23 lipca 2013

325. owsiana chmurka

Migdałowy pudding* owsiany z ricottą z malinami

Choć najlepiej pasowałoby do niego chyba właśnie określenie "chmurka", bo jest tak delikatny i puszysty. Tęskno mi już powoli do płatków owsianych, ale i piekarnika żal, póki jeszcze wakacje. Odświeżam więc prawdopodobnie jeden z pierwszych przepisów, które pojawiły się na blogu, a właściwie sam pomysł - bo wersja 2.0 jest zdecydowanie wersją ulepszoną!


PUDDING OWSIANY Z RICOTTĄ

          100 ml mleka
          100 g ricotty
          50 g płatków owsianych
          łyżka płatków migdałowych
          białko jajka
          pół łyżeczki sody
          oczyszczonej
          kilka kropel aromatu
          migdałowego
          szczypta soli

Płatki owsiane zalewam ciepłym mlekiem i odstawiam do napęcznienia, by wchłonęły cały płyn (zrobiłam to dzień wcześniej). Łączę je z ricottą i dodaję sodę oczyszczoną, płatki migdałów i aromat. Białko jajka ubijam ze szczyptą soli na sztywną pianę i partiami dodaję je do pozostałej masy, delikatnie, ale dokładnie mieszając. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekę przez pół godziny, nie otwierając przy tym drzwiczek. Po upieczeniu podałam z malinami.

*dzisiaj rano przeglądając śniadaniowce w trakcie oczekiwania na ów pudding zauważyłam, że podobny wypiek gościł wczoraj u Oli Sz. i mało co z aprobatą nie zakrzyknęłam "tak, to jest ta to!" - nazwa, której szukałam, bo długo nie mogłam znaleźć odpowiedniejszego określenia na tę "owsianą chmurkę"; jako że nazwa pudding pasuje według mnie do tego wypieku idealnie, nomenklaturę zapożyczam (;


I jeszcze pytania od Pam., a coś więcej na tematy bardziej organizacyjne, tj. dotyczące bloga, komentarzy i wszelkich rzeczy tej maści postaram się napisać jutro.

1. Jesteś "rannym ptaszkiem" czy raczej "nocnym Markiem"?
Umiarkowanie "rannym ptaszkiem", bo zwykle wstaję niewiele po siódmej, ale też lubię się wyspać, więc zwlekanie się z łóżka o szóstej rano po zaledwie kilku godzinach snu też nie do końca trafia w moje gusta.

2. Ulubione dodatki do owsianki?
Jabłka i sok jabłkowy, zdecydowanie.

3. Obiad na słodko czy na wytrawnie?
Obiad na słodko? No way. :D Musiałabym mieć jakąś straszną chcicę; u mnie masa warzyw i mięcho na obiad to podstawa. Ewentualnie przejdą czasem jakieś wariacje na temat połączenia owoców z mięsem, np. polędwiczki wieprzowe z jabłkiem czy śliwkami, ananas w pilafie albo pomarańcza jako dodatek w pikantnym sosie słodko-kwaśnym.

4. Co jadłaś wczoraj na obiad?
Aaa, akurat wczorajszy obiad wyszedł mi naprawdę smaczny, choć była to czysta improwizacja. Indyk z bakłażanem, drobno posiekanymi cebulą i czosnkiem, doprawiony mieloną kolendrą, kuminem, pieprzem i sokiem z cytryny w sezamowym sosie z tahiny (na którą - nawiasem mówiąc - mam ostatnio ogromną fazę, a w połączeniu z kminem rzymskim smakuje naprawdę nieziemsko).

5. Jak często chodzisz do fryzjera?
Nie chodzę w ogóle, ostatnio byłam chyba z dwa lata temu i nieprędko się tam raczej wybiorę. Póki co dzielnie realizuję swój plan zapuszczenia włosów do kostek. Kiedy w końcu wyhoduję taką czuprynę, zamierzam ściąć się na krótko, a z obciętych włosów zrobić sobie perukę.

6. Dłużej wytrzymasz bez komputera czy telefonu?
Haha, wszyscy mnie z tego powodu przeklinają, bo mój super wypasiony smartfon służy mi w głównej mierze jako budzik. Kiedy rano już spełni swoje zadanie, zostawiam go w łóżku na cały dzień, zaś wieczorem nierzadko czeka na mnie masa nieodebranych połączeń i smsów. Odpowiedź na to pytanie wydaje się zatem być oczywista.

7. Masz kwiaty w pokoju?
*spogląda na parapet* Jak ich w końcu nie podleję, to już niedługo.

8. Myjesz zęby po każdym posiłku?
Żeby zetrzeć sobie szkliwo?! Raz na tydzień to moim zdaniem optimum.

9. Co sprawia Ci największą przyjemność?
To chyba trochę smutne, bo odnoszę wrażenie, że gotowanie; będę przynajmniej dobrą kurą domową, o!

10. Uprawiasz sport? Jaki?
Nie "uprawiam", bo uprawianie sportu jest nudne. A ja robię to po prostu dla przyjemności, bez żadnego przymusu. Biegam i pływam, a ostatnimi czasy spędzam też więcej wolnych chwil na spotkaniach z Ewą Chodakowską.

11. Komu ze znanych osób chciałabyś ugotować i zjeść z nim/nią obiad?
Pierwszy na myśl dziwnym trafem przyszedł mi John Frusciante (może dlatego, że wydaje się być tak sympatyczny i wspólny posiłek mógłby być też świetną okazją do rozmowy). Ale to, że ja chciałabym ugotować mu obiad nie oznacza równocześnie, że on koniecznie chciałby go ze mną zjeść. :D

43 komentarze:

  1. często mam tak, że widząc przepis nie jestem przekonana, ale jak tylko zobaczę zdjęcia - od razu wiem, że muszę zrobić. tak jest i dzisiaj, super :)

    a mam pytanie jeszcze takie, bo pisałaś, że starasz się teraz lepiej odżywiać i możesz powiedzieć, co jadasz na "podwieczorki"? jestem na diecie i zupełnie brak mi pomysłów na ten posiłek. a kolacje jadasz wyłącznie białkowe? to tak kurde zawęża pole do popisu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jadam podwieczorków. (; jadam zwykle śniadanie, drugie śniadanie, trzecie śniadanie, obiad i kolację.

      i skąd pomysł, że jadam białkowe kolacje? dla mnie to jedna z największych dietetycznych głupot i moim zdaniem nic wspólnego ze zdrową dietą nie ma. poza tym nie wyobrażam sobie kolacji bez przynajmniej dwóch kromek pysznego, domowego chleba na zakwasie. (;

      Usuń
    2. ooo, to mi się bardzo podoba! trzy śniadania w ciągu dnia? dlaczego an to wcześniej nie wpadłam <3 późno jedzony obiad nie obija się negatywnie na wadze? ciągle o redukcji mówię jakby co :D
      i naprawdę? :O wow to może uda mi się przełamać, bo jest tyle ciekawych kombinacji tostów np, a ja się ciągle boję przełamać, bo "przecież to węgle" :( i da się chudnąć jedząc je na kolację, serio?

      Usuń
    3. w tym wypadku jestem akurat zwolenniczką stwierdzenia, że najważniejszy jest ogólny bilans energetyczny. jeżeli przez cały dzień spożyjesz mniej kalorii, niż wynosi twoje zapotrzebowanie, i tak będziesz mieć deficyt energetyczny, więc rozkład posiłków w ciągu dnia nie ma moim zdaniem kluczowego znaczenia. sama zjadam zwykle spory obiad koło godziny 16 i jeszcze większą kolację po 20 (a zazwyczaj chodzę spać około 22) i nie widzę, żeby miało to jakiś negatywny wpływ na spadek wagi. jasne, że może gdybym jadła jednak mniej w drugiej połowie dnia, mogłabym pewnie osiągnąć jeszcze lepsze wyniki, ale z drugiej strony nie potrafiłabym zasnąć głodna po zbyt małej kolacji. :D

      Usuń
    4. hm, w takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak zobaczyć jak to będzie działać na własnej skórze :) jak waga będzie spadać, to będę zachwycona, bo dieta nie będzie już takim utrapieniem, bo jednak serek wiejski czy makrela mimo że pyszne, ale jedzone 3 razy w tygodniu mogą zbrzydnąć :x
      dzięki za tak wyczerpujące odpowiedzi w każdym bądź razie! :)))

      Usuń
  2. Musiało smakować przepyszne i mieć naprawdę wspaniałą konsystencję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. o jej! tej pyszności nie potrafiłabym odmówić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja sie chyba tez skusze i zrobie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. tym określeniem "chmurka" skradłaś moje serce! ;-) a raczej ten pudding je skradł :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy mogę prosić o przepis na tego indyka w sosie sezamowym? :) Z szczególnym nacechowaniem na sezamowy sos. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. indyka (ok. 200-gramowy kawałek) pokroiłam w kostkę, ząbek czosnku i pół dużej cebuli drobno posiekałam i wszystko podsmażyłam. dużego bakłażana pokroiłam w sporą kostkę i wrzuciłam na patelnię z indykiem, podlewając wodą. lekko go osoliłam i dusiłam wszystko przez kilka minut, dopóki bakłażan nie zmiękł, podlewając przy tym jeszcze kilka razy niewielką ilością wody. na koniec dodałam łyżkę gęstej pasty sezamowej (z terrasany - akurat do takich dań nadaje się idealnie (;), łyżkę soku z cytryny i doprawiłam odrobiną grubo zmielonego pieprzu i dużą ilością mielonej kolendry i kuminu. podałam skropione sokiem z cytryny.

      Usuń
    2. Zainspirowałaś mój dzisiejszy obiad i przyznam, że wyszedł wyborny. ;) Zamiast bakłażana dałam cukinię, indyka zastąpiłam kurczakiem, dodałam młody bób, podałam z razowym kuskusem i natką pietruszki. Na przyszłość polecam dodać do potrawy również harissę oraz liście świeżej mięty- zdecydowanie wzmocniły smak sosu.

      Usuń
  7. Pysznie naładowana kokilka!
    Twoja odpowiedź z fryzjerem mnie rozbawiła; D Jak długie masz już włosy?; D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tyłu do talii, a z przodu tak, że zasłaniają mi już biust. :D

      Usuń
  8. a to sie tak oplaca dla jednej owainki odpalac piekarnik?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, mam kasy jak lodu, więc mogę sobie pozwolić na takie "ekstrawagancje". sorry, następnym razem upiekę dla całej blogosfery i mojego psa alfreda.

      Usuń
    2. no a dla Janusza?

      Usuń
  9. już wczoraj u Oli mówiłam, że robię, a teraz jeszcze Ty mnie molestujesz... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, a ja w ogóle nie wiedziałam o tym "olowym" śniadaniu, dopiero dzisiaj się zorientowałam, że taki zbieg okoliczności. :D przepis zupełnie inny, tylko nazwa zapożyczona, ale ten oli na pewno też był wspaniały. :)

      Usuń
  10. chmurka w buzi (i to z malinami!) - jestem jak najbardziej na TAK :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Noo, pamiętam, jak widziałam ten pudding na blogu Emmy - niebo ;) Na pewno jeszcze go powtórzę, przypomniałaś o nim w całkiem zachęcający sposób.

    OdpowiedzUsuń
  12. coś czuję, że będę musiała solidnie dopłacić za prąd odkąd mam wreszcie piekarnik xd jest non stop na pełnych obrotach haha
    ale pieczonej "owsianki" to jeszcze nie próbowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. muszę zakupić sobie większe naczynko i upiec w końcu tą owsiankę:D

    OdpowiedzUsuń
  14. no nieeee.. to ja też na dniach się biorę za niego, nie ma bata! <3
    Obie tak zachęcacie, mniaaaam <3

    OdpowiedzUsuń
  15. pudding z ricottą, to stanowczo coś dla mnie !

    OdpowiedzUsuń
  16. jak tylko zakupię ricottę to zrobię tą pyszną, puszystą chmurkę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mmm... już wiem co zrobie w najbliższym czasie :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten wypiek wygląda jak zapieczony chleb, takie miałam skojarzenia patrząc na... hm... 'konsystencję'. Skoro masz do dyspozycji piekarnik i lubisz go używać, to krozystaj ile wlezie:) Mnie brakuje rano cierpliwości do takich rzeczy^

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale cudownie wyglądają! A wspólny posiłek jak dla mnie to idealny pretekst do rozmówy. Wg mnie nawet posiłki zbliżają ludzi! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Albo po prostu pieczona owsianka! :)
    Wygląda bardzo "chmurkowato" - tu się zgodzę!

    OdpowiedzUsuń
  21. uwielbiam te Twoje śniadania! czy mogę się wprosić na taką 'chmurkę'?:))

    OdpowiedzUsuń
  22. ile dziennie zjadasz kalorii bedąc na diecie?:) ćwiczysz coś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolejny idiota...

      Usuń
    2. skoro Maria pisze o tym ile je posiłków, to jak odpisze na to, to nic się nie stanie:). myślę, że nie nazwałaby tak swojego czytelnika.

      Usuń
    3. i znowu rozdwojenie jaźni... :D

      spokojnie, nie robię z tego raczej żadnej tajemnicy - póki jestem na diecie, jadam 1600 kcal dziennie i codziennie ćwiczę coś przez 40-60 minut, z jednym dniem w tygodniu na regenerację. najczęściej robię jakiś trening z ewką chodakowską, godzinę na rowerku stacjonarnym albo biegnę w ulubioną trasę w terenie.

      Usuń
    4. A jak ci idą treningi z ewą? polcasz je? jaki program lubisz najbardziej i czy dajesz radę? ;d naprawdę jest tak cięzko? ;d / A.

      Usuń
    5. Zawsze bawią mnie opinie osób, którzy uważają, że treningi chodakowskiej są ciężkie. No... może dla zagorzałych kanapowców, albo kobiet po ciąży. Jej treningi to sama przyjemność, banalne ćwiczenia, przy tym niezbyt męczące. Na zbicie wagi okej, ale jeżeli silimy się na rozbudowanie tkanki mięśniowej- proponuję sięgnąć po P90X Tonego Hortona, czy Insanity Shona T. To dopiero katorga, ale efekty zduiewające. (;

      Usuń
    6. Po prostu jestem ciekawa jej opini, jak ona radzi sobie i czy polace itp. :) / A.

      Usuń
  23. Z tymi zębami to mnie powaliłaś na kolana :DD
    Pysznie wygląda pudding i tak się zastanawiam czym zastąpić ricottę? ;p

    OdpowiedzUsuń
  24. Chętnie skradłabym Ci tą "chmurkę". :)
    Twoja odpowiedź o fryzjerze przypomniała mi jak jeszcze na początku studiów miałam tak długie włosy, że na zajęciach sama się za nie ciągnęłam po prostu na nie siadając. :D Po długim czasie w końcu zdecydowałam się je ściąć, zostawiając sobie, dla mnie wtedy niewyobrażalnie krótkie, włosy do ramion i sprzedałam... kupując za nie pierwsze w życiu skórzane szpilki. Jak tylko je okiełznałam, opanowując sztukę chodzenia w nienaturalnie wygiętej stopie, doceniłam tą decyzję, a głowa podziękowała mi za mniejszy ciężar. :))

    OdpowiedzUsuń

OBSERWUJĄ