Wczoraj niestety nikomu nie udało się odgadnąć celu mojej kolejnej śniadaniowej podróży. Obstawialiście Anglię, Argentynę - oba także na "a", jednak tym razem chodziło o Austrię. Sprawiliście mi też nie lada zagwozdkę, kiedy próbowałam domyślić się, skąd tak popularną odpowiedzią okazała się być Argentyna. Na szczęście w kolejnych komentarzach pośpieszyliście z wyjaśnieniem swojej dedukcji. Przyznam, że nieźli z Was detektywi - sama nigdy bym na ten trop nie wpadła. Zwłaszcza, że jeszcze do niedawna nie wiedziałam nawet, jak nowy papież się nazywa, więc nie przyszłoby mi raczej do głowy, by powiązać z nim swoją zagadkę. Jak się okazuje - jej treść to jednocześnie słowa Franciszka. Mam chyba w takim razie zadatki na papieża!
Dlaczego Austria? Wytłumaczenie jest proste - zapytajcie tylko kogoś o inną, oryginalną nazwę omletu cesarskiego. (; Ja zatem zamiast łamać sobie język, przeszłam do czynu i przygotowałam na dzisiejsze śniadanie ten austriacki omlet. Kaiserschmarrn w wolnym tłumaczeniu oznacza nie mniej, nie więcej niż "cesarski bałagan". Jak głosi legenda, po raz pierwszy został on przygotowany dla dbającej o linię Elżbiety Bawarskiej, żony cesarza Franciszka Józefa I. Kiedy kucharz usmażył dla cesarzowej ów omlet, Elżbieta uznała go za niedostatecznie dietetyczny i odmówiła jego zjedzenia. Zdenerwowany już ciągłymi fanaberiami żony cesarz miał powiedzieć zatem "Pokaż, co za bałagan przygotował nasz kucharz". Franciszek spróbował omletu, który zasmakował mu tak bardzo, że oprócz swojej porcji zjadł także porcję żony, zaś nazwa kaiserschmarrn przyległa do dania na zawsze. Choć z czasem zaczęło pojawiać się coraz więcej wersji i wariacji na jego temat, oryginalnymi dodatkami są wyłącznie nasączone w rumie rodzynki. Najbliższy oryginałowi omlet powinien być smażony na maśle i podany z cukrem pudrem oraz zwetschgenroester, czyli sosem śliwkowym.
kaiserschmarrn
2 jajka
30 g mąki pszennej
pełnoziarnistej
30 ml mleka
łyżka masła klarowanego
łyżeczka cukru trzcinowego
szczypta soli
+opcjonalnie namoczone
w rumie rodzynki
zwetschgenroester
200 g śliwek bez pestek
+cukier puder do podania
Białka oddzielam od żółtek. W jednej misce łączę żółtka z mąką i mlekiem, w drugiej zaś ubijam na sztywną pianę białka z cukrem i solą. Przekładam je partiami do miski z pozostałymi składnikami, za każdym razem dodając po 1/3 piany i delikatnie mieszając. Na patelni rozgrzewam masło i wylewam na nią masę. Smażę przez chwilę, dopóki omlet nie zarumieni się od spodu, po czym dzielę go łyżką na mniejsze części, które przewracam na drugą stronę. Podałam z sosem przygotowanym z węgierek, które podzieliłam na ćwiartki, podlałam odrobiną wody i gotowałam do rozpadnięcia się owoców i odparowania nadmiaru wody. Omlet posypałam trzcinowym cukrem pudrem.
AUSTRIA: kaiserschmarrn
kaiserschmarrn
2 jajka
30 g mąki pszennej
pełnoziarnistej
30 ml mleka
łyżka masła klarowanego
łyżeczka cukru trzcinowego
szczypta soli
+opcjonalnie namoczone
w rumie rodzynki
zwetschgenroester
200 g śliwek bez pestek
+cukier puder do podania
Białka oddzielam od żółtek. W jednej misce łączę żółtka z mąką i mlekiem, w drugiej zaś ubijam na sztywną pianę białka z cukrem i solą. Przekładam je partiami do miski z pozostałymi składnikami, za każdym razem dodając po 1/3 piany i delikatnie mieszając. Na patelni rozgrzewam masło i wylewam na nią masę. Smażę przez chwilę, dopóki omlet nie zarumieni się od spodu, po czym dzielę go łyżką na mniejsze części, które przewracam na drugą stronę. Podałam z sosem przygotowanym z węgierek, które podzieliłam na ćwiartki, podlałam odrobiną wody i gotowałam do rozpadnięcia się owoców i odparowania nadmiaru wody. Omlet posypałam trzcinowym cukrem pudrem.
uwielbiam tego omleta :) i odkąd ją poznałam, uwielbiam również historię jego powstania ;D ten sos jaki gęścutki, pycha ;]
OdpowiedzUsuńNie wpadłabym na to, że chodzi o Austrię. Podobają mi się Twoje śniadaniowe podróże :)
OdpowiedzUsuńOmlet wygląda przepysznie!
No na to bym nie wpadła. :p
OdpowiedzUsuńPysznie się prezentuje ;)
Jaki on cudowny w Twoim wykonaniu!
OdpowiedzUsuńA na Austrię, hm nie wpadłabym; D
Ale puszysty Ci wyszedł :)
OdpowiedzUsuńNie wpadłabym na Austrię :P
Nieźle ;P A śniadanie godne cesarza ;)
OdpowiedzUsuńten sos śliwkowy wygląda obłędnie :)
OdpowiedzUsuńpowiedz proszę na czym robisz zdjęcia??<3 (chodzi mi o podłoże)
OdpowiedzUsuńach:D
Usuńdaria wzdycha (z dumy zapewne!), bo jako jedyna zna chyba odpowiedź. :D no trudno, będę musiała i innym uchylić rąbka tajemnicy - drewniana podkładka, takie coś do postawienia na kołdrze i zajadania śniadania w łóżku. (;
UsuńO jaaa, zawsze taką chciałam!
Usuńjuż chyba wiem co zjem jutro na śniadanie :) śliwek u mnie ponad normę, a podanie ich do takiego omleta bardzo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńTo była naprawdę trudna zagadka...;)
OdpowiedzUsuńMiałam ten omlet zaplanowany na jutrzejsze śniadanie. teraz to już muszę go zrobić.
Melduję, że zrobiłam dzisiaj 'brownie in a jar' ( tak tak, to ta sama osoba, która wczoraj prosiła Cie o wybór chlebka bananowego :)) ), a raczej zlepek dwóch przepisów- ciasto z powyższego brownie z czekoladą, no a że cierpię na brak słoików- nie żałowałam masła migdałowego i zrobiłam z niego smugi na wierzchu masy. Zależało mi na wyglądzie chlebka, wyraźnym akcencie czekolady i umiarkowanym masła, także takie rozwiązanie było chyba najlepsze. Ale przechodząc do rzeczy, czyli walorów smakowych- czy w ogóle muszę się w tej kwestii rozpisywać? :D Przeszło wszelkie oczekiwania, było tak dobre, że z 30 minut po konsumpcji nadal siedziałam z wielkim BANANEM na twarzy, a wspomniana wczoraj druga osoba, z każdym kolejnym kęsem powtarzała- Boże, jakie to pyszne! Od siebie sypnęłam trochę chilli. Kolejny przepis, który zasługuje na Oskara!
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten omlet :D ale nie wpadłabym na takie rozwiązanie zagadki xd
OdpowiedzUsuńUwielbiam go, najbardziej za to, że nie muszę klnąć przy patelni w momencie przewracania :D
OdpowiedzUsuńJadłam raz tego omleta i jakoś mnie nie powalił na kolana. Być może dam mu drugą szansę :)
OdpowiedzUsuńżeby mi jeszcze taki wyszedł jak na zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńOmlet u mnie zawsze i wszędzie, i w kawałkach, i w całości, i na słodko, i wytrawnie. Po prostu omlety górą ! :D
OdpowiedzUsuńjak dla mnie twój omlet wygląda najlepiej ze wszystkich jakie widziałam, nigdy mi się tak nie udało go zrobić! do tego tak pysznie śliwkowo go podałaś *-*
OdpowiedzUsuńtaki popularny, ale zwala z nóg <3
OdpowiedzUsuńCudownie wygląda :)
Jak mi ślinka leci to nawet Sobie nie wyobrażacie ;)
OdpowiedzUsuńCudowny *.*
Siedzę i od 5min gapię się na ten sos śliwkowy - ma odjazdowy kolor!
OdpowiedzUsuńUff, przynajmniej już nie czuję się jak totalny idiota, który jako jedyny nie skojarzył zagadki ze słowami papieża:D
PS. Ale słodziak z tego powyższego:D
ja sobie wygooglowałam tego papieża bo też nie miałam pojęcia o co Ci chodzi xd faktycznie świetnie ten sos wygląda!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie omlety ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba bym zły pomysł, żeby zaglądać tu o tej godzinie, bo teraz jestem głodna :D Całe danie wygląda przepysznie, a sosik ze śliwek koniecznie musze wykorzystać do owsianki!
OdpowiedzUsuń