Pełnoziarniste paszteciki drożdżowe z kurkami, roszponka z oliwą z oliwek i pieprzem
vegan: mleko -> woda, masło -> oliwa z oliwek
(6 sztuk)
ciasto drożdżowe
70 ml ciepłego mleka
60 g mąki pszennej
pełnoziarnistej
60 g mąki pszennej tortowej
30 g semoliny
30 g masła
łyżeczka suszonych drożdży
pół łyżeczki cukru
trzcinowego
szczypta soli
farsz
150 g kurek
łyżka masła
szczypta soli
+opcjonalnie inne dowolne
przyprawy
Drożdże rozpuszczam z cukrem w połowie mleka i odstawiam na chwilę, by zaczęły pracować (w przypadku suszonych można ten proces pominąć). Obie mąki i semolinę przesiewam do miski, dodaję sól i masło i rozcieram je ze sobą palcami, by mąka nabrała konsystencji mokrego piasku. Wlewam do miski drożdże rozpuszczone w mleku i mieszam je z mąką za pomocą łyżki. Następnie zaczynam wyrabiać ciasto rękami, stopniowo dolewając pozostałe mleko. Wyrabiam je przez 10 minut, dopóki nie będzie gładkie i bardzo plastyczne, po czym formuję z ciasta kulę, którą umieszczam z powrotem w misce i odstawiam w ciepłe miejsce na godzinę do podwojenia objętości. Po upływie tego czasu ponownie zagniatam ciasto, a następnie rozwałkowuję z niego duży prostokątny płat ciasta o grubości ok. 0,5 cm. Składam prostokąt na pół i rozwałkowuję go ponownie, by uzyskać takie same wymiary jak wcześniej. Powtórzyłam tę czynność kilkakrotnie (5 razy?)*. Na ostatecznie rozwałkowany płat ciasta wzdłuż jednego z dłuższych boków wykładam farsz - przesmażone wcześniej na maśle na dużym ogniu i wystudzone kurki. Z ciasta zwijam ściśle roladkę, którą układam zakończeniem do dołu i kroję na sześć równych części. Układam paszteciki w równych odstępach na blasze wyłożonej silikonową matą do pieczenia, po czym smaruję każdy ze wszystkich stron mlekiem. Odstawiam je na kolejne pół godziny do wyrośnięcia, przed upływem czasu nagrzewając piekarnik do 180 stopni. Wstawiam paszteciki do rozgrzanego piekarnika i piekę przez 25 minut. Po upieczeniu studzę je na kratce.
*nie jest to konieczne, jednak wpływa korzystnie na późniejszą strukturę pasztecików
Ale fajne zawijaski! :) Wyszły naprawdę idealne <3
OdpowiedzUsuńCo tam te 20 g masła, mi bardziej doskwiera brak kurek! ;)
OdpowiedzUsuńdla kurek można być grubym. :DD
Usuńjakie pyszności! :D
OdpowiedzUsuńGenialnie podane ! Powinnas miec restaurację ! Stalabym pierwsza w kolejce :)
OdpowiedzUsuńO rany! Musiały być obłędne, jeszcze z kurkami *.*
OdpowiedzUsuńojoj, jakie urocze cudeńka! pyszne muszą być!
OdpowiedzUsuńWyglądają przepysznie :)
OdpowiedzUsuńA te pozostałe 3 mi wyślesz?
OdpowiedzUsuńOoo! Genialne *.*
OdpowiedzUsuńTe śniadanie jest jednym z najlepszych jakie pokazałaś na blogu ;D
OdpowiedzUsuńpaaaszteciki! O jak ja je uwielbiam, mmm;)
OdpowiedzUsuńOOchh, jak ja uwielbiam kurki! Pysznie wyglądają: )
OdpowiedzUsuńgdzie kupiłaś semolinę?
OdpowiedzUsuńw lokalnym sklepie ekologicznym, ale można ją też dostać w kuchniach świata - grubo i drobno zmieloną.
UsuńJuż myślałam, że dodasz te z silikonowym spodem :( Chyba, że je uratowałaś? Bo wczoraj za wcześnie z fejsbuka wyszłam i nie wiem co się z nimi stało :D
OdpowiedzUsuńto te same, o 12 w nocy nie miałabym już czasu na robienie kolejnych. :D panikowałam, a nawet mata wyszła z tego cało.
UsuńNo, no takich pasztecików to nikt by się nie powstydził :)
OdpowiedzUsuńGenialne są :)
OdpowiedzUsuńpiękne! i pewnie pyszne :)
OdpowiedzUsuńjesteś genialna! to musiało być cudowne w smaku ;)
OdpowiedzUsuńA ja tak trochę z innej beczki... Do czego wykorzystujesz w swojej kuchni mąkę z ciecierzycy? Ostatnio dostałam jej sporą paczkę, ale za cholerę nie wiem, jakie potrawy mogłabym z niej wyczarować.
OdpowiedzUsuńwłaściwie sama szukam jakiejś inspiracji, bo do tej pory poznałam tylko placki i naleśniki z jej użyciem. mam niezbyt miłe doświadczenia z mąką sojową, więc póki co jeszcze nie próbowałam robić gofrów z mąki z ciecierzycy, bo wydaje mi się, że mają podobną strukturę. aha, kiedyś panierowałam w niej jeszcze kalafiora - też fajna propozycja. :)
UsuńWyglądają idealnie!
OdpowiedzUsuńpoproszę je na dzisiejszy obiad, najlepiej z dokładką :) i micha roszponki, a nie taka garsteczka :D
OdpowiedzUsuńTakie piękne! Kurczę, głodna jestem :) :)
OdpowiedzUsuńTakich cudów z kurkami to ja nie widziałam :)
OdpowiedzUsuńno powód do dumy jest, skoro takie śliczne i pewnie pyszne drożdżówki ci wyszły :) poza tym co jak co, kurki uwielbiam w wszelkich wariacjach ;D
OdpowiedzUsuńDawaj paszteciora :D :*
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają, lubię takie!
OdpowiedzUsuńWidzę, że tym razem Slyvvia zainspirowała cię drożdżowymi śniadaniami :* :DDDD
OdpowiedzUsuńtaki żarcik, o! Sniadanie porywam :)
Usuń