2 grudnia 2013

457.

Bananowe ciasto gryczano-migdałowe w słoiczku po miodzie gryczanym

Dawno nie było już ostentacyjnych zachwytów nad wspaniałością żadnego z śniadań. Korzystając jednak z okazji, że mam chwilę czasu, muszę to napisać - mniam. :D To śniadanie to kwintesencja idealnego rozpoczęcia dnia. Mąka gryczana, na którą miałam już od dłuższego czasu ochotę w duecie z bananem, nadająca wilgotności, aromatu i ciekawej struktury mąka migdałowa, no i... No i ten miód - skarmelizowany na brzegach ciasta, nadający mu niesamowitej słodyczy i jeszcze głębszego aromatu. 

Ulubione śniadania z listopada zaktualizowane. Zaglądajcie i głosujcie!

TYDZIEŃ W RYTMIE PONIEDZIAŁKU vol. 6


I od nowa, i od nowa, i od nowa... Od soboty słucham w kółko. Kaleczę swój słuch włączając tę piosenkę jak najgłośniej to tylko możliwe, by słyszeć nawet, kiedy jestem w kuchni, kiedy jestem w łazience. Owocem mojej nieszczęśliwej miłości i przynajmniej marnym pocieszeniem są kupione ostatnio trzy nowe płyty Portishead. Jeżeli lubicie trip hop spod znaku Tricky'ego albo charakterystyczny wokal Bjork, to pewnie i Portishead nie jest Wam obce. Jeżeli jednak go nie znacie, a lubicie wspomniane przeze mnie klimaty, posłuchajcie koniecznie. A jeżeli wymienione przeze mnie nazwiska nic Wam nie mówią, posłuchajcie... z ciekawości. :)

BANANOWO-GRYCZANY JARCAKE

          2/3 dużego banana albo jeden mały (90 g)
          45 g mąki gryczanej
          15 g mąki migdałowej
          jajko
          pół łyżeczki sody oczyszczonej
          szczypta soli
          +słoiczek po miodzie

Banana rozgniatam w misce w widelcem. Dodaję obie mąki, sodę i sól, wbijam jajko i łączę ze sobą składniki, by uzyskać ciasto o konsystencji jak na placki. Przelewam masę do słoiczka (do 2/3 jego wysokości) i wstawiam go do piekarnika nagrzanego do 220 stopni, od razu zmniejszając temperaturę do 200 stopni. Piekę przez 25 minut, po upływie mniej więcej połowy czasu zmniejszając ponownie temperaturę do 160 stopni.


Aha, no i jeszcze krótkie pytanie odnośnie zdjęć - które wolicie? :)

21 komentarzy:

  1. ja wolę pierwszą wersję zdjęć, bardziej 'Twoje' są ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak Ty mówisz, że mniam, to przepis byłby mile widziany, o ile znajdziesz chwilkę *.*
    co do zdjęć to jako fanka minimalizmu muszę się zachwycić nad nowymi, ale jednak te na tej szarej podstawce mi się automatycznie kojarzą z Twoim blogiem i aż sama nie wiem. wiem, bardzo pomocne to co napisałam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do zdjęć to te pierwsze 2, a skoro tak bardzo zachwalasz to ciastko, to może podrzuciłabyś czasem jakiś przepis na takie właśnie pyszności :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zdecydowanie dwa pierwsze zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdajesz sobie sprawę, że co drugie Twoje śniadanie jest tym najlepszym:p
    Wolę pierwszy rodzaj zdjęć, podobnie jak fantasmagorja - kojarzą mi się z tym blogiem, są w stu procentach Twoje.
    A teraz lecę zagłosować, skoro zachęcasz;d

    OdpowiedzUsuń
  6. chyba miałyśmy dziś nieomal to samo na śniadanie ;)
    pierwsze zdjęcia zdecydowanie. pomarańczowe zdjęcia, to nie to czego oczekuję od porannego zamotania

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwsze wygrywają wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. drugie ale jakbybylo na niebieskim tle ;D
    a przepis dasz?

    OdpowiedzUsuń
  9. ostatnio wszystkie Twoje zdjęcia są kiepskiej jakości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? To ja już się w ogóle powinnam pochlastać łyżką za moje zdjęcia. xD

      Obydwie wersje mają w sobie moim zdaniem to "coś", najlepiej wrzucaj na przemian jedno i drugie tło. ;)

      Btw, pytałam jakiś czas temu, ale nie dostałam odpowiedzi - nie wiesz może, ile może stać otwarta melasa trzcinowa i w jakich warunkach trzeba ją trzymać? :)

      Usuń
  10. Zazwyczaj, gdy robię jednoporcjowe wypieki bazuję na mące gryczanej (mielę kasze) (; Z reguły kombinuję z muffinami, żeby je jeszcze dobrze nadziać i chyba gryczano- banananowe mogę postawić na równi, albo nawet ciut wyżej od dyniowych. (; Dzisiaj akurat zrobiłam bananowe z prażoną kaszą gryczaną (z braku nieuprażonej), smak genialny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja wolę pierwszą wersję ;)
    Ale Ci wyrosło ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. super zdjęcia! i to ciacho tak fajnie się wylało, ze nadaje takie uroku :)
    ta muzyka... chyba do mnie nie trafia, ale ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
  13. tak jak każdy - pierwsze :) te zdjęcia wpasowały się w klimat Twojego bloga, nie zmieniaj ich :)

    OdpowiedzUsuń
  14. I nie pękł ci słoiczek? : o

    OdpowiedzUsuń
  15. To pierwsze po lewej :) A taki wybuchowy :D wypiek do wypróbowania, tylko muszę zaopatrzyć się w oba rodzaje mąk :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Portishead uwielbiam. Właściwie tak samo, jak Bjork i Tricky'ego. Byłam na koncercie tego ostatniego i, jeśli kiedykolwiek będziesz miała okazję, nie wahaj się. To był chyba najlepszy koncert, na jakim kiedykolwiek byłam.
    A ciasto świetnie wyrosło; )

    OdpowiedzUsuń
  17. standardowa wersja jest bardziej 'Twoja' :)

    OdpowiedzUsuń
  18. chyba wolę twojego klasyka ;d
    Ale ciasto wygląda super, szczególnie ten bąbel u góry ;D

    OdpowiedzUsuń

OBSERWUJĄ