Do tej pory w uszach dźwięczy mi odgłos moich usilnych prób rozłupania kokosa. Po dobrych dwudziestu minutach nieudolnych zmagań dopiero mama przyszła mi z pomocą i rozprawiła się z nim za pomocą siekiery. Jeszcze wczorajszego wieczora prawie połowa zdążyła już zniknąć; będę gruba, ale przynajmniej szczęśliwa (to żart, jeżeli ktoś nie zdoła się zorientować). Ale nie o tym miałam dzisiaj pisać, a o wizycie u ginekologa. Miałyśmy z mamą wizytę umówioną na 18, ale lekarz przyjął nas w końcu niewiele przed 20. Jako że zaczęło mi się z lekka nudzić, bo ile w końcu można oglądać TVP Kraków, nie mając perspektywy na żadne lepsze zajęcie, zaczęłam przeglądać wyniki badań. Oczywiście nic z nich nie rozumiejąc, niewiele myśląc, wrzuciłam nazwę choroby w wyszukiwarkę w telefonie. Naczytałam się o jakichś guzach mózgu, które ją wywołują i mało nie uciekłam spod gabinetu. W końcu jednak skończyło się na tym, że ginekolog wykluczył tę możliwość i przepisał plasterki antykoncepcyjne, żeby póki co sztucznie wywołać okres. Zanim jednak do tego doszliśmy, zdążył zadać mi w obecności mamy sekstylion niezbyt dyskretnych pytań - kiedy ginekolog coraz bardziej drążył temat, ja z mamą oczywiście co chwilę wybuchałyśmy śmiechem, a on - zachowując przy tym pełną powagę - patrzył na nas z niesmakiem. Jeżeli uda się nam wywoływać miesiączkę przez trzy miesiące, będę mogła odstawić plastry i istnieje jakiś tam cień szansy, że właśnie dzięki nim ureguluje mi się poziom hormonów i okres samoczynnie powróci. Póki co muszę jednak (niezbyt) dumnie paradować z plastrem antykoncepcyjnym na ramieniu. Jeszcze przed powrotem do szkoły mam jednak zamiar zmienić to miejsce na mniej strategiczne, tj. na któryś z pośladków. (;
PIECZONA QUINOA
75 g komosy ryżowej
150 ml wody kokosowej (użyłam kupnej, która zalegała
w kuchennych czeluściach, bo ta z mojego kokosa
smakowała dość "podejrzanie" :D)
50 g świeżego kokosa (myślę, że można go nawet
zastąpić namoczonymi wiórkami, ale tymi większymi)
białko jajka
szczypta soli
szczypta sody oczyszczonej
+jogurt grecki (light - pozdrawiam anonimów) do podania
Komosę zalewam wodą kokosową i gotuję przez 20 minut do wchłonięcia płynu. Nie musi być zbyt rozgotowana, bo i tak zmięknie jeszcze w trakcie pieczenia. Białko ubijam na sztywną pianę ze szczyptą soli i sody oczyszczonej. Do przestudzonej komosy dodaję rozdrobniony miąższ kokosa, dokładnie je ze sobą mieszam. Następnie dodaję do nich ubite białko i wszystko delikatnie ze sobą łączę. Przekładam masę do kokilki i piekę 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Podałam z jogurtem greckim, choć w tej kwestii jest już całkowita dowolność.
Na łopatce też możesz naklejać, nie rzuca się w oczy, z resztą teraz nie hodzimy jeszcze w bluzkach na ramiączkach po szkole ;p
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze! a dla tego śniadania warto było się tyle męczyć z kokosem :P
ale na łopatce ramiączka od stanika chyba by go ocierały. póki co mam ferie, więc i tak mi nie zależy, potem dopiero zacznę się martwić. :D
UsuńJa osobiście trzymam się tego, że do ginekologa pojde do kobietyl nie do mezczyzny. Dzisiejszy wypiek jest godny podziwu, mniam *.*
OdpowiedzUsuńja byłam i u kobiety, i u mężczyzny i właściwie nie robi mi to żadnej różnicy. może z tym wyjątkiem, że kobieta nie komentowała moich piersi. :D
Usuńświeży kokos, ach :)
OdpowiedzUsuńja pamiętam, że z dynią rozprawiałam się z pomocą siekiery :D
hm, mam ten sam problem z miesiączką ... mam nadzieję, że u Ciebie będzie jednak lepiej! bo u mnie bez hormonów nie ma miesiączki.
z dynią? z nią mam już taką wprawę, że wystarczy mi zwykły nóż kuchenny. :D
UsuńCo do dyni, mam wprawe, ale troche zajelo mi oswojenie sie z nia ;) sniadanie? swjetne. nie spotkalam sie jeszcze z taka wersja tej kaszy.
OdpowiedzUsuńWoooow! Co Ty mówisz, ta moja quinoa przy Twojej to bieda :D Ale Ci pozazdrościłam...
OdpowiedzUsuńA co do wizyty u lekarza to ja raz na zawsze się nauczyłam, żeby nigdy przenigdy nie wyszukiwać chorób w internecie bo nie raz można od tego zejść na zawał ;)
Zgadzam się, też to przerabiałam ;))
UsuńMam nadzieję Maria, że wszystko będzie dobrze i okres wróci :*
A quinoa wygląda cudownie! Prosiłabym o przepis :>
obu wam dziękuję, jesteście kochane! przepis zaraz dodaję. (;
Usuńten komentarz do jogurtu mnie rozwalił :D
Usuńdzięki za przepis :*
Też nie mam okresu, jednak mój ginekolog powiedział, że nie popiera sztucznego wywoływania i mam po prostu czekać. Zgadzam się z nim w sumie.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy po sztucznym wywołaniu u Ciebie wszystko wróci do normy. Mam nadzieję, że kiedyś wspomnisz o tym, by dać mi jakąś nadzieję na powrót miesiączki. :)
a śniadanko pyszne, u mnie na blacie leży kokos i nie mam pojęcia jak się za niego zabrać :D
siekierą, siekierą! :D czytałam, że można wsadzić go do piekarnika na kilka minut i spróbować młotkiem, ale w moim wypadku siekiera okazała się jednak najbardziej niezawodnym sprzętem.
Usuńa co do okresu, to mam nadzieję, że będę mogła jak najszybciej napisać o jego pojawieniu się. mój ginekolog również przed badaniami był temu przeciwny, ale większość wyników mam w normie i póki co mój przypadek jest dla nas zagadką, więc pozostaje już tylko metoda prób i błędów.
o, widzę, że nie ja jedna jestem przypadkiem zagadką:D wyniki też mam w normie, a okres miałam tylko przy braniu tabletek przez 3 miesiące, potem odstawiłam i bach, okresu nie ma...-.-
Usuńa ta quinoa bardzo przypadła mi do gustu, szczególnie że ze świeżym kokosem<3
Zanim doczytałam do końca, pomyślałam, żeby Ci własnie podsunąć pomysł z naklejeniem plastra na pośladek ;P
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają dzisiejsze zdjęcia!
dziękuję - i za troskę, i taki komplement. :D
UsuńJa mam taką samą sytuację, tyle że dostałam tabletki :) Będę trzymać za Ciebie kciuki! :*
OdpowiedzUsuńto jest nas więcej, mam identycznie! wygląda na to, że dziewczyn z podobnymi zaburzeniami jest naprawdę sporo. u mnie zdiagnozowano PCO, niby nie jest to bardzo groźne, ale jednak nie chciałabym być przez całe życie na sztucznych hormonach...
UsuńJa właśnie czekam na wyniki i troszkę się boję.
OdpowiedzUsuńA śniadanie pierwsza klasa i do tego jeszcze kokos, cudo.
Jaki świetny wypiek! Zrób mi też taki, proszę!
OdpowiedzUsuńdoktor google to najgorsze wyjście, według niego już dawno powinnam stracić nerkę ;P
OdpowiedzUsuńz plastrem czy bez plastrem, życzę Ci dużo zdrowia ;)
*bez plastra, analfabetyzm >.<
UsuńWygląda baaardzo zachęcająco ;)
OdpowiedzUsuńojej.. szkoda, że aż do takich środków musisz się zwracać..
OdpowiedzUsuńNo nic, miejmy nadzieje, że się ułoży:))
ej, pyszne miałaś to śniadanieee!
Polecam włożenie kokosa do piekarnika, po kilku minutach pięknie popęka i sprawa jest znacznie ułatwiona. Kokos samoistnie rozłupany. :) Też najpierw męczyłam się z różnymi narzędziami, jednak po wypróbowaniu tej metody nie sięgam już po inne środki. :)
OdpowiedzUsuńhaha, próbowałam tej metody i na niewiele się to zdało. najwidoczniej mój egzemplarz musiał być wyjątkowo zatwardziały. :D
Usuńale cudne śniadanie! :)
OdpowiedzUsuńPycha <3 A to ciekawa wizyta!
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś szukałam objawów w internecie i w sumie dowiedziałam się, że już dawno powinnam zejść z tego świata, więc stwierdziłam, że to bez sensu ;) Trzymam kciuki, żeby wszystko wróciło do normy, myślę, że powinno być okej :)
OdpowiedzUsuńMiało być odwrotnie proporcjonalnie! W tym całym zagonieniu piszę głupoty...
UsuńTak jak piszę planuję zostać tłumaczem :)
ojeej , jak to smacznie wygląda ! <3 zamieszkaj ze mną , i serwuj mi takie śniadnia codziennie , ok ? ;)
OdpowiedzUsuńmam do Ciebie prośbę , i w sumie kilka pytań .. tylko nie wiem czy zechciałabyś mi pomóc/odpowiedzieć ? mogę na Ciebie liczyć ? bo nie chciałabym Ci za bardzo głowy zawracać , czy coś . ;)
jasne, możesz napisać na maila. (;
Usuńnapisałam :)
Usuńok, postaram się w miarę szybko odpisać. jeżeli nie dzisiaj, to już na pewno jutro. (;
Usuńdziękuję , zaraz napiszę ;*
OdpowiedzUsuńCudnie wygląda to śniadanko. A co do okresu, to ja też miałam problem w czasie matur. Stwierdzono hiperprolaktynemie z powodu nadmiaru stresu.. I też hormony, niestety. Nie stresuj się, będzie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńja mam hiperprolaktynemię czynnościową, ale lekarz wykluczył raczej wpływ stresu na chorobę. ;<
Usuńjakie pysznosci :)
OdpowiedzUsuńPrzepis na placek marchewkowy jest na moim drugim blogu, zapraszam :) http://chiliandsugar.blogspot.com/2013/01/razowy-placek-marchewkowo-cynamonowy.html
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tych plastrach, że mogą pomóc, ciekawe. A na pośladku to świetny pomysł, mam nadzieję, że będzie ok :)
OdpowiedzUsuńA ta pieczona quinoa musi być genialna w smaku :) Świeżego kokosa nie jadłam, muszę spróbować!
wygląda przepysznie i zrobiło mi mega ochotę na coś z kokosem ;>
OdpowiedzUsuńi wyobraziłam sobie rozłupywanie go siekierą :D meeega
mam nadzieję, że zażegnasz kłopoty ginekologiczne, nic przyjemnego - tez ostatnio miałam przeboje z hormonami
mmm pieczone śniadanie i to w kokosowym posmaku ,super !
OdpowiedzUsuńmam nadzieję ,że wszystko będzie dobrze ;D