendów w modzie, ale jeśli dobrze się orientuję, to ostatnio dość modne stało się owsiane "ptasie mleczko". I muszę przyznać, że uwielbiam masło orzechowe, a jeszcze bardziej prawie puste słoiczki po nim. Zwykła owsianka w słoiczku po PB? Smaczna, ale nudna. A gdyby tak z nim... Do piekarnika?! Moda ma to do siebie, że szybko się zmienia, więc kto wie - może to będzie kolejne słoiczkowe śniadanie, które zawojuje blogosferę? Jedno jest pewne - moje serce już zdobyło! Mocno czekoladowe ciasto z wyraźnie zaznaczającymi się dużymi kawałkami gorzkiej czekolady, o bananowym aromacie, na dokładkę z roztapiającym się masłem orzechowym na ściankach. Kolejne z moich ulubionych.

BROWNIE IN A JAR
(1 porcja)

   

         50 g mąki pszennej 
     pełnoziarnistej*
     banan
     jajko
     łyżka gorzkiego kakao
     łyżka oleju arachidowego
     duża kostka gorzkiej czekolady
     pół łyżeczki sody oczyszczonej
     szczypta soli
     +szklany słoiczek po maśle 
     orzechowym (bez niego nie
     będzie śniadania, to on robi
     cały ten przepis :D)

Piekarnik nastawiam na 180 stopni. Kiedy się nagrzewa, umieszczam banana w misce i miażdżę go widelcem na gładką, płynną i jednolitą masę. Wbijam jajko, dodaję mąkę, olej, sodę, sól i kakao i mieszam ze sobą wszystkie składniki, by ciasto nie miało grudek. Na koniec dodaję posiekaną gorzką czekoladę i przekładam masę do słoiczka po maśle orzechowym (do połowy wysokości, żeby nie wypłynęło - u mnie zajmowało 2/3 objętości całego słoika). Wstawiam do nagrzanego piekarnika i piekę przez 30 minut.

*użyłam 60 g, ale trochę ciasta wypłynęło ze słoiczka (miał 350 g), więc lepiej dodać jej trochę mniej

3 sierpnia 2013

336. +śniadaniowa ZAGADKA

Banany w pełnoziarnistym cieście drożdżowym z trzcinowym cukrem pudrem

Haha, nie zapomniałam dzisiaj! Myślę, że dzisiejsza podpowiedź dotycząca jutrzejszego śniadania okaże się dla Was banalnie łatwa, więc... kto pierwszy, ten lepszy!

          Skromniejsza kuzynka hiszpańskiej tortilli, które niewdzięczny los rozdzielił i rozrzucił
          po całej Europie. Ale czy przez to, że uboższa - mniej smaczna?

BANANY CIEŚCIE DRODŻOWYM
(1 porcja)

       

     dwa małe banany
     80 ml ciepłego mleka
     60 g mąki pszennej 
     pełnoziarnistej
     20 g mąki pszennej
     tortowej
     jajko
     łyżka stopionego masła
     pół łyżeczki cukru 
     trzcinowego
     pół łyżeczki suszonych 
     drożdży
     szczypta soli

Obie mąki przesiewam do miski, wbijam jajko, dodaję przestudzone stopione masło, cukier, drożdże i szczyptę soli i łączę ze sobą wszystkie składniki, stopniowo dolewając mleka. Masa powinna mieć konsystencję rzadszą niż na racuchy - jak ciasto na gofry. Odstawiam miskę w ciepłe miejsce na godzinę, by ciasto wyrosło. Po upływie tego czasu mieszam je ponownie i rozgrzewam patelnię. Banany kroję wzdłuż na pół. Nakładam na lekko natłuszczoną patelnię po łyżce ciasta, które rozprowadzam tak, by nadać mu kształt podobny do banana, którego następnie układam na cieście i pokrywam kolejną jego warstwą. Smażę na średnim ogniu, a kiedy masa się zetnie, przewracam banany delikatnie na drugą stronę. Podałam z trzcinowym cukrem pudrem.

2 sierpnia 2013

335. łaciata!

Płatki owsiane na mleku owsianym z bananem, kawą i gorzkim kakao

Ostatnio zajdam się na okrągło połączeniem kawy i dobrego, gorzkiego kakao. Najlepiej właśnie w wersji "łaciatej", czyli nieregularnie wmieszane w resztę składników.

Oby to nie była najgłupsza decyzja w życiu, jaką podjęłam. Do zobaczenia (?) jutro, miejmy nadzieję.

15 lipca 2013

317.

Drożdżowe gofry z lodami bananowymi* i syropem klonowym

Offline.


*zblendowany mrożony banan

3 lipca 2013

305. ekscentryczne calzone!

Calzone z semoliną z bananem, masłem orzechowym i serem Gruyere
vegan: pominąć ser żółty

Dwóch niezawodnych duetów - masło orzechowe&banan i masło orzechowe&ser żółty nie muszę chyba nikomu przedstawiać. A co, gdyby tak połączyć je w trio? Od pewnego czasu czaiłam się już na calzone na słodko wypatrzone kiedyś u Martyny, które na wytrawnie robiłam już nie raz, za to w takiej śniadaniowej wersji to dopiero mój debiut. Ale co to za calzone bez ciągnącego się sera? Więc jest i Gruyere - delikatny w smaku, idealna baza dla takich niestandardowych połączeń. Na początku chciałam zrobić ciasto jak na zwykłą pizzę, stąd taki a nie inny dobór składników, ale w końcu pomyślałam, że co lepiej będzie się komponowało ze smakiem masła orzechowego niż olej arachidowy? Więc użyłam i jego, tworząc przy tym calzone niekonwencjonalne do kwadratu.

CALZONE Z BANANEM I SEREM GRUYERE

          50 ml letniej wody
          30 g mąki pszennej pełnoziarnistej
          30 g mąki pszennej tortowej
          15 g semoliny
          łyżka oleju arachidowego
          pół łyżeczki cukru trzcinowego
          pół łyżeczki drożdży instant
          szczypta soli

          pół banana
          kawałek (ok. 2 plastry) sera Gruyere 
          albo innego dowolnego sera żółtego
          łyżka masła orzechowego

Obie mąki i semolinę przesiewam do miski, dodaję do nich cukier trzcinowy, drożdże*, olej i sól i mieszam wszystkie składniki łyżką, stopniowo dolewając wody. Wyrabiam ciasto rękami przez 10 minut, dopóki nie będzie gładkie i elastyczne. Umieszczam je z powrotem w misce, przykrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 45 minut. Po upływie tego czasu zagniatam ciasto ponownie i formuję z niego kulę, którą rozwałkowuję, by stworzyć okrąg. Na jego jednej połowie układam banana podzielonego na mniejsze kawałki i posmarowanego masłem orzechowym i przykrywam go plasterkami sera żółtego, po czym składam ciasto na pół i dokładnie zalepiam, tworząc dużego pieroga. Przekładam go na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i odstawiam jeszcze na 15 minut. Gdy ciasto podrośnie, wstawiam je do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i piekę przez 15 minut do zarumienienia ciasta.


*jeżeli używacie świeżych drożdży (w takiej proporcji wydaje mi się, że najlepiej będzie użyć nie więcej niż 10 g świeżych), to należy je najpierw rozpuścić z cukrem w letniej wodzie i zaczekać, aż zaczną pracować i dopiero wtedy dodać je do pozostałych składników

OBSERWUJĄ