Na dzisiejsze śniadanie planowałam co prawda coś innego, ale od czasu zjedzenia tego omletu wiedziałam, że będę chciała powtórzyć coś takiego w wersji pieczonej. Tym sposobem na zakończenie dyniowej akcji rozpieściłam swoje podniebienie tym właśnie ciastem. Nawiasem mówiąc było ono kompletną improwizacją, ale nadzwyczaj udaną. Lekkie, puszyste, ale i sycące dzięki dodatkowi dyni, którą zastąpiłam mąkę ziemniaczaną dodawaną do tradycyjnego biszkopta.
Jutro powinno pojawić się podsumowanie dyniowej akcji. Poza tym obawiam się, że jej druga edycja będzie miała miejsce jeszcze w tym roku, bo ubiegły tydzień tylko rozbudził mój dyniowy apetyt!
(1 porcja)
100 g puree z pieczonej dyni*
dwa jajka
25 g mąki pszennej
tortowej
25 g mąki pszennej
pełnoziarnistej
łyżka miodu
lawendowego
łyżeczka suszonych
kwiatów lawendy
szczypta sody
oczyszczonej
szczypta soli
Białka oddzielam od żółtek. W osobnej misce ubijam mikserem żółtka aż staną się puszyste i kremowe. Miód mieszam z dyniowym puree i miksuję je z ubitymi żółtkami. Do białek dodaję szczyptę soli i ubijam je na sztywną pianę. Dodaję dyniową masę i łączę ją z białkami miksując na małych obrotach. Następnie przesiewam mąkę, dodaję sodę i suszoną lawendę i miksuję jeszcze tylko do uzyskania jednolitej masy. Przekładam ją delikatnie do foremki wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piekę przez 45 minut, po upływie 15 minut zmniejszając temperaturę do 150 stopni, a po kolejnych 15 wyjmując ciasto z foremki i dopiekając je już bez niej. Wystudzone podałam z ricottą i miodem lawendowym.
*użyłam hokkaido, puree miało konsystencję jak bardzo mączyste, ubite ziemniaki i bardziej rzadkie się raczej nie nada
PS: Wybaczcie mi moją ostatnią małą nieobecność tutaj. Wieczorem albo najpóźniej jutro postaram się odpowiedzieć na zaległe komentarze i maile (tak, i na wiadomości na fejsbuku sprzed tygodnia też).
o mamo, to jest genialne! omlet poszedł dzisiaj na leniwe śniadanie, a skoro ciasto ma być co najmniej tak dobre - to najchętniej zrobiłabym dzisiaj! :D
OdpowiedzUsuńps. nie wiesz może, do kiedy może potrwać sezon dyniowy? :)
hm, jak się mieszka w krakowie, to trwa praktycznie cały rok, bo choćby w organicu można dostać importowane prawie zawsze ale spokojnie można dynie trzymać w zimnym miejscu przez kilka dobrych miesięcy nawet po zakończeniu sezonu, jeżeli martwisz się, że nie zdążysz z realizacją wszystkich pomysłów. :D także do wiosny powinien być święty spokój, a potem... potem będą już inne sezonowe warzywa i owoce, więc dynia i tak pójdzie w odstawkę. :D
Usuńo no to w takim razie zrobię tak jak mówisz i kupię kilka dyniek i będą sobie spokojnie czekać na swoją kolej :) dzięki!
UsuńBiszkoptowe puszyste ciasto to jest czego dziś mi brakuje, mam jeszcze czas by zrobić ! Te jedno-porcjowe śniadaniowe wypieki są genialne po prostu :)
OdpowiedzUsuńmiłej niedzieli ;*
*to jest to
Usuńspóźnione "dziękuję". :D
Usuńto zrób następny tydzień dyniowy również, bo będę za nim strasznie tęsknić :)
OdpowiedzUsuńzrobię, na pewno!
Usuńświetna dyniowa wariacja, jesteś niezastąpiona! :D
OdpowiedzUsuńmasz mały żołądek :/
OdpowiedzUsuńa mi się właśnie wydaje, że duży:/
UsuńJesteś dyniowym mistrzem! :D
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że to tydzień dyniowy, za główny składnik Twojego ciasta uznałabym curry:)
OdpowiedzUsuńTakie improwizacje to ja uwielbiam zawsze i wszędzie,nie tylko z dynią! :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że zorganizowałaś tę akcję, bo apetyt został rzeczywiście tylko podrażniony a bynajmniej nie zaspokojony (;
OdpowiedzUsuńOstatnio też mam fazę na dynię <3
OdpowiedzUsuńBędę miała co próbować z Twoich przepisów :) Biszkoptowe uwielbiam, lekkie i delikatne! U mnie sezon dyniowy dopiero się zaczyna;D
OdpowiedzUsuńa co planowałaś na dzisiejsze sniadanie? ;)
OdpowiedzUsuńa to się okaże może wtedy, kiedy zorganizuję sobie kolejny taki dyniowy tydzień. (;
Usuńooo, to jak długo mam czekac? tydzień, miesiąc? ;)
Usuń