Domowa bułka owsiana z masłem orzechowym, bananem, bekonem i syropem klonowym
vegan: pominąć bekon :D
Niektórym z Was pewnie to stuprocentowo elvisowskie połączenie będzie wydawać się kompletnie niezjadliwe, ale ja przełamałam się, spróbowałam - i skradło moje serce!
90 g mąki pszennej pełnoziarnistej
90 g mąki pszennej tortowej
30 g płatków owsianych (następnym razem dodam ich
więcej w stosunku do ilości mąki - spokojnie możecie
dać 60 g płatków, zmniejszając wtedy ilość obu
mąk do 75 g każdej)
180 ml mleka owsianego
łyżeczka drożdży suszonych
łyżeczka syropu klonowego
łyżeczka soli
Mleko owsiane podgrzewam, a kiedy będzie letnie, odlewam mniej więcej 50 ml. Pozostałą część zagotowuję, natomiast w tej odłożonej rozpuszczam drożdże i syrop klonowy. Odstawiam je na chwilę na bok, by zaczęły pracować. Płatki owsiane zalewam zagotowanym mlekiem tak, by przykryło płatki półcentymetrową warstwą. Odstawiam je do napęcznienia, a w tym czasie przesiewam obie mąki do miski i dodaję do nich sól. Gdy płatki wchłoną cały płyn i lekko przestygną, dodaję je razem z drożdżami do miski z mąką. Mieszam ciasto łyżką, dolewając stopniowo pozostałe mleko (jeżeli nie zostało wykorzystane w całości do zalania płatków). Gdy połączy się z grubsza, zaczynam wyrabiać je dłońmi i robię to przez kolejne 10 minut. Po tym czasie formuję z ciasta kulę, którą umieszczam z powrotem w misce. Owijam ją folią spożywczą i odstawiam na 40 minut w ciepłe miejsce, by ciasto podwoiło swoją objętość. Po upływie tego czasu ponownie je zagniatam i dzielę na tyle części, ile chcę upiec bułeczek. Formuję bułki i układam je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, a następnie smaruję z wierzchu mlekiem owsianym. Odstawiam bułeczki na kolejne 20 minut w ciepłe miejsce (najlepiej nagrzać piekarnik do 50 stopni, wyłączyć go i wstawić do niego blachę z bułkami; po 15 minutach można je wyciągnąć i rozgrzać piekarnik do odpowiedniej temperatury). Po 20 minutach ponownie smaruję je mlekiem owsianym i wstawiam do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. Piekę 20 minut, a po wyjęciu studzę bułki na kratce.
*przepis własny i robiony po raz pierwszy, więc nie wiedziałam, jak podzielić ciasto i w ostateczności upiekłam trzy bułeczki, ale wyszły dość duże i następnym razem z tych samych proporcji zrobię ich pewnie więcej
BUŁKI OWSIANE
(3 bardzo duże albo 4-5 mniejszych*)
90 g mąki pszennej pełnoziarnistej
90 g mąki pszennej tortowej
30 g płatków owsianych (następnym razem dodam ich
więcej w stosunku do ilości mąki - spokojnie możecie
dać 60 g płatków, zmniejszając wtedy ilość obu
mąk do 75 g każdej)
180 ml mleka owsianego
łyżeczka drożdży suszonych
łyżeczka syropu klonowego
łyżeczka soli
Mleko owsiane podgrzewam, a kiedy będzie letnie, odlewam mniej więcej 50 ml. Pozostałą część zagotowuję, natomiast w tej odłożonej rozpuszczam drożdże i syrop klonowy. Odstawiam je na chwilę na bok, by zaczęły pracować. Płatki owsiane zalewam zagotowanym mlekiem tak, by przykryło płatki półcentymetrową warstwą. Odstawiam je do napęcznienia, a w tym czasie przesiewam obie mąki do miski i dodaję do nich sól. Gdy płatki wchłoną cały płyn i lekko przestygną, dodaję je razem z drożdżami do miski z mąką. Mieszam ciasto łyżką, dolewając stopniowo pozostałe mleko (jeżeli nie zostało wykorzystane w całości do zalania płatków). Gdy połączy się z grubsza, zaczynam wyrabiać je dłońmi i robię to przez kolejne 10 minut. Po tym czasie formuję z ciasta kulę, którą umieszczam z powrotem w misce. Owijam ją folią spożywczą i odstawiam na 40 minut w ciepłe miejsce, by ciasto podwoiło swoją objętość. Po upływie tego czasu ponownie je zagniatam i dzielę na tyle części, ile chcę upiec bułeczek. Formuję bułki i układam je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, a następnie smaruję z wierzchu mlekiem owsianym. Odstawiam bułeczki na kolejne 20 minut w ciepłe miejsce (najlepiej nagrzać piekarnik do 50 stopni, wyłączyć go i wstawić do niego blachę z bułkami; po 15 minutach można je wyciągnąć i rozgrzać piekarnik do odpowiedniej temperatury). Po 20 minutach ponownie smaruję je mlekiem owsianym i wstawiam do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. Piekę 20 minut, a po wyjęciu studzę bułki na kratce.
*przepis własny i robiony po raz pierwszy, więc nie wiedziałam, jak podzielić ciasto i w ostateczności upiekłam trzy bułeczki, ale wyszły dość duże i następnym razem z tych samych proporcji zrobię ich pewnie więcej
Masło orzechowe i bekon - dla mnie odważnie :D
OdpowiedzUsuńLubię eksperymenty w kuchni, właściwe to one sprawiają mi najwięcej przyjemności, więc bez wahania sięgnęłabym po tę bułkę! Jak to mówią; do odważnych świat należy :-) I wiesz co? Mam przeczucie, że to połączenie by mi zasmakowało!
OdpowiedzUsuńMozna poprosic przepis na te bulke?
OdpowiedzUsuńjuż dodaję. (;
UsuńJestem otwarta na takie eksperymenty, więc... chyba trzeba będzie spróbować.
OdpowiedzUsuńa ja myślałam, że połączenie Elvisa to tylko banan i masło orzechowe... :) gdybym nie zobaczyła tego u Ciebie na blogu i nie napisałabyś, że jest to zjadliwe to nie odważyłabym się spróbować :D ale teraz może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńStuprocentowo będzie pełno próśb o przepis, aby taką zjeść! :D
OdpowiedzUsuńnie lubie bekonu ;p
OdpowiedzUsuńAle połączenie ciekawe!
A mnie te połączenie intryguje, gdzie kupiłaś bekon? :)
OdpowiedzUsuńnie kupiłam; zrobiłam - wędzony boczek usmażyłam na patelni. (;
UsuńJak amerykańsko :D zaintrygowalas mnie tym Polaczeniem
OdpowiedzUsuńRzeczywiście bekon z masłem orzechowym i bananem brzmi dość nadzwyczajnie, ale ja lubię eksperymentować więc spróbuję na pewno :)
OdpowiedzUsuńnie przepadam za pieczywem, ale twoja wersja wyglada przecudownie;)
OdpowiedzUsuńwidziałam kiedyś takie połączenie i się zastanawiałam, czy to może byc dobre! chyba trzeba samemu wypróbowac:D za to z ręką na sercu piszę się na taką domową bułę<3
OdpowiedzUsuńOszalałam! To jest to co uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńładny baner odrazu zauwazylam :D
OdpowiedzUsuńHm, ciekawe polaczenie. Te buleczki wygladaja pysznie, chetnie bym taka zjadla *.* :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to by było wyzwanie!:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie eksperymenty smakowe, więc z ogromną przyjemnością zjadłabym taką bułkę. Wygląda szalenie apetycznie. :)
OdpowiedzUsuńZamieszkam z Tobą w moim wymarzonym Krakowie i będziesz mi takie piec. Jakoś się odwdzięczę!
OdpowiedzUsuńale świetne ;3
OdpowiedzUsuńŁał! :D Ale połączenie! Ale wiesz co? Odważyłabym się, bo wygląda bardzo smakowicie :)
OdpowiedzUsuńOo z chęcią bym spróbowała. :D
OdpowiedzUsuńsuper , tym bardziej ,ze z domową bułeczką ;0 tzn. ja bekonu nie lubię ,ale cała reszta jak najbardziej pycha ;D
OdpowiedzUsuńa może podasz przepis na bułeczki ?
właśnie dodałam.
UsuńOdważnie, ja chyba bym jednak zrezygnowała z bekonu a wsadziła jakąś inną wędlinkę bo za nim nie przepadam :]
OdpowiedzUsuńwtedy to nie byłaby już kanapka elvisa. (;
UsuńTo by była zbrodnia.
Usuńi profanacja!
UsuńNiegodne króla, że tak powiem.
Usuń(;
Usuńjak zawsze - zadziwiasz! ;) chętnie bym skosztowała.. ;)
OdpowiedzUsuńTwoje połączenie jest dość... oryginalne:) Chyba nie odważyłabym się na takie śniadanie, ale jeśli Ci smakuje to czemu nie?
OdpowiedzUsuńZ bekonem? No no ciekawie, nie powiem, choć chętnie bym spróbowała... ;3
OdpowiedzUsuńA to ciekawe połączenie! A bułeczki bardzo mi się pdobają, muszę kiedyś wypróbować :)
OdpowiedzUsuńIntrygujące, wygląda super :D
OdpowiedzUsuńA ja wirzę, że była obłędna!*_*
OdpowiedzUsuńKOCHAM.
OdpowiedzUsuńMusisz spróbować pancakesów z bekonem i syropem klonowym - jeżeli powyższe połączenie Ci smakowało, to takie placki również polubisz:)
Jutro idę po bekon, tylko niech znajdę jakiś nieprzeładowany chemicznym syfem. Albo skoczę na halę targową po mięso od budzących większe zaufanie sprzedawców. Ostatnio zaczęłam dokładniej analizować etykiety i okazało się, że znalezienie produktu, który miałby coś wspólnego z naturalnym graniczy z cudem.
Urok naszych czasów.
Hej, hej, uspokój się, przestań Ty mnie zachwycać tymi przepisami ciągle i ciągle :D zapełniasz moją listę rzeczy do wypróbowania aż za szybko :)
OdpowiedzUsuńTe bułeczki prezentują się prześwietnie i jestem pewna, że równie dobrze smakują. Zrobię je koniecznie. Może na weekend.
ciekawe połączenie ;d
OdpowiedzUsuńChcę zrobić te bułeczki na sobotnie śniadanie, tylko chyba będę musiała wstać o 5, żeby się udało. :D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz będę pracować z drożdżami( w ogóle 1 raz!). Myślisz, że się uda? I jeszcze pytanie...jak przeliczyć drożdże suszone na świeże, bo tylko takimi dysponuję?
mam taką nadzieję, trzymam kciuki! :)
Usuńświeże drożdże są trochę bardziej wymagające i na pierwszy raz lepsze byłyby jednak suszone. czytałam kiedyś, że 7-gramowa torebka suszonych drożdży odpowiada 25 g świeżych. do tych bułeczek dodałam łyżeczkę, czyli 6 g drożdży. świeżych użyłabym maksymalnie 20 g, żeby ich smak nie był zbyt mocno wyczuwalny (ciasto i tak podwoi w końcu swoją objętość; im więcej drożdży, tym szybciej rośnie, ale lepiej poczekać trochę dłużej i cieszyć się lepszym smakiem (;).