No, w końcu znalazłam chwilę na napisanie czegokolwiek. Jeszcze raz dziękuję Kasztanowej za otagowanie i korzystając z okazji, bo nie wiem, kiedy znowu będę miała na cokolwiek czas, kiedy skończy się ten długi weekend - postaram się ustalić, jaki jest mój sposób na radzenie sobie z jesienną chandrą. :D
Zasady zabawy:
- umieść na swoim blogu wpis a w nim obowiązkowo baner tagu oraz link do inicjatorki tagu - Sonji
- napisz, kto Cię otagował
- opisz i/lub pokaż za pomocą zdjęć, w jaki sposób radzisz sobie z jesienną chandrą, co poprawia Ci nastrój jesienią (odpowiedzią na tag może być tylko tekst)
- otaguj minimum 5 osób
Gorąca herbata, grube skarpety, kołdra. I parapet. Z takim właśnie wyposażeniem lubię przesiadywać bezproduktywnie na moim parapecie, patrząc przez okno na stojące w korkach samochody, które próbują dostać się do centrum, falującą Wisłę, pływające po niej kajaki i ludzi biegających na jej drugim brzegu. Czasem takie zwyczajne nicnierobienie pozwala mi się w najlepszy sposób zresetować i nabrać siły do dalszego działania.
Gotowanie. Jesień wraz z sezonowe warzywami i owocami to idealny czas na urozmaicanie swoich posiłków. A że ja uwielbiam wszelkie kuchenne wyprawy w nieznane, ta pora roku idealnie sprzyja poczynaniu wszelkich kulinarnych odkryć. Dynie, najpyszniejsze polskie jabłka, zasiewające lasy grzyby - jak nie cieszyć się tą różnorodnością? Przed zimą to ostatni dzwonek na wykorzystanie tak szerokiej gamy produktów, więc staram się wykorzystać ją w pełni! Nie ma nic lepszego od pysznego, zaskakującego smakiem i ciepłego obiadu przygotowanego po powrocie do mieszkania w tej jesiennej szarudze.
Dobry film. Sprawdzający się w każdej sytuacji ukochany Hitchcock albo odmóżdżający duet Jay'a i Cichego Boba. Choć ten drugi bardzo rzadko i czysto sentymentalnie. Na jesienne, szare popołudnia wybieram jednak zazwyczaj dobrze już mi znane filmy w pożądanym akurat, określonym nastroju. Lubię poprawiać sobie humor emanującym słowiańszczyzną dorobkiem Kusturicy, wprowadzać w psychodeliczny nastrój mrocznym Lynchem z "Głową do wycierania" na czele, uciekać w inną rzeczywistość z "Urodzonymi mordercami", kraść promienie rozżarzonego Słońca z przywołujących wspomnienie dzieciństwa westernów albo wybrać coś z nigdy niezawodnej filmografii Polańskiego czy Kubricka. Koniecznie przy zgaszonym świetle, zostając sam na sam ze swoimi wrażeniami.
Zakupy! No bo która kobieta ich nie kocha? Pod tym względem niewiele różnię się od innych i udane zakupy potrafią rozgonić nawet najbardziej czarne chmury zbierające się nad moją głową. Nie muszę kupować nawet ubrań, ale już samo nabycie czegoś, co swoim widokiem poprawia mi humor albo odkrycie nowego składnika w mojej kuchni (polecam puree z tamaryndowca :D; póki co wyjadam palcem ze słoiczka, ale pomysłów na dania z jego wykorzystaniem ciągle przybywa i na pewno w najbliższym czasie niejeden z nich zrealizuję) daje mi niesłychaną radość.
Pozytywne myślenie przede wszystkim. Choć mimo wszystko jestem chyba z natury pesymistką, staram się jednak doszukiwać we wszystkim pozytywnych aspektów. I polecam podobne podejście, a życie wyda się z pewnością łatwiejsze.
Jako że jestem chyba ostatnią osobą, która bierze udział w zabawie, żeby nie powtarzać już zaproszonych do niej osób - do udziału w tagu zapraszam wszystkie osoby, które jeszcze nie miały okazji odpowiedzieć na pytanie, a mają taką ochotę. (;
KNEDLE Z KASZY MANNY
50 g razowej kaszy manny
jajko
szczypta soli
pół łyżeczki cynamonu
pokrojone śliwki (albo inne ulubione owoce)
Twaróg rozgniatam widelcem, dodaję jajko i sól i dokładnie mieszam. Następnie dodaję stopniowo kaszę mannę, żeby kontrolować konsystencję ciasta. Powinno być dość zwarte, ale bardzo plastyczne. Pokrojoną w kostkę śliwkę (użyłam jednej dużej) oprószam cynamonem. Z ciasta serowego formuję zwilżonymi dłońmi małe placuszki, umieszczam w środku po kilka kawałków śliwki i zalepiam, formując zgrabne kuleczki. Wrzucam je delikatnie do gotującej się, osolonej wody. Po wypłynięciu na powierzchnię gotuję jeszcze ok. 8 minut, po czym odcedzam i pozwalam odparować. Knedle z kaszy manny wychodzą o wiele bardziej delikatne niż takie z użyciem mąki. Jeżeli lubicie bardziej słodkie, owoce można dodatkowo posypać cukrem przed umieszczeniem w knedlach.
ooo, ale pyszne! zabieraaaam!
OdpowiedzUsuńMmmm, ciekawe! Razowa manna? Nie słyszałam niej. Mogłabyś zalinkować jak wygląda? :)
OdpowiedzUsuńjak zwykła manna, tylko nieoczyszczona. ja mam z organic farma zdrowia, ale nie mogę nigdzie znaleźć zdjęcia. ;<
UsuńCudne kluseczki :) Lubię razową mannę, ale takich rzeczy z niej nie robiłam.
OdpowiedzUsuńtak u mnie tego pozytywnego myślenia brakuje ;p
OdpowiedzUsuńale z całą resztą się zgadzam ;)
świetne śniadanko , lubię knedelki ;d
Ale bosko wyglądają. :D
OdpowiedzUsuńNastępnym razem wpadam do Ciebie na knedle <3
OdpowiedzUsuńMozna przepis?
OdpowiedzUsuńoczywiście, już dodaję. (;
Usuńmmmmmniam! :D jak zrobiłaś te knedle?
OdpowiedzUsuńjuż dodaję przepis!
UsuńNie dość, że genialnie czytało mi się Twoją notkę, to jeszcze zapatrzyłam się na te Twoje knedle. Kradnę przepis, bo wyjątkowo mi się spodobał!!!
OdpowiedzUsuńA ja nigdy nie jadłam knedli.. Jak widzę Twoje to już mam ochotę spróbować ;)
OdpowiedzUsuńO ale dobre, szkoda, że nikt mi takich nie chce zrobić :P
OdpowiedzUsuńknedle - pycha! jest przepis, fajnie, zapisuje! :))
OdpowiedzUsuńAle cudne połączenie smaków :)
OdpowiedzUsuńnawet nie wiedziałam, że istnieje razowa manna..:D jeszcze się z taką nie spotkałam!
OdpowiedzUsuńi tak samo nie widziałam jeszcze knedli z manny, muszę koniecznie spróbowac:D
ależ edukacyjnie się tutaj zrobiło. :D razowa jest po prostu nieoczyszczona, więc ma pewnie trochę więcej wartości odżywczych, choć i tak pewnie mimo wszystko daleko jej do innych kasz.
Usuńnaczynko kupiła w e. leclerc. :D
OdpowiedzUsuńno to pupa, bo u mnie nie ma tego sklepu. ;< szukam dalej!
UsuńUwielbiam, uwielbiam, uwieeelbiam! <3
OdpowiedzUsuńKluseczki :)
OdpowiedzUsuńDałabym się pokroić za te knedle <3
OdpowiedzUsuńOstatnio mnie prześladują - a to ciocia mówiła, że robiła; a to na blogach; albo koleżanki jadły. Teraz czekają na mnie :D
w takim razie koniecznie musisz je w końcu zrobić. (;
UsuńZapisuję! Czekają do zrobienie :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, że podzieliłaś się przepisem. Dzisiaj zrobiłam te knedle tylko z truskawkami i wyszły rewelacyjne. Świetny przepis!
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że taka manna nawet istnieje ale cieszę się, że mnie uświadomiłaś :D
OdpowiedzUsuńA knedelki pierwsza klasa <3